Hubert Maćkowiak: W czwartek co prawda tylko zremisowaliście, ale cel został osiągnięty. To chyba ważniejsze niż sam styl?
Ivan Djurdjević: Pokazaliśmy się z dobrej strony jako zespół. Wiadomo, że wyróżniały się poszczególne osoby indywidualnie, jak Jacek Kiełb, czy Kamil Drygas, ale kluczem do zwycięstwa był jednak kolektyw. Na pewno można to uznać za nasz wielki sukces. Spokojnie można powiedzieć, że ratujemy honor polskiej piłki, bo jako jedyni zagramy w fazie grupowej europejskich pucharów. To, że jesteśmy w Lidze Europejskiej świadczy o naszej sile. W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy w nas nie wierzyli - dzięki wam mogliśmy jeszcze bardziej się zmobilizować. Nie brakowało osób, które przed tym dwumeczem skazywały nas na porażkę.
Przede wszystkim świetnie funkcjonowała obrona. Lewa strona ukraińskiej drużyny została wyłączona z ataków. Trudno było powstrzymać Denisova i Konoplankę?
- Oczywiście nie było łatwo. Ale wielokrotnie oglądaliśmy mecze Dnipro, te z ligi i z europejskich pucharów. Bez wątpienia wiedzieliśmy co nas czeka. Osobiście spodziewałem się więcej po Dnipro. Właściciel klubu wydawał wiele milionów na swoich zawodników, ale okazało się, że nie są oni tyle warci. Współpraca w zespole i duch drużyny bardziej się liczą.
Teraz Lech odniósł sukces, ale jeszcze parę dni temu szło Wam słabo. Jak przeżyliście ten czas, kiedy dziennikarze i kibice tyle od was wymagali, a trudno było przezwyciężyć słabość?
- Nie było łatwo przezwyciężyć. Rozmawialiśmy o tym z chłopakami i wszyscy doszliśmy do wniosku, że dużo zależało od psychiki, że problem leżał w głowach. I tak rzeczywiście było. Ale to normalne, że po kilku słabych meczach pojawia się krytyka, ale w pewnym momencie była trochę przesadzona. Niestety nie wszyscy w nas wierzyli, kiedy nam niezbyt dobrze szło, ale im także dziękujemy, bo nas zmotywowali, żebyśmy wygrali ten dwumecz. Uważam, że dopóki istnieje szansa, to zawsze należy wierzyć. Przecież każdy klub zmaga się z większymi lub mniejszymi kłopotami, wiele zespołów dopada kryzys. O klasie zespołu świadczy to, że potrafi szybko się podźwignąć i wrócić do dawnej, dobrej gry.
Dwa lata temu także jako jedyni awansowaliście do fazy grupowej europejskich pucharów. Wtedy to był jednak Puchar UEFA, a teraz czas na Ligę Europejską. W Poznaniu powstaje wspaniały stadion. Czujecie, że piszecie historię tego klubu?
- Rzeczywiście mamy taką świadomość. Ja zawsze budowę naszej drużyny porównuję do budowy tego pięknego obiektu. Zarówno w Polsce, jak i w moim kraju, ludzie mają podobne charaktery - wszyscy chcielibyśmy sukcesy w sporcie tu i teraz, ale tak się nie da. Tylko konsekwencją można dojść do rzeczy wielkich. Nie da się do klubu ściągnąć od razu wielkich gwiazd. Można powiedzieć, że nasza praca i zaangażowanie przynosi swój skutek, bo dzisiaj odnosimy sukces. Wtedy zdobyliśmy spore doświadczenie, które teraz na pewno nam pomoże. Żadna drużyna nie awansuje do europejskich pucharów dwa razy w krótkim czasie przez przypadek. To konsekwencja dobrej organizacji i planowania przyszłości wszystkich ludzi, którzy pracują w klubie.
Juventus Turyn, Manchester City, Red Bull Salzburg. Czy to dobrze, że Lech zmierzy się z tak silnymi zespołami?
- Pierwszy mecz grupowy rozegramy dopiero za miesiąc, więc lepiej poczekać do meczów, a wcześniej skupić się na lidze. Uważam, że już dwa lata temu w Pucharze UEFA Lech pokazał, że stać go na wiele i wyrównaną walkę z silnymi drużynami z Europy. Grając z najlepszymi, można wiele się od nich nauczyć. Te mecze będą szczególnie ważne dla młodych zawodników, jak Kamil Drygas, Jacek Kiełb czy Mateusz Możdżeń. To świetna okazja, by zebrać wiele cennych doświadczeń.
Jeśli Lech będzie tak skuteczny w ataku, jak w meczu z Cracovią i bezbłędny w obronie, jak w rywalizacji z Dnipro, to chyba Jagiellonia Białystok, następny rywal w lidze, nie powinna być Wam straszna?
- Mimo wszystko Jagiellonia to bardzo dobry zespół. Sami się o tym przekonaliśmy w meczu o Superpuchar Polski. Piłkarze z Białegostoku znajdują się obecnie w dobrej dyspozycji. Ich atutem może być także postać szkoleniowca, ponieważ Michał Probierz to świetny, młody trener. Jesteśmy zawodowcami, więc nie możemy mówić o tym, że w niedzielę będziemy zmęczeni po czwartkowej rywalizacji. W tym wypadku nie można tłumaczyć się długą podróżą do Białegostoku. Po prostu naszym celem jest wygrana w każdym meczu ligowym. Tym razem chcemy się zrewanżować za ten mecz o Superpuchar.