Kamil Górniak: Pojedynek z GKP Gorzów Wlkp. był twoim pierwszym w wyjściowej jedenastce Floty w tej rundzie. Wszystko pokrzyżowała kontuzja.
Bartłomiej Piszczek: Zgadza się. Nie grałem praktycznie od listopada. To okres prawie pół roku. Cieszę się, że dostałem szansę w końcówce sezonu. Wszystko było już praktycznie zrobione, drużyna wywalczyła utrzymanie i trener wypuścił mnie w pierwszym składzie. Wystąpiłem u boku Sławomira Mazurkiewicza po raz pierwszy i myślę, że wyglądało to w miarę dobrze. Chcieliśmy wywalczyć w tym spotkaniu komplet punktów, ale jedno oczko też jest dobre. Trzeba się z tego cieszyć.
W przerwie zimowej trafiłeś do Floty i trener Petr Nemec liczył chyba, że będziesz grał w pierwszym składzie. Niestety ta kontuzja zmieniła plany waszego szkoleniowca, jak i twoje.
- Z tą kontuzją to chyba najgorszy okres w mojej karierze. Nie miałem wcześniej nic poważniejszego. Tutaj z drobnego urazu zrobiło się kilka miesięcy przerwy. Cieszę się, że w końcu wróciłem do zdrowia i mam nadzieję, że w nowym sezonie wywalczę miejsce w pierwszym składzie i będę podstawowym zawodnikiem Floty.
Czyli na przyszły sezon zostajesz w Świnoujściu?
- Tak. Mam jeszcze kontrakt ważny przez rok. Myślę, że uda mi się go do końca wypełnić jeśli tylko trenerzy, działacze czy kibice będą ze mnie zadowoleni. Wydaje mi się, że jeżeli tak się stanie to nie będzie potrzeby rozwiązywać ze mną przedwcześnie kontraktu.
W Świnoujściu w pewnym momencie było można rzec dramatycznie. Groziła wam nawet degradacja.
- Było nerwowo. Te pierwsze mecze nie wyglądały tak, jak miały wyglądać. W zimie przyszło sporo nowych zawodników i zbliżyliśmy się do strefy spadkowej. Przebudziliśmy się na szczęście, zaczęliśmy wygrywać u siebie i dlatego teraz mamy spokojną końcówkę. Widać jakie zespoły spadły. W strefie spadkowej jest jeszcze taka ekipa jak Wisła Płock i wydaje mi się, że ona też nie zdoła się uratować.
We Flocie warunki były dobre. Płacono pieniądze, byli dobrzy zawodnicy, ale problemem chyba był brak boiska do trenowania.
- Tutaj jest tylko jedno boisko, główne. Dodatkowo mamy murawę ze sztuczną trawą. Trzeba sobie radzić w takich warunkach. W czerwcu ma dojść do zmiany płyty. Plusem jest na pewno wypłacalność klubu, pieniądze mamy na czas. Trzeba się z tego cieszyć. Dużo klubów zmaga się z problemami. Graliśmy teraz z GKP, które na rozgrzewkę wyszło w koszulkach z napisem "gramy za darmo". Cieszę się, ze w Świnoujściu wszystko jest poukładane.
Trener Nemec podczas konferencji w Stalowej Woli mówił, że tak różowo aż nie jest. W zimie trzeba było sprzedać kilku graczy, żeby klub mógł normalnie funkcjonować.
- Wiadomo, że Flota nie jest bogatym klubem. Liczą tu, że ktoś się może właśnie wybije, sprzeda się go do lepszego zespołu i będzie można funkcjonować. Można powiedzieć, że w porównaniu do tego co miałem w Stalowej Woli, to jest niebo a ziemia. W Stali trzeba było się o wszystko prosić, a we Flocie płacą nam regularnie. Mamy premie i nie mogę narzekać.
Przed wami mecz z Podbeskidziem, które broni się przed spadkiem. Będzie kolejka cudów?
- My gramy o zwycięstwo, gdyż walczymy o pieniądze dla siebie. Chcemy wskoczyć na szóste miejsce w tabeli. Nie interesuje nas to, o co grają Górale, kto spadnie z ligi. Ważna jest Flota.
Z pierwszej ligi spadają cztery zespoły ze wschodniej części Polski, gdyż Wisłę Płock można chyba już też traktować jako spadkowicza. Widać tą różnicę między wschodem a zachodem, nawet w ekstraklasie, gdzie z tej części kraju jest tylko Jagiellonia Białystok.
- Tak się teraz złożyło, że wszystkie drużyny, które spadają są z tej strony Polski. Nie wiem czym to jest spowodowane. Nie umiem tego wytłumaczyć.
Masz porównanie, gdyż wcześniej grałeś w Stalowej Woli i tam również było różnie, raz lepiej, raz gorzej.
- To chyba jest problem w sponsorach. Ta strona wschodnia jest biedniejsza od zachodniej. W Stalowej Woli przez ostatni rok był dramat. Z drugiej jednak strony jest przykład Wisły Płock. Ta są pieniądze, zawodnicy a praktycznie już także spadli. We Flocie mamy kontrakty może nie za wysokie, podobne do tego co było w Stali, ale mamy regularnie płacone. I to jest najważniejsze, żeby one były i nie trzeba było się prosić o nie.
W tym sezonie pierwsza liga była dość dziwna. W obecnych rozgrywkach do utrzymania potrzeba było ponad 40 oczek, o uniknięcie spadku walczyło ponad pół ligi a o awans oprócz Widzewa też kilka ekip.
- Ta liga była wyrównana. Nie trzeba być już dobrą technicznie drużyną, tylko trzeba walczyć i angażować się w to, co się robi na boisku. Najważniejsza jest ambicja. Można wygrać z każdym jeśli dobrze mentalnie podejdzie się do zawodów. Dlatego tak to się wszystko wyrównało. Jest sporo młodych graczy, którzy wkładają sporo serca w grę i są efekty. Faktycznie dużo punktów trzeba było zdobyć. W poprzednim sezonie spadało sześć drużyn, a pewne utrzymanie dawało 36 oczek. Trzeba się z tego cieszyć, bo mecze są bardziej atrakcyjne dla oka i emocjonują do końca.
Do ostatniej kolejki trwa właśnie walka o utrzymanie. Walczą o nie trzy drużyny.
- Spaść może jeszcze Dolcan Ząbki, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Wisła Płock. Wydaje mi się, że Nafciarze będą mieli największy problem, gdyż w Szczecinie będzie im bardzo ciężko o zdobycie pełnej puli. Myślę, że tutaj sprawa jest przesądzona, ale dopóki piłka w grze to wszystko jest możliwe.