Prowadzący po raz pierwszy zawody w polskiej ekstraklasie Paweł Raczkowski z Warszawy wyrzucił z boiska gracza gości uznając, że ten z premedytacja zaatakował w powietrzu wyprostowaną nogą Argentyńczyka. Można się jednak zastanawiać czy zbytnio nie pośpieszył się z oceną celowości w działaniu Norambueny. Wszystko odbyło się przy próbie wybicia przez Chilijczyka lecącej w powietrzu piłki i obrońca Jagi miał naprawdę niewiele czasu na schowanie nogi, na którą nadział się lub został trafiony (w zależności od opinii) napastnik Śląska, który zresztą był bardzo blisko. - Może i był tam faul, ale czy na pewno na czerwoną? - zastanawiał się po spotkaniu Adam Matysek, który oglądał ten pojedynek z trybun. Zresztą były reprezentacyjny golkiper nie wypowiadał się pochlebnie o pracy arbitrów. - Poziom sędziowania był słaby, a prowadzący te zawody kompletnie nie czuli gry, zwłaszcza liniowy, który nie wiedział co się dzieje - stwierdził krytycznie.
Z decyzją arbitra nie zgadzał się też Hermes. - Byłem blisko tej sytuacji i nie widziałem tam zagrania na czerwoną kartkę. Nawet sędzia nie gwizdał od razu tylko zasugerował się zdaniem liniowego - stwierdził Brazylijczyk i dodał - Trzeba się odwoływać od tej decyzji, bo Alexa może nam bardzo brakować.
Mimo gry w osłabieniu przez ostatnie minuty meczu Jagiellonia dowiozła wynik do końca i spotkanie zakończyło się podziałem punktów po bezbramkowym remisie.