Lech Poznań w kryzysie

Siedem meczów, jedno zwycięstwo, dwa remisy i dwie strzelone bramki - tak wygląda bilans Lecha Poznań w tym sezonie. Aspiracje wobec mistrza Polski były zdecydowanie większe, ale podopieczni Jacka Zielińskiego rozczarowują pod każdym względem. Szybko pożegnali się z Ligą Mistrzów, rozgrywki ekstraklasy rozpoczęli w słaby sposób, a ich szanse na awans do Ligi Europejskiej w takiej formie są niewielkie.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

W maju cały Poznań, Wielkopolska i wszyscy kibice Kolejorza byli w raju. Dzięki niesamowitej końcówce ligi Lech sięgnął po mistrzostwo Polski. Nadzieje na awans do Ligi Mistrzów były spore. Lech rozpoczął od zwycięstwa z Interem Baku, ale po porażce w rewanżu awansował po niesamowitym horrorze w rzutach karnych. W następnej rundzie lechitom zabrakło szczęścia i odpadli ze Spartą Praga, choć Czesi byli w zasięgu Kolejorza. Jakby tego było mało Lech nie zdobył Superpucharu Polski, a ligę rozpoczął od dwóch remisów. - Jesteśmy w dołku i to nie ulega wątpliwości - mówi Jacek Zieliński, trener Lecha, a wtóruje mu Ivan Djurdjević. - Wpadliśmy w lekki kryzys i nasza gra nie zachwyca. Mamy nadzieję, że szybko wrócimy na właściwe tory.

Najwięcej zastrzeżeń jest do formacji ofensywnej poznaniaków. W siedmiu meczach Lech zdobył tylko dwie bramki, co jest wynikiem katastrofalnym. - Skuteczność nadal jest naszą piętą achillesową. Idzie nam jak po grudzie. W piłce liczą się bramki, a my ich nie strzelamy, co jest dużym problemem - przyznaje Zieliński.

Zrzucenie winy słabej postawy poznańskiej jedenastki na napastników byłoby uproszczeniem sprawy. Cała drużyna jest w słabszej formie i gra zespołu się nie klei, przez co pomocnicy nie dostarczają podań do napastników. Wcześniej za kreowanie gry odpowiedzialny był Semir Stilić, ale ostatnio znajduje się w słabej formie. Mimo to w meczu z Arką Gdynia na ławce usiadł Siergiej Kriwiec, a nie Bośniak. - Cały czas uważam, że Semir umie grać w piłkę. W tygodniu dużo z nim rozmawiałem i wyjaśniliśmy sobie pewne drobne niejasności. Rzeczywiście mu nie idzie, ale jest jednym podaniem odwrócić losy meczu. Na to właśnie liczyłem, ale tego zabrakło - tłumaczy szkoleniowiec Kolejorza.

Rozczarowani postawą poznaniaków są wszyscy, nie tylko kibice, ale również zarząd. Wiosną lechici czarowali swoją grą, a teraz mają problem, aby wymienić kilka dokładnych podań. - Badamy zawodników chcąc poznać przyczynę słabej gry. Jak na razie postawiona diagnoza nie za bardzo nam wyszła. Robimy co w naszej mocy, ale do przodu posuwamy się małymi kroczkami, bo remisy nic nam nie dają - opowiada Zieliński, który nie ma zastrzeżeń do zaangażowania zawodników, ale cały czas stara się ich jeszcze bardziej mobilizować. - Cały czas próbujemy różnych sposobów mobilizacyjnych. Do jednych to trafia, do drugich mniej. Na boisku brakuje przywódcy, który poderwałby zespół do boju. Najważniejszą sprawą jest to, żebyśmy zaczęli grać w piłkę - dodaje trener.

Zieliński jeszcze niedawno miał sporo powodów do radości, bo doprowadził Lecha do mistrzostwa Polski po siedemnastu latach. Teraz jednak znów jest pod ostrzałem ze strony fanów. - W sporcie, a szczególności w piłce nożnej, jest tak, że przeżywa się euforię, a potem przechodzi z nieba do piekła. W dalszym ciągu jestem z tym zespołem i w niego wierzę, bo jest to zespół, który niedawno zdobywał mistrzostwo Polski. Nie odczuwam zniechęcenia, bezsilności czy załamania. Oczywiście nie jest przyjemnie człowiekowi, gdy drużynie nie idzie - kontynuuje Zieliński, który zdaje sobie sprawę, że jego zespół musi wreszcie zacząć wygrywać. - W Poznaniu jest atmosfera bardzo wspaniała, ale zdaje sobie sprawę, że kibice również mają swoją granicę cierpliwości i też by chcieli takiego Lecha jakiego pamiętaliśmy w maju - mówi szkoleniowiec Kolejorza.

Idealną okazją do poprawy nastrojów i atmosfery w drużynie jest osiągnięcie dobrego rezultatu w Lidze Europejskiej z Dnipro Dniepropietrowsk. Jeśli lechici nie zaczną grać lepiej, to nawet o remis będzie bardzo ciężko. Co trzeba zrobić, aby Lech wrócił do dawnej dyspozycji? - Trzeba zacząć grać i zap…ać, tak jak śpiewają kibice. My prędzej czy później do tego dojdziemy, choć nie ukrywam, że wolałbym prędzej - zakończył Jacek Zieliński.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×