- Nie możemy dać się rozpędzić Polonii. To będzie mecz, w czasie którego zawodnicy muszą zostawić zdrowie na boisku i nie pozwolić pograć drużynie ze stolicy. Nie chcemy też dopuścić do szachów - mówił przed pojedynkiem Lenczyk. Tymczasem pierwsza akcja meczu pokazała, że to raczej goście z Warszawy będą rozdawać karty, kiedy bardzo aktywny przez całe spotkanie Janusz Gancarczyk z łatwością ograł obrońców Cracovii i wypracował sobie sytuację strzelecką. Jak się miało okazać, poloniści w pierwszej połowie bombardowali bramkę Łukasza Merdy niemal w każdym momencie, kiedy mieli ją w swoim polu widzenia. W 6. minucie Łukasz Trałka dopadł do odbitej na 35. metr piłki i huknął z półwoleja, a Cracovię od straty gola uchroniła tylko świetna robinsonada Merdy. Później nad poprzeczką jego bramki uderzali Daniel Gołębiewski i Łukasz Piątek i chociaż były to strzały nieskuteczne, to Oresta Lenczyka powinna niepokoić łatwość z jaką Polonia stwarzała sobie okazje.
Jeśli już Cracovii udawało się przenieść ciężar gry na połowę przeciwnika, to tylko po to, by po chwili po karygodnych błędach móc jedynie liczyć na postawę Merdy. Tak było w 20. minucie, kiedy Piotr Polczak nie porozumiał się ze Sławomirem Szeligą, dzięki czemu Gołębiewski pognał w ich pole karne i huknął z 14 metrów w stronę dalszego słupka. Tylko dzięki refleksowi Merdy Pasy w tym momencie jeszcze nie przegrywały. Trzy minuty później obrońcy Cracovii powinni dziękować natomiast Piątkowi, który stojąc tuż przed bramką krakowian nie spodziewał się, że żaden z trzech rywali nie przejmie lecącej obok nich piłki. Dalej Cracovia była tylko tłem dla Polonii. Zgodnie z wspomnianą wyżej zasadą, Pasy w 30. minucie zawiązały kuriozalnie zakończony atak pozycyjny. Mateusz Klich prowadził piłkę na połowie Polonii i chcąc minąć Łukasza Skrzyńskiego, wpadł na Mariusza Sachę, który przewrócił się pod nogi kolegi z drużyny po starciu ze "Skrzynią". Sędzia Mariusz Trofimiec nie przerwał gry, więc obrońca Polonii ruszył z kontratakiem. Skrzyński przypomniał sobie, jak przez wiele lat występował na pozycji środkowego pomocnika i wyśmienitym prostopadłym podaniem uruchomił Gancarczyka. Ten w polu karnym Cracovii odegrał piłkę Gołębiewskiemu, który wpakował ją do pustej bramki. Gospodarze na straconą bramkę w ogóle nie zareagowali. Nadal grali apatycznie i bez pomysłu. Dopiero w 44. minucie oddali pierwszy strzał w kierunku bramki Polonii, a minutę później niespodziewanie wyrównali. Po dośrodkowaniu Klicha z prawej strony pola karnego Radosław Matusiak sprytnym strzałem po ziemi pokonał Michała Gliwę. - Prawdopodobnie w tym momencie nasze szczęście już się skończyło - powie później Lenczyk.
Po przerwie obraz gry na chwilę uległ zmianie. Cracovia początkowo rzuciła się do odrabiania strat, ale kolejne strzały Matusiaka i Bartosza Ślusarskiego szybowały nad poprzeczką bramki Polonii. - Ściągając ich, pozbawiłem się armat? Ale czy te armaty miały lufy? Matusiak i Ślusarski zagrali słabszy mecz, nie da się ukryć - mówił trener Cracovii. Polonii udało się przeczekać szturm Pasów i sama zadała decydujący cios. W 72. minucie Georgij Owsjannikow sfaulował ok. 30 metrów od bramki Cracovii Adriana Mierzejewskiego. Pozornie niegroźna sytuacja okazała się kluczowa dla losów pojedynku. Do piłki podszedł Tomasz Brzyski i kapitalnym strzałem nad murem umieścił piłkę tuż przy słupku bramki Pasów. Łukasz Merda wyciągnął się, jak struna, ale nie zdołał dolecieć do piłki. Lenczyk miał o to pretensje do bramkarza: - Nie wiem, czy to był strzał życia. To była duża odległość, trzech naszych zawodników było w murze. Poza tym do takiej piłki można było zdążyć na piechotę.
Bramka podłamała gospodarzy, którzy pozbierali się dopiero w końcówce meczu , kiedy wypracowali sobie dwie doskonałe okazje do wyrównania. Najpierw Jakub Kaszuba kilka metrów przed bramką Polonii wyskoczył do piłki zagranej z głębi pola, ale zamiast próbować trącić ją głową, pochylił się i Gliwa spokojnie ją złapał. Po chwili Marek Wasiluk znalazł się w wymarzonej sytuacji, ale dwumetrowy stoper Pasów stojąc w polu bramkowym rywali uderzył zbyt lekko i piłka nie doleciała nawet do linii bramkowej. W obu tych sytuacjach partnerom dogrywał Mateusz Klich.
Polonia w ostatnich tygodniach zrobiła ogromny krok w stronę utrzymania się w lidze, ale tabela w dolnej części jest tak bardzo spłaszczona, że w dalszym ciągu spadku z ekstraklasy musi obawiać się siedem ekip, w tym właśnie Czarne Koszule i Cracovia. Te drużyny łączy teraz jednak nie tylko identyczny dorobek punktowy i sytuacja w tabeli, ale i układ ostatnich gier. We wtorek oba zespoły zagrają w derbowych meczach odpowiednio z Legią i Wisłą, a w ostatniej kolejce zmierzą się z przedstawicielami Górnego Śląska - Polonią Bytom i Piastem Gliwice.
- Teraz zagramy derby Warszawy z Legią. Chcemy wygrać i mieć spokój - zapowiada Bakero. Lenczyk z mniejszą wiarą podchodzi do Świętej Wojny: - Bardzo poważnie skomplikowaliśmy sobie sytuację w tabeli. Jeżeli w drużynie są tacy, którzy uważają, że mecz z Wisłą będzie tym, w którym będziemy zdobywali punkty, to z ogromną ciekawością czekam na to spotkanie.
Cracovia - Polonia Warszawa 1:2 (1:1)
0:1 - Gołębiewski 30'
1:1 - Matusiak 45'
1:2 - Brzyski 72'
Składy:
Cracovia: Merda - Sasin, Polczak, Wasiluk, Moskała (67' Pawlusiński) - Sacha, Klich, Szeliga, Owsjannikow - Ślusarski (79' Suworow), Matusiak.
Polonia Warszawa: Gliwa - Mynar (80' Sokołowski), Jodłowiec, Skrzyński, Brzyski - Gancarczyk (65' Mąka), Andreu, Piątek (59' Sarvas), Trałka, Mierzejewski - Gołębiewski.
Żółte kartki: Klich (Cracovia) oraz Mąka (Polonia).
Sędzia: Mariusz Trofimiec (Świętokrzyski ZPN).
Widzów: 2 000
Ocena meczu: 4.0 - Mimo niezbyt wygórowanego poziomu taktycznego, spotkanie na Suchych Stawach mogło się podobać. Piłkarze obu drużyn stworzyli masę sytuacji bramkowych, a trafienie Tomasza Brzyskiego byłoby ozdobą każdego meczu na świecie.