Trener Dariusz Pasieka zdawał sobie sprawę z siły ofensywnej drużyny z Bełchatowa. Motorem napędowym akcji zespołu prowadzonego przez trenera Ulatowskiego jest bowiem niezwykle szybki i wszędobylski Dawid Nowak. To właśnie przed tym piłkarzem przestrzegał swoich podopiecznych opiekun Arki. - W formacji ofensywnej jest nieobliczalny Nowak, który świetnie czuje się w grze z kontry. Jest to jeden z nielicznych zawodników w Polsce, który potrafi wykorzystać swoją szybkość w kontrataku, co zresztą już nieraz udowodnił. Na pewno będziemy musieli na niego bardzo uważać - mówił przed meczem.
Receptą na powstrzymanie Nowaka miała być zmiana ustawienia. Pasieka zrezygnował ze swojego ulubionego wariantu "4-4-2", który zastąpił "4-1-4-1". Miało to ograniczyć ofensywne zapędy piłkarza GKS-u. - Zmieniliśmy taktykę z tego względu, że w ostatnich meczach traciliśmy sporo bramek i nie graliśmy na zero z tyłu. Zależało więc nam na tym, aby zabezpieczyć defensywę. Wiedzieliśmy, jak groźny w ataku jest Dawid Nowak, dlatego też Marcin Budziński wspomagał środkowych obrońców - podkreślił opiekun Arki.
Takie ustawienie to większe pole manewru dla dwójki środowych pomocników, Bartosza Ławy, a także Filipa Burkhardta. Mając wsparcie z tyłu mogli zagrać nieco wyżej, stosując przy tym wysoki pressing na przeciwniku. - Mając wsparcie w tyłach większe pole manewru miał Bartek Ławy i Filip Burkhardt, którzy mogli zagrać nieco wyżej. Dobrze to się sprawdziło - cieszył się Dariusz Pasieka. - Joel sterował tym pressingiem, bo w Holandii grał on w ustawieniu 4-3-3 i wie jak ma grać i zachowywać się środkowy napastnik. Udało nam się dobrze to rozwiązać - kontynuował opiekun gdynian.
Taktyka zastosowana w meczu z GKS-em nie jest nowością. Arka zagrała tym ustawieniem już w meczu z Lechem Poznań, a także Legią Warszawa. Oba te pojedynki zakończyły się jednak porażkami żółto-niebieskich. Teraz z kolei udało się w końcu wygrać. - Niestety nie jesteśmy w stanie zagrać z taką konsekwencją przez cały mecz. Stąd też prawdopodobnie wynika nasze miejsce w tabeli. Widać, że drużyna taki styl gry "załapała" - komentował Pasieka.
Na koniec zaś spuentował: - Takim ustawieniem graliśmy już w Poznaniu z Lechem czy w Warszawie z Legią. Ważne są punkty. My obraliśmy taką, a nie inną drogę, aby je zdobyć. Są powody do zadowolenia. W końcówce zagraliśmy już va bank z trzema napastnikami. Nie mieliśmy nic do stracenia, bo punkt nam nic nie dawał - zakończył.