- Rok temu w meczu Cracovii widziałem Kamila Witkowskiego. Pytam siedzącego obok mnie Dariusza Dziekanowskiego: - Kto to jest? Przecież ten człowiek ma wszystko, co potrzebne, by zostać wielkim piłkarzem! Potem Witkowski zniknął ze składu, a ja szukałem przyczyn. Mówili mi o jakimś zamieszaniu w klubie, o kontuzji. Tydzień temu, kiedy byłem w Holandii, dzwoni do mnie Dziekanowski i pyta, czy wiem, kto strzelił trzy gole w ligowym meczu Cracovii. Bez zastanowienia odpowiedziałem, że Witkowski. Ten zawodnik ma coś w sobie, wiedziałem to od początku. Oczywiście nie wiem jeszcze, czy jego umiejętności wystarczą na reprezentację - mówi w wywiadzie dla Rzeczpospolitej Leo Beenhakker. Holender przypominał, że wszyscy narzekali, gdy po raz pierwszy powołał do kadry Tomasza Zahorskiego, Wojciecha Łobodzińskiego czy Radosława Majewskiego. Dzisiaj są oni gwiazdami polskiej ligi, a i nikt nie ma już pretensji do niego o powoływanie ich do reprezentacji.
Beenhakker pochwalił także polską ligę i jego zdaniem poziom w ostatnich dwóch latach podniósł się. - Mam wrażenie, że coraz częściej najważniejszymi zawodnikami na boisku są pomocnicy. Świadczy to, że jest jakaś taktyka, że próbuje się innych rozwiązań niż jak najszybsze wykopanie piłki przed siebie. W pierwszym sezonie ligowym, jaki obserwowałem w Polsce, podstawowym zagraniem większości drużyn była długa piłka do nikogo. Tylko po to, żeby dać chwilę odpocząć obrońcom. Teraz piłkarze zaczęli wreszcie myśleć - zakończył Leo Beenhakker.