Dziesięć punktów dopisali do swojego konta podopieczni Bogusława Baniaka w sześciu ostatnich spotkaniach. Nie pozwoliło to jednak na awans choćby o jedną pozycję - lublinianie wciąż zajmują 17. miejsce. Na dziewięć kolejek przed końcem tracą dziesięć punktów do bezpiecznej strefy. Szanse na utrzymanie Motoru są nikłe. - Szkoda, bo ja też zacząłem wierzyć w to po meczu z Pogonią. W spotkaniu z Wisłą Płock byliśmy w niebie, a pod koniec znaleźliśmy się w piekle. Trzy punkty dawałyby nam ogromną nadzieję. Jak zawsze to mówiliśmy - tę nadzieję na następny mecz. Teraz te nadzieje może jeszcze nie prysły, bo będziemy nadal ten zespół prowadzić, modelować. Może niektórych byłby już czas przenieść do rezerw - analizuje trener Motoru.
W ostatniej kolejce lublinianie ulegli Nafciarzom 3:4, choć prowadzili 2:0 i 3:1, a decydującą bramkę stracili w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Słabo zaprezentowała się defensywa Motoru, co nie umknęło uwadze szkoleniowca. - Po trzytygodniowej przerwie tych wielkich chłopców z Lublina zmniejszyła Wisła Płock. Z gry w ogóle nie byliśmy gorsi od rywali, ale sami strzeliliśmy sobie bramki, nie obrażając zawodników Wisły Płock. Jesteśmy w punkcie wyjścia. Cieszę się z jednego powodu, że dwa razy strzeliliśmy trzy bramki u siebie, czego Motor dawno nie zrobił - ocenia Baniak.
Stan boiska przy Al. Zygmuntowskich 5 pozostawia wiele do życzenia. Nierówna murawa utrudnia konstruowanie akcji, czego lubelscy kibice są świadkami w każdym meczu. - Gdy zobaczyłem boisko to powiedziałem: Dramat całkowity! Jakość płyty boiska jest na poziomie IV-V ligi - nie owija w bawełnę Jan Złomańczuk, trener Wisły Płock. - Gdybyśmy grali na innym terenie, to mecz wyglądałby inaczej, bo boisko jest tragiczne, jak na tę klasę rozgrywkową - dodaje Łukasz Juszkiewicz, pomocnik Nafciarzy. - Nie możemy mówić o jakiejś taktyce, składnych akcjach. Zanim przyjmie się piłkę na tym boisku, to już jej nie ma - przyznaje Baniak.