Słaby dzień Huberta Siejewicza

Hubert Siejewicz uznawany jest za jednego z najlepszych polskich sędziów, więc jego nominacja do prowadzenia szlagierowego pojedynku pomiędzy Lechem Poznań, a Legią Warszawa nie mogła dziwić. 36-letni arbiter z Białegostoku w Wielką Sobotę nie miał jednak swojego dnia i podjął kilka złych decyzji.

W pierwszych minutach meczu Lecha z Legią wydawało się, że Hubert Siejewicz pozwoli zawodnikom na ostrą walkę, ale potem odgwizdał kilka fauli z kapelusza. Nie dopatrzył się również kilku innych ewidentnych przewinień. Największy błąd popełnił jednak w 62. minucie, gdy nie odgwizdał rzutu karnego dla poznaniaków.

Legioniści popełnili fatalny błąd, dzięki któremu w sytuacji sam na sam z Janem Muchą znalazł się Robert Lewandowski. Napastnik Lecha minął bramkarza gości, ale został przez niego powalony. Wszyscy byli przekonani, że Hubert Siejewicz podyktuje jedenastkę i ukarze kartką Muchę - nawet sędzia liniowy podbiegł już w okolice pola karnego. Tymczasem arbiter pokazał żółtą kartkę Lewandowskiemu za próbę wymuszenia rzutu karnego. - Też byłem przekonany, że był rzut karny, choć z perspektywy ławki rezerwowych rzut na boisku jest dość specyficzny - mówi Jacek Zieliński, trener Lecha.

Zrozpaczony decyzją sędziego głównego Robert Lewandowski próbował szukać sprawiedliwości u arbitra liniowego. - Karny był ewidentny. Janek Mucha wjechał mi w nogi. Nawet sędzia boczny stwierdził, że należy nam się jedenastka, więc dziwie się, że arbiter główny tego nie skonsultował - opowiada napastnik Kolejorza.

Jak widać zabrakło komunikacji między arbitrami. Ona szwankowała już prędzej ze względu na problemy techniczne. Siejewicz musiał szukać pomocy u liniowego, bowiem miał problemy ze słuchawką. Gra musiała zostać wstrzyma na dobrą minutę, aby usunąć problem. Jednak na pewno nie to było powodem złej decyzji arbitra. Po meczu Siejewicz przyznał się w telewizji Canal+ do popełnienia błędu. - Dobrze, że ten mecz wygraliśmy, bo inaczej pretensji, żalów i wylanej żółci byłoby mnóstwo - dodaje Zieliński, a wtóruje mu Lewandowski: - Gdybyśmy zremisowali lub przegrali to spotkanie i sędzia nie gwizdnąłby karnego, to na pewno byłby w opałach.

Lech mimo błędnej decyzji Huberta Siejewicza wygrał 1:0, dzięki bramce Semira Stilicia z rzutu wolnego. Piłkarze obu drużyn stworzyli znakomite widowisko, którego najsłabszym aktorem był właśnie główny arbiter.

Komentarze (0)