Wynik lepszy niż gra - relacja z meczu Zawisza Bydgoszcz - GKS Tychy

Po raz pierwszy od czasu modernizacji stadionu bez dopingu własnych kibiców musieli sobie radzić piłkarze Zawiszy. Bydgoszczanie test zdali na piątkę, ale wynik potyczki z GKS Tychy jest lepszy niż gra.

Od czasu zamieszek podczas spotkania z Widzewem stadion w Bydgoszczy po raz pierwszy gościł II-ligowych piłkarzy. Pusty obiekt sprawiał przygnębiające wrażenie, choć poprawiło to włączenie jupiterów - Doping na trybunach zupełnie inaczej działa na wszystkich graczy - zapewniał trener Maciej Murawski. - Wsparcie kibiców czują nie tylko nasi zawodnicy, ale także przyjezdni. Takie jest życie i musimy sobie z tym poradzić. Na szczęście mecz był późno i widok pustych trybun nie był zbyt depresyjny.

W porównaniu do ostatniego pojedynku w Zdzieszowicach trener gospodarzy zdecydował się na kilka zmian. Na ławce usiedli Paweł Kanik, Marcin Tarnowski i Galdino, a w podstawowym składzie znaleźli się Tomasz Szczepan i Szymon Maziarz.

Właśnie z uderzeniami pomocnika gospodarzy najwięcej problemów miał golkiper GKS-u. Ale to nie on był bohaterem pierwszej połowy, która w początkowych fragmentach mogła się podobać, gdyż obie ekipy oddały sporo strzałów z dystansu. W końcówce Cezary Stefańczyk idealnie z rzutu wolnego dośrodkował w pole karne, a tam znakomicie znalazł się Tomasz Warczachowski. Obrońca Zawiszy uderzeniem głową zapewnił miejscowym prowadzenie.

Tyszanie jednak nie powiedzieli ostatniego słowa. W przerwie trener Adam Nocoń wprowadził na plac gry Krzysztofa Zarembę. Napastnik GKS odwdzięczył się swojemu szkoleniowcowi wykańczając strzałem głową z najbliższej odległości ładną akcję całej drużyny. - GKS nas zaskoczył - podkreślił Murawski. - W porównaniu do innych przeciwników tyszanie nie tylko skupili się na obronie, ale to solidna drużyna.

Jednak ostatnie piętnaście minut należało do miejscowych. Bydgoszczanie atakowali coraz mocniej i byli bliscy powodzenia. Najpierw Maciej Dąbrowski uderzył mocno nad poprzeczką, a potem blisko szczęścia był Szczepan. Jednak zmierzający do siatki strzał pomocnika Zawiszy nad bramką przeniósł Magaczewski.

Miejscowi w końcu dopięli swego w samej końcówce. Wprowadzony po przerwie na plac gry w idealnym miejscu znalazł się Paweł Kanik, który strzałem przy słupku z najbliższej odległości znów wyprowadził Zawiszę na prowadzenie. Kropkę nad ''i'' postawił Jakub Wójcicki. Były piłkarz GLKS Nadarzyn wykorzystał zagapienie defensorów rywali i na raty pokonał Magaczewskiego. - Pierwsza połowa została kompletnie przespana przez moich zawodników. Druga część była w naszym wykonaniu lepsza, dlatego wynik remisowy byłby realny. Ale popełniliśmy za dużo błędów w obronie i Zawisza triumfował zasłużenie - podsumował trener GKS, Adam Nocoń.

Zawisza Bydgoszcz - GKS Tychy 3:1 (1:0)

1:0 - Warczachowski 44'

1:1 - Zaręba 61'

2:1 - Kanik 76'

3:1 - Wójcicki 90'

Zawisza Bydgoszcz: Witan - Dąbrowski, Warczachowski, Stefańczyk, Wasikowski (91' Cuper), Juszkiewicz, Szczepan, Okinczyc (82' Galdino), Wójcicki, Maziarz (70' Tarnowski), Ślifirczyk (57' Kanik).

GKS Tychy: Magaczewski - Pęczak, Kopczyk, Masternak, Odrobiński (46' Zaręba), Feruga (74' Maciaszek), Lesik, Furczyk, Łopuch, Bizacki, Jaromir.

Żółte kartki: Wasikowski (Zawisza) oraz Feruga, Lesik (GKS).

Sędzia: Jarosław Przybył (Opole).

Widzów: Mecz bez udziału publiczności.

Źródło artykułu: