Niskie frycowe za grę w ekstraklasie. Widzew drużyną wyjazdową?

Sierpień dobiegł końca, co oznacza, że skończyło się letnie okno transferowe. Swoje rozgrywki zainaugurowała także piłkarska ekstraklasa. Za nami już 4 kolejki spotkań, a podopieczni trenera Andrzeja Kretka powoli zapominają o dwóch poprzednich latach tułaczki po pierwszoligowych boiskach. Patrząc jednak po dotychczasowych rezultatach łodzian, można stwierdzić, iż cena jaką żąda nasza najlepsza liga piłkarska za rozpoczęcie sezonu jako beniaminek, nie jest tak wysoka, jak przewidywano. Portal SportoweFakty.pl postanowił wziąć pod lupę najważniejsze postacie oraz wydarzenia przy al. Piłsudskiego w ostatnim miesiącu.

W tym artykule dowiesz się o:

Polsko-niemieckie wzmocnienie ze Szwajcarii

W lipcu włodarze Widzewa postanowili wzmocnić klub trzema zawodnikami - Rafałem Grzelakiem, Prejucem Nakoulmą oraz Bruno Pinheiro. Po transferze tego ostatniego działacze stwierdzili, iż plan minimum został wykonany, a przyjście do klubu potencjalnego nowego piłkarza jest już mniej prawdopodobne. -Obecnie nie zachodzi już konieczność przeprowadzania następnych transferów. Jeżeli jednak pojawi się atrakcyjna oferta zawodnika, który może stanowić duże wzmocnienie zespołu, na pewno taką propozycję rozważymy - tak brzmiała wypowiedź wiceprezesa klubu, Mateusza Cacka na lipcowej prezentacji Bruno Pinheiro. Najwyraźniej wszystkie kryteria w niej zawarte spełnił urodzony w Kędzierzynie-Koźlu, do niedawna gracz szwajcarskiego, drugoligowego Servette Genewa - Paweł Grischok. 24-letni pomocnik wpadł w oko szkoleniowcom Widzewa podczas obozu w Niemczech, gdzie rozegrał w barwach łódzkiego klubu kilka sparingów. Po zakończeniu zgrupowania Grischok przyjechał z drużyną na al. Piłsudskiego, gdzie na początku sierpnia podpisał roczny kontrakt z opcją jego przedłużenia.

Niemoc u siebie, zwycięstwa na wyjeździe

W nagrodę za awans do ekstraklasy Widzew już w pierwszej kolejce miał okazję zmierzyć się na swoim stadionie z jej ubiegłorocznym zwycięzcą - Lechem Poznań. Gospodarze zagrali bez kompleksów, ale mecz z mistrzem Polski skończył się podziałem punktów. Dwie inne potyczki na boisku przy al. Piłsudskiego także nie okazały się zwycięskie dla podopiecznych Andrzeja Kretka. Mecze z Wisłą Kraków oraz Polonią Warszawa nie przyniosły także bramek dla piłkarzy Widzewa. Wicemistrzom Polski udało się nawet wywieźć skromne zwycięstwo 1:0. Czarne Koszule musiały zadowolić się jednym punktem, a łodzianie powinni byli wykorzystać swoją szansę i zgarnąć w pojedynku z piłkarzami Bakero trzy oczka. O taką zdobycz drużyna Widzewa postarała się jednak nie u siebie, a w Kielcach. Łodzianie przełamali swoją niemoc w stosunku do miejscowej Korony i dzięki dwóm trafieniom Darvydasa Sernasa odnieśli swoje pierwsze i jak dotąd jedyne w tym sezonie zwycięstwo w rozgrywkach ekstraklasy. Drugie z nich przyszło Widzewowi odnieść także nie na swoim terenie. Przekonał się o tym bydgoski Zawisza, który w Pucharze Polski miał niewiele do powiedzenia, przegrywając spotkanie 0:3. Wydaje się, że podopieczni trenera Kretka preferują grę na stadionie rywala, ale należy pamiętać, że na al. Piłsudskiego w ostatnim miesiącu grali mistrz, wicemistrz kraju oraz lider tabeli. Zadanie nie należało więc do łatwych. Mimo to widzewiacy pozostawili po sobie dobre wrażenie walcząc z każdą z tych drużyn jak równy z równym. W czterech spotkaniach ekstraklasy łodzianie zgromadzili 5 punktów i obecnie zajmują 10. lokatę. Biorąc pod uwagę terminarz Widzewa i jego wyniki na początku sezonu można powiedzieć, iż najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce nie zażądała od tegorocznego beniaminka zbyt wielkiego frycowego, wbrew przewidywaniom fachowców. O zwycięstwo w przyszłej kolejce też można być spokojnym, gdyż tym razem Widzew nie zagra u siebie. Łodzianie jadą bowiem do Gdyni, gdzie zostaną ugoszczeni przez miejscową Arkę.

Unia widzewsko-litewska

Niewątpliwą gwiazdą obecnego sezonu w klubie przy al. Piłsudskiego jest piłkarz, który jak do tej pory jest autorem wszystkich bramek Widzewa w ekstraklasie. Mowa o nie kto innym, niż o wspomnianym już poprzednio w artykule - Darvydasie Sernasie. Litwin przyjechał do Łodzi dwa lata temu, kreowany na skrzydłowego pomocnika, ale spisywał się w tej roli dość przeciętnie. Były zawodnik Spartaka Nalczyk nie zachwycał, a ówczesny szkoleniowiec Widzewa - Paweł Janas, był coraz mniej przekonany o słuszności wystawiania go na boku pomocy. Sernas zaczął pojawiać się w składzie jako ofensywny pomocnik, a czasem nawet jako napastnik cofnięty za Marcinem Robakiem. Litwin jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki eksplodował talentem i umiejętnościami. Nie przeszkodził mu także przeskok z I ligi do ekstraklasy. Sernas pod nieobecność na boisku najlepszego strzelca łodzian - Robaka, wziął na siebie odpowiedzialność zdobywania goli. Jak na razie wywiązuje się ze swoich obowiązków znakomicie. Do gry w Widzewie powrócił również inny reprezentant Litwy - Mindaugas Panka. Zawodnik na nowo wprowadza się do drużyny po tym jak stracił kilka miesięcy z powodu kontuzji. Mimo to już zdołał zabłysnąć asystą przy jednym z goli swojego rodaka. Obaj Litwini jadą na zgrupowanie przed dwoma meczami eliminacyjnymi do Euro 2012. Obecnie Ci zawodnicy stanowią ważną część zespołu Andrzeja Kretka i trudno wyobrażać sobie bez nich grę łodzian. I pomyśleć, że całkiem niedawno Sernas mógł przejść do Hapoelu Tel Aviw, który w tym roku awansował do Ligi Mistrzów...

Portugalski powiew techniki

Całkiem sporą niewiadomą była postawa nowego piłkarza Widzewa, wychowanka Boavisty Porto - Bruno Pinheiro. 22-latek może pochwalić się m.in. występami w młodzieżowych reprezentacjach swojego kraju. Chociaż Portugalczyk ma całkiem interesujące CV, większość zastanawiało się, co skłoniło młodego zawodnika do zmiany cypryjskiego klimatu na polski. Wielu zwracało również uwagę, iż Bruno razem ze swoim byłym klubem - Arisem Limassol, spadł do II ligi, przez co zaistniały pewne wątpliwości na temat przydatności gracza do zespołu. Jeszcze większe obawy nastąpiły, gdy Bruno pojawił się na konferencji prasowej, zaprezentowany jako środkowy obrońca. Biorąc pod uwagę fakt, iż polska liga opiera się przede wszystkim na sile i wydolności, trudno nie było oprzeć się wrażeniu, że ten nieimponujący warunkami fizycznymi zawodnik może mieć spore problemy na naszych boiskach. Sam zainteresowany szybko odpowiedział na niepokoje dziennikarzy, że może grać także jako defensywny pomocnik. To co wygłosił na swojej prezentacji szybko potwierdził w ekstraklasie. Bruno okazał się zawodnikiem bardzo dobrym technicznie, a poziomem wyszkolenia w tym zakresie przewyższa widocznie znaczną większość piłkarzy w lidze. Portugalczyk na stałe zadomowił się w pierwszym składzie Widzewa, ustawiany przez Kretka właśnie na pozycji defensywnego pomocnika. Zdecydowanie piłka się go słucha, przez co z przyjemnością można patrzeć na jego sposób prowadzenia futbolówki, a także bardzo dokładne długie podania. Bruno zagrał w trzech spotkaniach i w żadnym z nich Widzew nie poniósł porażki. Wychowanek Boavisty Porto wprowadził bardzo dużo spokoju w grze defensywnej zespołu Kretka i obecnie można śmiało powiedzieć, że obok Litwinów, a zwłaszcza Sernasa, Bruno to jeden z najlepszych obcokrajowców w łódzkim klubie.

Defensywne przetasowania

Jeszcze przed sezonem nikomu nie przyszłoby do głowy, że w obronie Widzewa nie znajdzie się jej dotychczasowy filar - Jarosław Bieniuk. A jednak - trener Andrzej Kretek zaskoczył już na samym początku rozgrywek ekstraklasy, sadzając "Palmera" na ławkę rezerwowych. Sytuacja ta powtórzyła się w meczach z Koroną Kielce oraz Polonią Warszawa. Miejsce Bieniuka zajął Wojciech Szymanek, który chyba sam przyjął tę wiadomość nieco zaskoczony, gdyż pierwsze minuty grał nieco stremowany. Jednak ostatnie spotkanie z Czarnymi Koszulami pokazało, że dawny wychowanek klubu z ul. Konwiktorskiej potrafi spełniać obowiązki środkowego obrońcy na przyzwoitym poziomie. To zdecydowanie nie poprawia humoru Bieniukowi, który na łamach kilku prasowych portali oznajmił, że pożegna się z Widzewem, jeżeli regularnie będzie uczestniczyć w meczu na ławce rezerwowych. Doświadczony defensor zagrał do tej pory tylko przeciwko Wiśle Kraków, ale wówczas zastąpił w składzie nie Szymanka, a Ukaha, który tydzień wcześniej przyczynił się do straty bramki w spotkaniu z kielecką Koroną. Na domiar złego, Bieniuk pożegnał się także z opaską kapitana, którą stracił na rzecz bramkarza Widzewa - Macieja Mielcarza. Jak dotąd trener unika odpowiedzi na pytanie co do aktualnej pozycji "Palmera" w klubie. - Każdy zawodnik chce grać w wyjściowym składzie. Jest to w pełni zrozumiałe i ja to szanuję, ale dla mnie najważniejsza jest aktualna dyspozycja piłkarzy. Cały czas przyglądam się im na zajęciach. O pierwszym składzie dowiedzą się najpierw sami zainteresowani - powiedział przed meczem z Wisłą Kretek. Mało kto się spodziewał, że największe przetasowania w tym sezonie przeżyje formacja obronna łodzian, która w zeszłym sezonie straciła najmniej goli w I lidze. Trener Widzewa wyjaśnia jednak taką sytuację faktem, iż wciąż szuka optymalnego zestawienia.

Wyjazdowy wrzesień

Najbliższy miesiąc upłynie piłkarzom łódzkiego klubu pod znakiem podróży. Spośród czterech spotkań w ekstraklasie aż trzy z nich odbędą się na terenie rywala. Widzew czeka także spotkanie w ramach 1/16 Pucharu Polski na swoim stadionie z Zagłębiem Lubin. W ostatnich latach łodzianie nie mieli szczęścia do tych rozgrywek, odpadając w ich wczesnych fazach. Optymistyczną wiadomością dla szkoleniowca Widzewa Andrzeja Kretka może być jednak fakt, iż w najbliższych tygodniach do treningów powrócą zawodnicy, którzy w ubiegłym sezonie stanowili o grze ofensywnej zespołu. Mowa o Krzysztofie Ostrowskim oraz Marcinie Robaku, którzy problemy zdrowotne najwyraźniej mają już za sobą. Z wymienionymi piłkarzami w składzie łodzianie mają szansę na odzyskanie skuteczności, której brakowało im w ostatnich dwóch ligowych potyczkach. Jednak starcia z czołówką ligi to dla Widzewa już przeszłość. Czas na walkę o punkty z tymi, z którymi trzeba je zdobywać, aby ze spokojem patrzeć w tabelę ekstraklasy.

Komentarze (0)