Jacek Zieliński nie miał zbyt wielu powodów do radości przed spotkaniem z Ukraińcami. Nie dość, że jego podopieczni byli bez formy, to ze składu wypadło aż sześciu zawodników z pierwszej jedenastki. Z powodu kontuzji i kartek zagrać nie mogli Bartosz Bosacki i Grzegorz Wojtkowiak, Seweryn Gancarczyk ma rozciętą nogę, Sławomir Peszko został zawieszony za uderzenie rywala, Artjoms Rudnevs nie jest zgłoszony do rozgrywek, a lekki uraz wykluczył z gry również Artura Wichniarka.
Taki stan kadrowy nie ułatwiał zadania, jakim było osiągnięcie korzystnego rezultatu. Zmiennicy spisali się jednak znakomicie i pokazali, że Kolejorz wcale nie dysponuje tak wąską kadrą jak mówi się od dłuższego czasu.
Na największe brawa zasłużyli obrońcy. Trener Lecha musiał defensywę zestawić w mocno eksperymentalnym ustawieniu. Manuel Arboleda był jedynym podstawowym zawodnikiem tej formacji. Obok niego zagrali Marcin Kikut, Ivan Djurdjević i Luis Henriquez. Cała trójka zagrała świetne zawody. Kikut i Henriquez wielokrotnie przerywali groźnie zapowiadające się akcję Dnipro, a Djurdjević dobrze dyrygował całym zespołem i poza jednym nieporozumieniem z Arboledą zagrał bezbłędnie. Serb, który początek sezonu miał słaby, potwierdził że jest godnym zastępcą Bosackiego. Przy takiej dyspozycji Kikuta i Henriqueza o miejsce w składzie mogą obawiać się Wojtkowiak oraz Gancarczyk.
Na prawej pomocy miejsce Peszki zajął Jacek Kiełb i jego występ również należy zaliczyć do udanych. Często starał się szarpać prawą stroną i stoczył sporo pojedynków biegowych z rywalami, zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Do tego był bliski zdobycia bramki, gdy w pierwszej połowie oddał bardzo groźny strzał z dystansu. Były pomocnik Korony Kielce nie otrzymywał ostatnio zbyt wielu szans gry, ale po tym występie powinno to się zmienić.
Najsłabiej zaprezentował się Joel Tshibamba, który ma problemy z dostosowaniem się do taktyki Lecha. Gdyby miał jednak więcej szczęścia, to mógłby pokusić się nawet o bramkę, ale ostatecznie to ukraińska defensywa była górą w pojedynkach z piłkarzem z Konga.
Ogólnie występ zmienników to duży pozytyw czwartkowego meczu. Jacek Zieliński może się cieszyć, że ma zmienników, którzy w razie potrzeby nie obniżą poziomu drużyny. Kto wie czy któryś z nich na dłużej nie zadomowi się w pierwszym składzie, tym bardziej że większość zawodników, którzy musieli pauzować znajduje się w bardzo przeciętnej formie.