O tym, że w Warcie Poznań nie dzieje się najlepiej wiadomo nie od dziś. - Klub jest opuszczony przez miasto. Lokalne władze całą uwagę skupiają na Lechu, co jest zrozumiałe, a Wartę w Poznaniu traktuje się nieco po macoszemu - wyjaśnił lider Zielonych, Piotr Reiss. Opuszczeni przez magistrat podopieczni trenera Marka Czerniawskiego pokazali wielką determinację i ambicję, pokonując na wyjeździe pretendenta do awansu zapewnili sobie ligowy byt.
- Górnik to bardzo silna drużyna, której należy się awans i myślę, że jest on tylko kwestią czasu. Wiem, że gospodarze chcieli wygrać już z nami i świętować powrót do ekstraklasy, ale my popsuliśmy to święto. Myślę, że wtorek, kiedy przypada Dzień Dziecka też będzie fajnym dniem dla zabrzan do fetowania awansu - mówił ze śmiechem 38-letni napastnik poznaniaków.
Warta to klub, który boryka się z ogromnymi problemami finansowymi i organizacyjnymi. - Gry w Lechu i w Warcie nie da się w ogóle porównać. To są dwa inne światy. W Warcie mamy przeciętną drużynę, która spokojnie może zajmować miejsca w środku tabeli pierwszej ligi. W klubie nie wszystko jest na odpowiednim poziomie. Na mecz do Zabrza musieliśmy jechać własnymi samochodami, bo klubu nie było stać na wynajęcie autokaru. To nie jest łatwa sytuacja, ale tylko dobrą grą możemy zwrócić na siebie uwagę sponsorów, którzy podniosą standardy w klubie - zauważył weteran ligowych boisk.
- Zapewniliśmy sobie utrzymanie i teraz będziemy chcieli powalczyć o jak najwyższą lokatę w tabeli. Ostatnio ciśnienie w klubie było duże, bo na boisku nam nie szło i nie umieliśmy przerwać słabej passy meczów bez zwycięstwa. Udało nam się to w meczu, w którym wszyscy skazywali nas na pożarcie. Takie zwycięstwa tworzą charakter drużyny, bo nie byliśmy zespołem od Górnika gorszym. Przed nami jeszcze dwa mecze w tym sezonie i będziemy chcieli w nich także zdobyć punkty. Limit wpadek już chyba wyczerpaliśmy. Czas wygrywać - zakończył Reiss.