Kiełb pochodzi bowiem z Siedlec, gdzie wszyscy kibicują Legii Warszawa, a konflikt między kibicami ze stolicy i z Poznania jest powszechnie znany. - Nie będę ukrywał, że jeździłem na mecze Legii - przyznał piłkarz w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
- Ojciec mnie zabierał. Byłem na przykład na hicie przeciwko Wiśle Kraków. Legia wygrała 1:0, bodajże Bartek Karwan strzelił wtedy gola. Sytuacja zrobiła się jednak taka, że poszedłem do Korony Kielce. Koledzy z Siedlec nie byli zadowoleni. A gdy się teraz dowiedzieli, że idę do Lecha, to niektórzy przestali się do mnie odzywać. Mówię poważnie - przyznał Kiełb.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.