Katowiczanie do przerwy prowadzili z zespołem Piasta, ale po zmianie stron wyraźnie uszło z nich powietrze. W drugiej połowie ani razu nie zagrozili bramce strzeżonej przez Krzysztofa Kozika. - Nie wydaje mi się, abyśmy po przerwie zagrali słabiej. Nie chcę się rozwodzić nad tym, co się stało. Piłkarze Piasta oddali strzały życia. Najpierw Kuba Smektała, później Sławek Szary. Ciężko było cokolwiek zrobić przy tych bramkach - skomentował mecz 22-latek.
Gliwiczanie mieli zdecydowanie więcej z gry, częściej też przedostawali się pod pole karne rywala. Po zmianie stron ich dominacja na boisku nie podlegała już żadnej dyskusji. Z czego to wynikało? - W drugiej połowie chcieliśmy się skupić przede wszystkim na defensywie i kontrować rywala. Ta bramka Smektały podcięła nam skrzydła, a Piast złapał wiatr w żagle i grało mu się dużo łatwiej. Cały czas staraliśmy się realizować założenia taktyczne. Chcieliśmy wywieźć stąd chociaż punkt, ale co mogliśmy zrobić przy takim uderzeniu z wolnego? - rozkłada ręce pomocnik Gieksy.
Grzegorz Goncerz nie zgadza się z opinią tych, którzy twierdzą, że Piast tamtego wieczora zasłużył na zwycięstwo. - Może i Piast przeważał, dłużej utrzymywał się przy piłce, ale poza tymi niesamowitymi strzałami innych sytuacji nie miał - wyjaśnia zawodnik. 22-latkowi najwyraźniej umknęła sytuacja z 67. minuty, kiedy to Adrian Klepczyński trafił w poprzeczkę.
Gieksa słabo rozpoczęła sezon. W dwóch meczach ugrała zaledwie punkt. Nie takiego początku spodziewano się przy Bukowej. - Taka jest piłka. My się nie załamujemy. W każdym meczu staramy się walczyć o trzy punkty, ale tym razem szczęście było po stronie Piasta. Przed nami kolejne spotkanie i skupiamy się już na nim - kończy Goncerz.