Hańba! - komentarze po meczu Motor Lublin - Wisła Płock

Po ostatnim gwizdku sędziego gospodarze nie byli rozmowni i opuszczali boisko z opuszczonymi głowami. Głos zabrał kapitan Michał Maciejewski. Przeciwstawne emocje panowały w obozie Nafciarzy, którzy zwyciężyli rzutem na taśmę, w ostatniej minucie strzelając bramkę na 4:3.

Jan Złomańczuk (trener Wisły): Stalowa Wola i Lublin są blisko, więc zdecydowaliśmy się trenować w Nałęczowie, żeby nie tracić sił na przemieszczanie się autokarem. Planowaliśmy z tego wyjazdu minimum cztery punkty. Gdy zobaczyłem boisko to powiedziałem: Dramat całkowity! Jakość płyty boiska jest na poziomie IV-V ligi. Moi chłopcy też tego się bali. Niestety na początku dwa błędy formacji defensywnej spowodowały, że mecz był praktycznie ustawiony. Wszedł młody Sekulski, strzelił z bodajże 20. metrów i bramkarz nie zareagował. Zdobyliśmy kontakt, który za chwilę straciliśmy. Przy stanie 3:1 przypomnieliśmy sobie mecz z Łęczną, gdzie było dużo walki od pierwszej do ostatniej minuty. Tutaj podjęliśmy tę walkę dopiero w drugiej fazie spotkania. Chwała zawodnikom za to, ponieważ parę akcji było ciekawych. Cieszę się, że zespół grał do końca.

Łukasz Juszkiewicz (pomocnik Wisły): Szczęście uśmiechnęło się do nas, bo pierwsza połowa nie układała się po naszej myśli. Na drugą połowę wyszedł inny zespół. Usłyszeliśmy trochę cierpkich słów w szatni. Wiedzieliśmy, że nie mamy nic do stracenia, musimy zrobić wszystko, żebyśmy chociaż nie przegrali. Może w niektórych meczach graliśmy ładnie, jak z ŁKS, Widzewem czy Wartą, a przegrywaliśmy. Teraz to się odwróciło, ale ważne, że są trzy punkty. Gdybyśmy grali na innym terenie, to mecz wyglądałby inaczej, bo boisko jest tragiczne, jak na tę klasę rozgrywkową. Trzeba było szukać długich podań i gra opierała się bardziej na walce, niż na płynnych akcjach. Po tej bramce na 3:2 Motor troszeczkę opadł z sił i starali się nie stracić kolejnych goli.

Marcin Nowacki (pomocnik, strzelec czwartej bramki dla Wisły): Powiedzieliśmy sobie, że gramy do końca, niezależnie od tego, co by się działo. Wiedzieliśmy, że Motor jest do ogrania, a bramki stracone na początku zburzyły nasze założenia taktyczne. Podnieśliśmy się, zaangażowanie było na maksa. W szatni było głośno w przerwie. Wyszliśmy na drugą połowę z myślą o tym, żeby ten mecz wyciągnąć. W końcu uśmiechnęło się do nas szczęście zarówno w Stalowej Woli, jak i w Lublinie. Wygraliśmy dwa ciężkie mecze na wyjeździe, które spowodowały, że zrobiliśmy jeden krok w kierunku utrzymania. Gdybyśmy pierwsi strzelili bramkę, to myślę, że Motor by się nie podniósł i wygralibyśmy zdecydowanie. Na gorąco wydaje mi się, iż rywale jedyne zagrożenie stwarzali po stałych fragmentach gry.

Mariusz Solecki (napastnik, strzelec dwóch bramek dla Wisły): Podnieśliśmy się z kolan. Ja jeszcze nie grałem takiego meczu. Cieszymy się, że wygraliśmy, bo punkty są nam potrzebne jak woda. W szatni powiedzieliśmy sobie parę męskich słów. Wyszliśmy z wiarą w zwycięstwo i graliśmy do końca. Myślę, że będziemy walczyć do końca. Chcemy jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie.

Bogusław Baniak (trener Motoru): Nie będę mówił o meczu, bo Janek powiedział wszystko. Wstyd i hańba ze strony niektórych zawodników. Zadrwili z kibiców, nowej spółki, ze mnie. Powiem szczerze, że niektórym zawodnikom po dzisiejszym meczu, który był pojedynkiem o życie, to podziękowałbym. W związku z tym, że nasza siła kadrowa jest taka, a nie inna, to będziemy musieli jeszcze męczyć się z niektórymi panami, ale to będzie tylko do czerwca. To, jaką formę zaprezentował Dłoniak to wstyd! Pięć strzałów i cztery bramki. Białek przespał spotkanie, to następna wielka zagadka dla mnie. Zakpiliśmy z kibiców jako piłkarze i trenerzy. To jest hańba dla Motoru, który według mnie w tym momencie chyba spadł. Jeszcze będziemy walczyć, ale z pewnymi zmianami personalnymi w składzie. W końcówce się otworzyliśmy, wpuściłem napastnika, bo przy takiej sytuacji punktowej remis czy porażka z Wisłą Płock to prawie to samo. Jednak gdy było 3:3, to nie kpijmy z kibiców, którzy przebaczyliby stratę dwóch punktów, ale nie przebaczą kpiny! Mam tu na myśli Dłoniaka czy Carlosa. To jest przecież jakaś paranoja to, co stało się w ostatnich sekundach meczu.

Michał Maciejewski (obrońca, kapitan Motoru): Jestem w szoku! Bramki straciliśmy, jak na podwórku, jak w juniorach. Brakowało konsekwencji, wzięcia na siebie ciężaru gry. Mecz był praktycznie na remis, powinniśmy spokojnie dowieźć ten wynik do końca, kontrolować sytuację. Po wyniku 3:4 będzie bardzo ciężko się utrzymać.

Źródło artykułu: