Największym problemem ekipy ze stolicy Wielkopolski jest gra defensywna. Poznaniacy strzelają bramki, mimo że nie stwarzają aż tylu sytuacji co jesienią. Skuteczność z przodu jest jednak niweczona przez katastrofalną postawę w tyłach. W jedenastu wiosennych meczach Warta straciła aż 21 goli. Większość z nich pada po błędach powielanych niemal w każdym spotkaniu. Marek Czerniawski nie ukrywa, że właśnie ta przypadłość przyprawia go o największy ból głowy, zwłaszcza że linia obrony od wielu miesięcy występuje w podobnym zestawieniu i w przeszłości tak często się nie myliła.
- Tracimy dużo bramek i bardzo nad tym ubolewam. Chciałbym jednak raz jeszcze zaznaczyć, że pół roku temu byliśmy silniejsi i w ofensywnie, i w tyłach. Z przodu mieliśmy Marcina Klatta, który znakomicie uzupełniał się z Piotrem Reissem, natomiast dostępu do bramki strzegł Adrian Bartkowiak. Runda wiosenna pokazała, jak bardzo nam tych piłkarzy brakuje. Mimo to jednak zgadzam się z krytycznymi głosami, że dajemy sobie strzelać zbyt wiele goli. Jeśli u siebie dwukrotnie trafia się do siatki rywala, to po prostu nie można przegrać meczu, a nam taka historia zdarzyła się już niejeden raz - powiedział opiekun Warty.
Zdecydowanie najpoważniejszym problemem Zielonych jest fakt, że wszyscy przeciwnicy wbijają im gole w taki sam sposób i błędy te nie są naprawiane. W kilku spotkaniach z rzędu poznański zespół tracił bramki po stałych fragmentach gry przy bardzo słabym kryciu. - Nie ulega wątpliwości, że gra obronna jest zła. Ale niestety ja butów nie założę i nie będę zastępował zawodników na boisku. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ciągle dajemy się zaskakiwać przy rzutach rożnych. To są takie momenty, że jest czas, by odpowiednio się ustawić i przypilnować gracza, za którego się odpowiada. Nie mam żadnego wpływu na to, czy piłkarze wykonają założenia taktyczne. Siedząc na ławce, nie mogę zarzucić wędki i przestawić któregoś ze swoich podopiecznych w inne miejsce. Doskonale wiem, jaki jest problem i w jaki sposób tracimy gole. Mogę zapewnić, że na treningach poświęcamy na to bardzo dużo czasu - oznajmił Czerniawski.
Efekty tej pracy są jednak marne. Wśród kibiców Warty narasta frustracja, trybuny na ostatnich meczach świecą pustkami, a sytuacja w tabeli staje się dramatyczna. - Mam świadomość, że drużyna nie spełnia oczekiwań. Wierzę jednak, że w końcu wyciągniemy odpowiednie wnioski i przestaniemy przegrywać spotkania na własne życzenie. W najbliższej kolejce jedziemy do Zabrza i musimy zmotywować się na tyle, by zdobyć tam jakieś punkty. Łatwo nie będzie, ale powalczymy i nikt nie spuści głowy. W Nowym Sączu i Szczecinie też skazywano nas na porażki, a potrafiliśmy przywieźć z tych miast remisy. Na razie czujemy się przygnębieni, lecz jestem przekonany, że niebawem nasi kibice będą mieli powody do uśmiechu - zakończył szkoleniowiec Zielonych.