Bartosz Ślusarski: Nie wiem, co ten sędzia gwizdał...

Na inaugurację nowego sezonu Cracovia przegrała u siebie ze Śląskiem Wrocław 2:3. Bohaterem Pasów mógł zostać Bartosz Ślusarski, który na kwadrans przed końcem gry trafił do siatki rywali na 3:3, ale sędzia Paweł Pskit z niezrozumiałych powodów w tym samym momencie kiedy piłka przekraczała linię bramkową, przerwał akcję.

- Obrońca chciał mnie wyprzedzić, zastawiłem się i przerzuciłem piłkę nad bramkarzem. Nie rozumiem dlaczego sędzia nie uznał tej bramki - dziwił się po spotkaniu Ślusarski. W 73. minucie po ładnym zagraniu Saidiego Ntibazonkizy "Ślusarz" wygrał w polu karnym rywali pojedynek z Amirem Spahiciem i stanął oko w oko z Marianem Kelemenem. Sędzia przerwał grę, kiedy zobaczył leżącego stopera Śląska. - Sędzia gwizdał dużo moich fauli. Nie chciałem z nim dyskutować, bo to nie ma sensu, ale kiedy gwizdnął w takiej sytuacji, zdenerwowałem się. To byłaby bramka na 3:3. Ja wiem, że sędziowie popełniają błędy, ale ten? Nic nie zrobiłem temu obrońcy, więc jeśli sędzia by chciał, mógł puścić grę - dodaje napastnik Pasów.

Ślusarski nie mógł uwierzyć, że Cracovia rozgrywając naprawdę niezłe zawody, potrafiła roztrwonić wypracowaną przewagę. - Mieliśmy dłuższy okres w pierwszej połowie, kiedy graliśmy dobrze. Po objęciu prowadzenia oddaliśmy jednak pole rywalom i oni to wykorzystali. To niedobrze, bo wygrywając u siebie, musimy prowadzić grę. Znowu popełniliśmy te same błędy w obronie. Tyle miejsca co miał Diaz w naszym polu karnym, to ja nie dostaję od rywali. Rozmawiałem już na ten temat z naszymi obrońcami. Trzeba sobie mówić takie rzeczy - komentuje Ślusarski.

Drugim zawodnikiem Cracovii, który na pewno zapamięta decyzje sędziego Pskita jest Piotr Polczak. 24-letni stoper Pasów najpierw w 15. minucie strzelił kapitalną bramkę, która dała Cracovii prowadzenie, by w doliczonym czasie gry za dwie żółte kartki wylecieć z boiska. Trzeba przyznać, że tym razem arbiter się jednak nie pomylił. - Dostałem dwie żółte kartki i nie chciałbym dyskutować, czy słusznie. Był to mecz walki i takie sytuacje mogą się zdarzyć. To działo się w samej końcówce, choć może ten drugi faul był niepotrzebny. Jeśli chodzi o bramkę, to ciężko coś więcej powiedzieć. Gdy wygrywa się mecz, strzelona bramka cieszy bardziej. Przy porażce można ją zapisać jedynie w statystykach - mówi Polczak.

- Boli porażka w takim meczu. Gdy objęliśmy prowadzenie, coś zepsuło się w naszej grze. W drugiej połowie próbowaliśmy coś strzelić, stwarzaliśmy sytuacje. Mateusz Klich trafił przecież w słupek. Żal porażki na inaugurację. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że początek jest bardzo ważny. Nie udało się, ale musimy podnieść głowy do góry. Nie możemy się załamywać. Trzeba wyciągnąć wnioski - dodaje obrońca Cracovii.

Komentarze (0)