Wiślacy rozbici i bez wiary w uśmiech losu

- Mistrzostwo wymyka nam się z rąk - rzucił kapitan Wisły Kraków, Arkadiusz Głowacki po porażce z Koroną Kielce poniesionej 1 maja. "Głowa" wypowiedział te słowa w momencie, kiedy Biała Gwiazda miała 4 punkty przewagi nad drugim w tabeli Lechem Poznań. 10 dni później okazały się prorocze.

W tym artykule dowiesz się o:

W czasie "minuty, która zmieniła historię ligi" - jak nazywa się godzinę 20:51 11 maja 2010 roku - Kolejorz najpierw zapewnił sobie zwycięstwo w spotkaniu z Ruchem Chorzów, a chwilę później na Suchych Stawach Mariusz Jop samobójczym strzałem pokonał Marcina Juszczyka, czym doprowadził do remisu w 181. Wielkich Derbach Krakowa. Rozstrzygnięcia te spowodowały, że na ostatniej prostej krakowianie stracili na rzecz Lecha fotel lidera, na którym zasiadali nieprzerwanie od 3. serii spotkań!

- Takie sytuacje się w piłce zdarzają, ale kto spodziewał się, że to przytrafi się nam. Czujemy wielki żal, aż trudno cokolwiek powiedzieć. Większość meczu toczyła się pod nasze dyktando. Cracovia była głęboko schowana i liczyła głównie na stałe fragmenty - mówił z kolei po tym meczu Głowacki. Kapitan Wisły w pierwszej połowie spotkania trafił do bramki Cracovii po dośrodkowaniu Patryka Małeckiego, ale sędzia Dawid Piasecki - słusznie zresztą - orzekł, że Łukaszowi Merdzie interwencję uniemożliwił Marcelo, uciekając się do faulu. - Sędzia tłumaczył, że był faul na bramkarzu - dodaje Głowacki, a jego słowa potwierdza bramkarz Pasów: - Był faul. Sędzia już wcześniej zwracał na to uwagę rywalowi, który wchodził do bramki a potem wyskakiwał i specjalnie mnie spychał żebym nie mógł wyjść na długi słupek. Tak było w tej sytuacji. Sędzia dobrze to zauważył i bramka padła już po gwizdku.

- Teraz tylko i wyłącznie płaczemy. Jesteśmy załamani. Atmosfera jest fatalna. Pozostało nam tylko i wyłącznie wierzyć, że to szczęście będzie przy nas w sobotę - mówił Paweł Brożek odwołując się do kilku niewykorzystanych przez Wisłę sytuacji podbramkowych. Z kolei Łukasz Garguła, który w dalszym ciągu nie może doczekać się powrotu na boisko i wtorkowy mecz oglądał w towarzystwie dziennikarzy, komentuje: - Gdybanie jest bez sensu. Nic już tego nie zmieni. Można było wykorzystać sytuacje, ale to żadne pocieszenie, że byliśmy zespołem teoretycznie lepszym. Jak "Guła" ocenia atmosferę derbowego pojedynku? - Widać po zawodnikach taką złość, której ja nigdy wcześniej nie widziałem, grając w innej drużynie. Widać, że piłkarze bardzo przeżywają derby. W takim meczu gra się nie na 100, a na 120 procent. Widać też, że kibice - delikatnie mówiąc - nie przepadają za sobą - mówi 29-letni pomocnik i dodaje ze zdziwieniem: - Jednak zachowanie zawodników Cracovii w szatni, którzy krzyczą i skandują: "mistrz, mistrz Kolejorz" to chyba lekka przesada. Szanujemy się na boisku, powinniśmy szanować się i poza nim.

Wiślacy mają jeszcze cień szansy na mistrzostwo. Potrzebują do tego jednak swojego zwycięstwa nad wciąż walczącą o utrzymanie Odrą Wodzisław Śląski w ostatniej kolejce (remis nic im nie daje, bowiem mają gorszy bilans meczów bezpośrednich z Lechem) oraz remisu lub porażki Kolejorza z Zagłębiem Lubin. Jednak w ich wypowiedziach nie czuć sportowej złości, a raczej pogodzenie się z losem. Podobnie było po klęsce z Levadią Tallin w eliminacjach do Ligi Mistrzów oraz po kolejnych niespodziewanych porażkach w ciągu sezonu.

- To ciężki dla nas moment, ale powiem tak – naszym obowiązkiem jest wygrać z Odrą - zapewnia Głowacki. Mniejszym optymistą jest jednak Henryk Kasperczak, który swoją wypowiedź na konferencji prasowej po wtorkowym meczu zaczął od słów "jesteśmy załamani", by później również nie tryskać optymizmem: - Lech będzie robił wszystko, żeby wygrać z Zagłębiem Lubin. Myślę, że nie będzie chciał stracić swojej pozycji. To dla nas wielka strata. Te dwa punkty mogą zadecydować o mistrzostwie Polski.

- Nadzieja pozostała, ale zdaję sobie sprawę z tego, że szanse na to, żeby Lech nie zdobył kompletu punktów u siebie, są bardzo małe. Nasz wynik z Cracovią - który uważam za porażkę - i zwycięstwo Lecha w Chorzowie w takich okolicznościach daje im niesamowitego kopa - to z kolei komentarz Mariusza Jopa, który we wtorek stał się dla kibiców Wisły ucieleśnieniem wszystkiego, co najgorsze. - Muszę z tym jakoś żyć - ripostuje były reprezentant Polski.

Rozgoryczeni kompletnie beznamiętną postawą piłkarzy po kolejnych porażkach, sympatycy Wisły odwiedzili ich na jednym z treningów po derbach. "Czy wygracie, czy przegracie i tak wszystko w ..... macie" - głosił transparent, którym skomentowali zaangażowanie podopiecznych Henryka Kasperczaka w mijającym sezonie.

Źródło artykułu: