Chociaż za występy przeciwko Śląskowi Wrocław i Legii Warszawa krakowianie zebrali dobre recenzje, to po dwóch kolejkach zajmują ostatnią lokatę w tabeli i są jedynym zespołem w lidze, który ma zerowy dorobek punktowy. - To mój pierwszy klub, w którym kibice potrafią przyjść i po porażce dodać nam otuchy. Jestem bardzo przyjemnie zaskoczony reakcją kibiców i to jest bodziec do dalszej pracy. Jesteśmy na ostatnim miejscu, ale tego nie czuć po stylu pracy, gry, ani reakcji chłopców w szatni. Trzeba pracować dalej, a nie załamywać się. My się nie załamujemy - mówi opiekun Cracovii.
Jeszcze tydzień temu wydawało się, że znajdujący się w dołku Lech mógłby być łatwiejszym rywalem. Czwartkowym zwycięstwem z Dnipro Dnipropietrowsk w pierwszym meczu fazy play-off eliminacji Ligi Europejskiej Kolejorz wysłał w stronę ligowych rywali ostrzeżenie. - Wiemy o mocnych stronach Lecha. Oglądaliśmy mecz z Dinpro. Mistrz Polski i Bułgarska - te dwa słowa wystarczą, by zdawać sobie sprawę z siły drużyny. Jedziemy jednak po punkty, bo też mamy dobry zespół. Nie przestraszyliśmy się Łazienkowskiej, to i Bułgarska nam nie straszna. Chcemy grać ofensywnie, bo po to gra się w piłkę. Aczkolwiek mamy szacunek dla Lecha. Wygrał z zespołem, który kupił chwilę wcześniej zawodnika za 7 mln dolarów - zauważa Ulatowski.
Trener Cracovii jest gorącym orędownikiem zmian w kalendarzu polskich rozgrywek. Jego zdaniem - zresztą słusznym - nad Wisłą marnotrawi się miesiące najlepsze do gry w futbol. Nic więc dziwnego, że przed starciem z Lechem Ulatowski zwraca uwagę na to, że mistrzowie Polski sezon rozpoczęli już ponad miesiąc temu. - Ja Lechowi zazdroszczę, że ma dwie kolejki ligowe, cztery mecze pucharowe i mecz o superpuchar Polski za sobą. Oni są w pełni sezonu - sześć spotkań przed nami. Częsta gra też im nie zaszkodzi. To nie ma znaczenia - tłumaczy i dodaje: - My w piątek graliśmy ze Śląskiem, a w poniedziałek w Warszawie graliśmy, jak po Red Bullach. Poza tym Peszko i Rudnevs będą wypoczęci, bo nie grali na Ukrainie. To przecież mistrz Polski. Na razie mają dwa punkty, ale Lech, to jest Lech. Dodatkowo jest opromieniony zwycięstwem w Dnipropietrowsku..
Wspomniany mecz z Legią Pasy przegrały w rzadko spotykanych okolicznościach, kiedy w doliczonym czasie gry sędzia podyktował rzut wolny pośrednim w ich polu karnym, za to, że Marcin Cabaj trzymał piłkę w rękach dłużej niż 6 sekund. Rzut wolny na zwycięską bramkę zamienił Maciej Iwański. - Nie ma w nas już żalu po Legii. Jest za to chęć pokazania piłkarskiej Polsce, że Cracovia jest mocnym zespołem. W Warszawie moi piłkarze byli gotowi na to, żeby tylko przemyć twarze i już zagrać rewanż. Widziałem, że narodził się zespół, ale boisko pokaże czy tak jest w rzeczywistości - kończy "Ula".