Andrzej Kretek: Nie tak mieliśmy grać

- Cały czas graliśmy lewą flanką - mówił po meczu Andrzej Kretek, szkoleniowiec Widzewa. - Chciałem coś zmienić. Brakowało mi przeniesienia ciężaru gry na drugą stronę - dodał.

Widzew Łódź przyjechał do Gdyni po zwycięstwo. Przynajmniej tak przed meczem zakładał trener oraz zawodnicy tego klubu. Spotkanie z Arką zakończyło się jednak remisem 1:1. - Nie zagraliśmy tak jak zakładaliśmy sobie na przedmeczowej odprawie - nie krył rozczarowania Andrzej Kretek, opiekun łodzian.

Widzew objął prowadzenie w 16. minucie spotkania i przez pewien okres czasu kontrolował przebieg wydarzeń na boisku. Mógł zdobyć kolejne bramki, ale zawiodła skuteczność. - Cały czas próbujemy stwarzać sytuacje i je mamy - stwierdził Kretek, który odniósł się przy tym do sytuacji Przemysława Oziębały: - Szkoda, że Oziębała nie wykorzystał dogodnej okazji strzeleckiej. Witkowski był na 40 metrze i wystarczyło tylko trafić w bramkę.

- Ciągle szwankuje nasza skuteczność. Potem dostajemy bramkę z rzutu wolnego i zmienia się przebieg gry. Mój zespół przegrał walkę o środek pola. Z tego też narodziły się sytuacje dla Arki - denerwował się szkoleniowiec beniaminka z Łodzi.

Najbardziej niezadowolony był jednak z postawy środkowych pomocników: - Nie jestem zadowolony z postawy moich środkowych pomocników. Nie tak mieliśmy grać. W następnym meczu musimy poprawić naszą grę, bo ten występ w ogólnie mnie nie zadowala - stanowczo zaznacza.

W przerwie meczu trener Widzewa dokonał zmiany. Za Adriana Budkę na boisku pojawił się Paweł Grischok. Czym podyktowana była ta roszada? - Budka nie grał źle, ale praktycznie nie przeprowadzaliśmy akcji prawą stroną boiska. Cały czas graliśmy lewą flanką. Dlatego chciałem coś zmienić - wyjaśniał Kretek. - Brakowało mi przeniesienia ciężaru gry na drugą stronę. Z lewej strony zapoczątkowaliśmy kilka ładnych akcji. Strzeliliśmy też bramkę ze spalonego. Prawa strona natomiast nie funkcjonowała - kontynuował.

Po chwili zaś dodał: - Zdjąłem Budkę i nie wiem czy zrobiłem dobrze, ale on naprawdę nie dostawał żadnych piłek. Aż się prosiło, żeby rozrzucić akcję na jego stronę. Musiałem więc zmienić obraz naszej gry.

Opiekun Widzewa wspomniał również o sztucznej murawie stadionu w Gdyni: - Dalej nie zmieniam swojego zdania (przed meczem łodzianie nie tyle obawiali się rywali, co gry na sztucznej murawie - przyp. red), ponieważ gubiliśmy wiele piłek. Nie mogliśmy wyprowadzić akcji. Futbolówka płatała nam figla, ale nie można wszystkiego zrzucać na stan murawy. To nas na pewno nie tłumaczy.

- Nie można tłumaczyć się stanem murawy. Bez przesady. Ja również byłem zaskoczony, że mój defensor przewrócił się w tej sytuacji - to z kolei opinia Andrzeja Kretka o sytuacji z początku drugiej połowy, kiedy to jeden z jego defensorów potknął się na murawie. Gdynianie wychodzili wówczas z akcją 2 na 1.

Komentarze (0)