Korona zatapia Arkę - relacja ze spotkania Arka Gdynia - Korona Kielce

W niezwykle ważnym dla układu tabeli spotkaniu, Arka Gdynia przegrała z Koroną Kielce. Przysłowiowe "sześć punktów" pojechało do Kielc. Porażka sprawiła, że Arka na dłużej utknęła na mieliźnie, z której widać już główki wejściowe do portu z napisem... 1 liga wita! Wygrana gości była dopiero ich drugim triumfem w tym sezonie na wyjeździe - ostatnio wygrali w ubiegłym roku w Wodzisławiu Śląskim. Sam mecz stał na miernym poziomie i przypominał raczej 2-ligową kopaninę, niż widowisko w Ekstraklasie.

Arka rozpoczęła spotkanie z Josephem Mawaye w ataku, w miejsce Joela Tshibamby. Natomiast u gości pauzującego za kartki Cezarego Wilka zastąpił na prawej obronie Artur Jędrzejczyk. Spotkanie lepiej rozpoczeli podopieczni Marcina Sasala i już w 3 minucie objęli prowadzenie za sprawą gapiostwa obrońców gospodarzy. Szybki Jacek Kiełb dostał dobre dośrodkowanie od Pawła Sobolewskiego, zwiódł prostym zwodem aż czterech defensorów żółto-niebieskich i spokojnie pokonał z kilku metrów Norberta Witkowskiego.

Gospodarze grali jak sparaliżowani, w ich grze brak było jakiejkolwiek koncepcji - mnożyły się niecelne podania i ataki na zasadzi kopnij i biegnij. Z tego chaosu narodziła się jednak bramka wyrównująca autorstwa Przemysława Trytki. W 17 minucie dokładnie w pole karne dograł Adrian Mrowiec, a środkowy napastnik Arki bez problemu, z najbliższej odległości pokonał Zbigniewa Małkowskiego. Do końca pierwszej połowy gra toczyła się głównie w środkowej strefie i z boiska wiała nudą.

Po przerwie oba zespoły starały się narzucić przeciwnikowi swój sposób gry. Arka w dalszym ciągu traciła bezsensownie wiele piłek i grała głównie długie piłki na Trytkę oraz najsłabszego na placu gry Mawaye. Nie wiedzieć czemu, po raz kolejny trener Dariusz Pasieka czekał ze zmianami ponad godzinę. Natomiast kielczanie głównie za sprawą szybkich skrzydłowych Sobolewskiego i Kiełba starali się grać razem z Krzysztofem Gajtkowskim i Edim Andradiną szybką i kombinacyjną piłkę. Po jednym z takich kontrataków, w 59 minucie dwóch piłkarzy Korony stało na spalonym, ale podanie poszło na skrzydło do dobrze ustawionego Sobolewskiego. Kielecki skrzydłowy dośrodkował futbolówkę w pole bramkowe wprost do Brazylijczyka Andradiny, który z metra pokonał bezradnego Witkowskiego.

Od tego momentu gra się zaostrzyła. Arkowcy próbowali ambitnie ale bezradnie atakować bramkę gości, natomiast piłkarze Korony starali się szanować piłkę i dowieźć bezcenne punkty do gwizdka końcowego arbitra Marcina Borskiego. W końcówce spotkania na boisku pojawił się w końcu oczekiwany przez kibiców Tshibamba i to on miał najlepszą i ostatnią okazję, aby doprowadzić do remisu. Jego piękny i mocny wolej z pierwszej piłki w 87 minucie, efektowną paradą powstrzymał bezbłędny Małkowski.

Po spotkaniu zdegustowany grą swoich zawodników był opiekun gospodarzy trener Pasieka, ale mimo tego liczy on jeszcze, że Arka nie spadnie: - Mamy jeszcze matematyczne szanse, żeby się utrzymać - powiedział. Marne to jednak pocieszenie, dla sympatyków żółto-niebieskich, którzy widząc styl gry i efekty swoich ulubieńców coraz bardziej w to powątpiewają. Tymczasem zadowolony trener Sasal dodał: - Długo czekaliśmy na drugie wyjazdowe zwycięstwo ale warto było, bo punkty z Gdyni są dużym krokiem w stronę utrzymania.

Arka Gdynia - Korona Kielce 1:2 (1:1)

0:1 - Kiełb 3'

1:1 - Trytko 17'

1:2 - Edi 59'

Składy:

Arka Gdynia: Witkowski - Kowalski, Ulanowski, Szmatiuk, Bednarek, Labukas (70' Tshibamba), Mrowiec (80' Burkhardt), Ława (63' Budziński), Bożok, Mawaye, Trytko.

Korona Kielce: Małkowski - Jędrzejczyk, Stano, Hernani, Mijailović, Kiełb (78' Tataj), Vuković, Markiewicz, Sobolewski (90+2' Kaczmarek), Edi (60' Maliszewski), Gajtkowski.

Żółte kartki: Kowalski, Tshibamba, Ulanowski (Arka) oraz Vuković, Cierzniak, Małkowski, Maliszewski (Korona).

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Ocena meczu: 2,5. Spotkanie niegodne boisk ekstraklasy. Chaotyczna gra, mnóstwo niedokładności i kopaniny. Mały plusik za grę Korony, która w odróżnieniu od gospodarzy starała się grać kombinacyjną piłką po ziemi. Arkowcy oprócz ambicji nie pokazali nic godnego uwagi i coraz bardziej muszą oswajać się z myślą o degradacji.

Źródło artykułu: