Opiekun gości, Grzegorz Kowalski rozpoczął swoją wypowiedź od zdania, które trafia w sedno. - Uważam, że byliśmy zespołem, który bardziej chciał wygrać. Zaprezentowaliśmy większą determinację niż rywale. Od początku rundy spisujemy się solidnie, gramy ofensywnie, ze sporą agresją i bez kalkulacji. Trzy punkty, które zdobyliśmy w Poznaniu, mają niebagatelne znaczenie dla losów naszego utrzymania.
MKS zwyciężył, mimo że jako pierwsi gola strzelili Zieloni. - Spotkanie nie ułożyło się dla nas najlepiej. Od początku uzyskaliśmy przewagę, ale straciliśmy bramkę z niczego. Najważniejsze jednak, że zespół nie zwątpił w możliwość osiągnięcia korzystnego rezultatu i dalej robił swoje. Później, gdy prowadziliśmy 3:1, podświadomie cofnęliśmy się i zaczęliśmy szanować piłkę. Nie było jednak kurczowej obrony, dlatego uważam, że nasz triumf jest jak najbardziej zasłużony - dodał Kowalski.
W zupełnie innym nastroju był Marek Czerniawski, który po raz kolejny w tej rundzie przyszedł na konferencję prasową tłumaczyć się z porażki. - Pod względem sytuacji strzeleckich trzeba przyznać, że drużyna z Kluczborka była lepsza. Niestety w momencie gdy udało nam się objąć prowadzenie, uwierzyliśmy, że zrobiliśmy już wszystko, co jest konieczne do zgarnięcia trzech punktów. Tymczasem MKS się podniósł, dość łatwo doprowadził do wyrównania, a następnie wykorzystał nasze błędy i w ostatniej akcji pierwszej połowy trafił po raz drugi. Sytuację tą można określić jako kuriozum. Daliśmy się skontrować po rzucie rożnym i rywale zaatakowali w proporcjach czterech na jednego. Jakby tego było mało, tuż po rozpoczęciu drugiej części spotkania straciliśmy trzeciego gola i praktycznie było po meczu. Później mieliśmy kilka okazji, by polepszyć wynik, ale to nie zmienia ogólnego obrazu gry - stwierdził szkoleniowiec Warty.
Spore zdziwienie wśród obserwatorów wywołało zdarzenie z 59. minuty. Wówczas Czerniawski zdjął z boiska dobrze spisującego się Abrahama Loligę i zastąpił go nominalnym obrońcą, Błażejem Jankowskim (przy wyniku 1:3). - Dzięki tej zmianie Tomasz Magdziarz został przesunięty do przodu. Błażeja natomiast chciałem wykorzystać przy stałych fragmentach. Wiedziałem, że w końcówce inicjatywa będzie należeć do nas i kilka okazji do strzałów się pojawi. Niestety ta taktyka nie wypaliła, bo przegraliśmy mecz - dodał opiekun Zielonych.