Arka Gdynia: Analogia do meczu w Lubinie

Piłkarze gdyńskiej Arki tym razem nie wykorzystali atutu gry przed własną publicznością. O ile w meczu z Górnikiem sztuka ta im się powiodła (2:0 dla Arki - przyp. red), o tyle w konfrontacji z Widzewem padł wynik remisowy 1:1. Przy okazji spotkania z łodzianami pojawiła się także analogia do ostatniego występu gdynian w Lubinie. Wówczas Arka zagrała fatalną pierwszą połowę, teraz z kolei piętnaście minut.

Początek meczu Arka - Widzew należał do gospodarzy, ale to Widzew objął prowadzenie. Gol Darvydasa Sernasa w 16. minucie wprowadził spore zamieszanie w szyki obronne gdynian. - Bramkę która straciliśmy nazwałbym samobójczą, bo padła po katastrofalnym błędzie formacji obronnej - nie krył trener Dariusz Pasieka. Współwinnym utraty bramki był Michał Płotka. Młody środkowy obrońca żółto-niebieskich zbyt nonszalancko próbował wybić futbolówkę. Ta w efekcie wpadła pod nogi Oziębały, który oddał mocny strzał na bramkę Witkowskiego. Golkiper Arki odbił to uderzenie przed siebie, a tam czyhał już Litwin z bliska kierując piłkę do siatki.

Płotka szybko, bo już w 33. minucie został zmieniony przez Ante Rozića. Czym podyktowana była ta roszada? - Przy bramce popełniliśmy błąd, który wynikał z niepewności Płotki. Mógł tę piłkę znacznie wcześniej wybić. Był naszym słabszym ogniwem, które spowodowało, że nie mieliśmy pewności siebie - wyjśnił szkoleniowiec Arki.

Od momentu utraty bramki żółto-niebiescy nie mogli odnaleźć właściwego rytmu gry, co mogło zakończyć się utratą kolejnych bramek. Gdynianie cofnęli się, nie byli w stanie stworzyć zagrożenia pod bramką rywali. Wszystko zmieniło się po trafieniu Macieja Szmatiuka, który doprowadził do wyrównania stanu meczu.

Przy okazji pojawiła się także analogia do ostatniego meczu Arki w Lubinie. Tam bowiem podopieczni trenera Pasieki rozegrali bardzo słabą pierwszą połowę. Teraz z kolei kwadrans. - Nie była to słaba połowa w naszym wykonaniu. Przeciwnik wykorzystał nasz błąd i strzelił bramkę. Dokonaliśmy potem zmiany, która poprawiła naszą grę. Pierwsze połowa w Lubinie rzeczywiście była zła, ale ta już nie. - podkreślał opiekun żółto-niebieskich.

- Nasza gra obronna nie wyglądała tak, jak to sobie zakładaliśmy - kontynuował Pasieka, odnosząc się ciągle do pierwszej połowy spotkania z Widzewem Łódź. - W porę nie wyprzedzaliśmy przeciwników, daliśmy im rozgrywać piłkę. Stąd też brała się ich przewaga. Gdy podeszliśmy wyżej i zaczęliśmy wygrywać pojedynki z napastnikami Widzewa to od razu przełożyło się to na lepszy obraz naszej gry. Ciężar gry przeniósł się na połowę gości, z czego wynikło wiele rzutów wolnych. Jeden z nich przyniósł nam bramkę wyrównującą - zakończył.

Komentarze (0)