Michał Żewłakow: Mieliśmy szczęście, że z Ukrainą nie graliśmy o punkty

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

We wtorek reprezentacja Polski podejmie na stadionie miejskim im. Henryka Reymana w Krakowie drużynę Australii. W sobotnim pojedynku z Ukrainą podopiecznym Franciszka Smudy w końcu udało się przełamać niechlubną serię 430 minut bez gola.

Nie udało im się jednak utrzymać prowadzenia zdobytego przez Ireneusza Jelenia. W ostatnich sekundach spotkania rywale trzema podaniami kompletnie rozmontowali polską defensywę, a piłkę do bramki Artura Boruca skierował Jewhen Sełezniow. Na zwycięstwo Orłów Smudy kibice czekają już przeszło pół roku.

- Mecz z Ukrainą wyglądał już troszkę lepiej, niż poprzednie. Ból po bramce straconej w doliczonym czasie gry powoli mija, aczkolwiek to dla nas kolejna nauczka. Mieliśmy szczęście, że nie był to mecz o punkty, bo strata dwóch punktów w ostatniej minucie jest bolesna. Podsumowując, z każdym meczem robimy kroczek naprzód. Nie wygląda to jeszcze optymalnie, ale ciągle przed nami okres nauki. Miejmy nadzieję, że z Australią będziemy już bliżej finalnego produktu - mówi kapitan reprezentacji Polski, Michał Żewłakow.

Doświadczony stoper zwrócił uwagę na to, że w sobotnim pojedynku w Łodzi jego partnerzy z ataku nie wykorzystali wszystkich klarownych sytuacji: - Z Australią musimy być skuteczniejsi. Z Ukrainą stworzyliśmy tyle sytuacji, że nawet w przypadku tej straconej bramki, wynik powinien być korzystny dla nas - twierdzi i dodaje: - Przełamanie zawsze przychodzi. Nie ma niekończącej się serii. Żal jednak tak głupi straconych bramek. Nie da się ukryć, że mogliśmy tego uniknąć.

Żewłakow zdaje sobie sprawę z tego, że nawet po niezłym występie przeciwko Ukrainie, na kadrę z różnych stron spływa lawina krytyki. Kapitan biało-czerwonych ma prostą receptę na to, by zamknąć usta malkontentom: - Niezależnie, jak będziemy grać, zawsze będą ci narzekający. Oni są skoncentrowani głównie na tym, by doszukiwać się negatywów i dziur w całym. Musimy uzbroić się w cierpliwość i potrafić pracować pod presją. Nie ma lepszego sposobu na polepszenie atmosfery wokół kadry, niż zwycięstwa.

Na lewej stronie obrony w sobotnim meczu zadebiutował Sebastian Boenisch. Gra obrońcy Werderu Brema przypadła do gustu Żewłakowowi: - Debiut Sebastiana oceniam bardzo pozytywnie. Jak na pierwszy występ i w dodatku w ciężkim klimacie. Nie ukrywajmy - jesteśmy ciągle pod obstrzałem, ostatnie dwa mecze były złe, a Sebastian na boisku wyglądał tak, jakby znał się z nami nie od kilku dni, a od kilku miesięcy. To jest budujące, że nowy zawodnik wchodzący do drużyny poczuł się w miarę bezpiecznie. Myślę, że widać, gdzie uczył się grać w piłkę. To zawodnik, który jest już ułożony i taktycznie, i fizycznie. Cała przyszłość przed nim i mam nadzieję, że to początek jego udanej kariery reprezentacyjnej.

Źródło artykułu: