Rafał Krząpa: Co skłoniło pana do podpisania kontraktu z GKS-em?
Wojciech Stawowy: GKS Katowice to jest klub, który jest bardzo rozpoznawalny w Polsce. To jest zespół z tradycjami. Pracy w takim klubie się nie odmawia. Jest tutaj wielu fantastycznych kibiców, którzy pokazali jak się kibicuje w naszym pierwszym zwycięskim meczu. Ja jak przyjeżdżałem do Katowic z drużynami Cracovii czy Arki to też mogłem odczuć tą wspaniałą atmosferę. Ja prowadząc wskazane drużyny, nigdy przy Bukowej nie wygrałem. W Katowicach jest klimat do piłki. Działacze klubowi chcą tutaj stworzyć silny klub. Dodatkowo mam w sobie taką cechę, że lubię trudne wyzwania, chciałem podjąć się pracy w trudnym momencie, kiedy trwa liga, a drużyna jest w dołku, ma za sobą passę niekorzystnych spotkań. Tym bardziej taki mecz jak z GKP cieszy. Nie mniej nie popadam w euforię, moi piłkarze też. Zdaję sobie sprawę, że to jest maleńki kroczek w kierunku tego co chcemy tutaj osiągnąć. Dla nas teraz najważniejszą rzeczą jest najbliższy mecz i na tym będziemy skupiali swoją uwagę. Musimy cieszyć się z tego zwycięstwa, zasłużonego zwycięstwa, ale już za chwilę zaczynam dalszą ciężką pracę przed następnym meczem.
Czy nie bał się pan podjąć takiego wyzwania jakim jest prowadzenie GKS-u. Przyszedł pan tutaj w dość trudnym momencie.
- Gdybym ja się bał wyzwań to nie mógłbym być trenerem. Ja nie znam takiego trenera, który się boi. Ja się boję tylko Pana Boga, bo jestem osobą wierzącą. Wiem, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych. Z ludźmi którzy mają charakter, charyzmę, potencjał można osiągnąć wiele, a takich zawodników mam w GKS-ie. Potrzeba tylko na to wszystko trochę czasu. W klubie jestem dwa tygodnie i ten czas właściwie spożytkowaliśmy, chociaż mieliśmy falstart z Kluczborkiem, ale już w ostatnim spotkaniu przeciwko GKP było widać zdecydowaną poprawę w naszej grze. Do ideału brakuje nam jeszcze wiele, bowiem w tym meczu były momenty bardzo dobre, ale również i słabsze.
Wróćmy na chwilę do meczu z MKS-em Kluczbork, przegrana 0:3 w debiucie na pewno nie jest dobrym wynikiem. Co może pan powiedzieć o tym spotkaniu?
- Cztery dni przygotowań do meczu z Kluczborkiem to bardzo mało, to nie jest tyle ile miałem do spotkania z Gorzowem. Ja nie chcę się tłumaczyć, że ja miałem za mało czasu, ale im dłużej jestem z drużyną tym lepiej mogę zestawić skład. Ponadto pracujemy na treningach nad nową taktyką i każdy następny dzień działa na naszą korzyść. Mecz w Kluczborku nam nie wyszedł, ale może nie wyszedł dlatego żeby wyszedł nam ten z GKP. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Nie chcę już więcej wracać do tego przegranego meczu, chcę patrzeć na to co jest w chwili obecnej, na to co czeka nas za kilka dni.
Jak w scementowaniu drużyny pomogło panu to mini zgrupowanie w Tarnowskich Górach?
- Bardzo mi pomogło. Chcę podziękować działaczom, że takie zgrupowanie zorganizowali. Miałem wtedy drużynę 24 godziny na dobę przy sobie i mogłem pracować z podwójną siłą i energią i to samo mogli robić piłkarze.
Może powie nam pan coś bliżej na temat wzmocnień, które zostały dokonane po podpisaniu przez pana kontraktu. Czy wszystkie transfery to pana decyzja, czy ktoś został ściągnięty poza pana wiedzą?
- Te transfery były przeprowadzane wspólnie. Nic nie było robione w ten sposób, że ktoś jednoosobowo decydował o wzmocnieniach. Dobro GKS-u jest ważne dla nas wszystkich. Tutaj nie pracuje się na "siebie" tylko dla dobra zespołu, bo piłka nożna to gra zespołowa. My z dyrektorem sportowym, z działaczami pracujemy zespołowo. Wzmocnienia planowane jeszcze przed moim przyjściem, oraz te które ja zaproponowałem były rozpatrywane. Bardzo chcę podziękować za ściągnięcie Zielińskiego, który zagrał bardzo dobry mecz z GKP, mimo, iż nie strzelił bramki to bardzo się wyróżniał. Ponadto Sokołowski i Dziedzic pokazali, że w piłkę grać potrafią.
Spekuluje się też, że z klubem kontrakt podpiszą Wojciech Szala i Kamil Witkowski, może pan się do tego odnieść?
- Cały czas będziemy budować drużynę pod tym kątem, żeby była coraz silniejsza. My w chwili obecnej już zastanawiamy się nad wzmocnieniami, które chcemy poczynić w trakcie zimowego okienka transferowego. Odnośnie wymienionych zawodników to nic bliżej nie mogę powiedzieć.
Ostatnio w wywiadzie dla SportoweFakty.pl Kamil Cholerzyński wspominał, że na drugi dzień po meczu nie są przeprowadzane treningi, z uwagi na mikro urazy, które mogą się ujawnić tego dnia. Czy to będzie taki element modelu pana treningu?
- Każdy trener inaczej planuje swoją pracę. Ja na razie nie chcę zmieniać w sposób diametralny tego do czego piłkarze byli przyzwyczajeni. Nie uważam, żeby drugi dzień po meczu był dniem złym na odpoczynek, popieram to w pełni że poniedziałek jest dzień wolny. W dalszej perspektywie jak zawodnicy przyzwyczają się do moich bodźców treningowych, to troszeczkę ten układ mikro cyklu treningowego ulegnie zmianie.
Chyba ma pan teraz taki pozytywny ból głowy. Kaliciak super wejście w końcówce, Sadowski wszedł wcześniej i pokazał się ze znakomitej strony. Czy Ci piłkarze otrzymają szansę gry od pierwszej minuty w następnym meczu?
- Ja bólu głowy miał nie będę. Na sukces drużyny pracuje cały zespół. Nie ważne jest kto zaczyna mecz, czy ktoś wychodzi w podstawowej jedenastce, czy też wchodzi z ławki. Zmiennicy wychodząc na murawę muszą coś wnieść do gry. Wszedł na boisko Messi (Rafał Sadowski dop. red.) i zrobił bardzo wiele, w końcowych minutach pojawił się Kaliciak i "postawił kropkę nad i". Liczę, że zespół w następnych spotkaniach zaprezentuje się równie dobrze a zmiennicy pokażą się tak pozytywnie jak w meczu z Gorzowem. Trzeba pamiętać, że przed ostatnim meczem Gieksa była w przysłowiowym dołku, byliśmy drużyną, która nie odniosła zwycięstwa.
W meczu z GKP pokazaliście prawdziwy charakter.
- Tak, ma pan rację. W tym spotkaniu przegrywaliśmy 0:1. Następnie doprowadziliśmy do remisu i później wyszliśmy na prowadzenie. Niestety potem straciliśmy bramkę. Finalnie dzięki walce i determinacji potrafiliśmy wyjść na prowadzenie i odnieść końcowe okazałe zwycięstwo w meczu. Wynik 4:2 cieszy, bo w trakcie meczu były momenty bardzo dobre, ale też takie na temat których muszę porozmawiać z piłkarzami. Nie da się grać przez 90 minut świetnie, być może za jakiś czas dojdziemy do takiej dyspozycji, że przez całe spotkanie będziemy grali na bardzo wysokich obrotach.
Jak wygląda kwestia Bartosza Karwana. Nie znalazł się on nawet w meczowej 18-tce.
- Bartek nadrabia zaległości treningowe. Nie może być tak, że ktoś jeszcze nie jest w pełni sił na grę przez 90 minut, a ja będę go wpuszczał na boisko. Jeżeli bym to zrobił, to uczyniłbym krzywdę Karwanowi, a ja go bardzo szanuję i cenię jako piłkarza. Najpierw musi on nadrobić zaległości, dlatego pracuje indywidualnie, a potem możemy pomyśleć o jego grze w GKS-ie. Jestem przekonany, że jego wejście do składu wiele wniesie.
Wróćmy do kwestii transferów. Do klubu dołączyli doświadczeni piłkarze jak Sokołowski II, Dziedzic, Karwan. Tomasz Hołota w niedawnej wypowiedzi dla portalu SportoweFakty.pl stwierdził, że dobrze się stało, że tacy piłkarze dołączyli do zespołu, bo samą młodością GKS ligi nie zawojuje, zgadza się pan z tą tezą?
- Zespół zawsze powinien być budowany tak, że są w tej drużynie doświadczeni gracze i są zawodnicy młodzi, głodni sukcesu. Jak uda się połączyć te dwa podmioty to można stworzyć "mieszankę wybuchową" i ja chciałbym do tego doprowadzić w GKS-ie Katowice. Tutaj jest wielu świetnych młodych piłkarzy jak Sadowski, czy Hołota, oraz inni, ale nie będę tutaj wymieniał, bo musiałby całą jedenastkę wymienić. Są też tutaj gracze bardzo doświadczeni jak Piechniak, Pitry, Sokołowski, Karwan, Dziedzic. To są chłopcy, którzy już coś zdobyli w polskiej piłce i trzeba się cieszyć, że mamy ich przy Bukowej.
W meczu z GKP szansę na debiut w bramce otrzymał Maciej Wierzbicki. Kto zdecydował się postawić na tego chłopaka. Podsunął go panu trener Rafał Skórski, czy decyzja została podjęta tylko przez pana?
- Maciej ma debiut udany. Puścił co prawda dwie bramki, ale powiedzmy szczerze, przy karnym nie miał zbyt wielu szans, a drugą bramkę będziemy sobie jeszcze analizowali. Odnośnie decyzji, to chcę powiedzieć, że my pracujemy zespołowo, jednak ostateczna decyzja należała do mnie i ja biorę za nią odpowiedzialność. Oczywiście my się konsultujemy przed meczem, nie chodzi tylko o trenera Skórskiego, ale również o asystenta Marcina Gabora, który jako pierwszy mi podpowiedział, żeby dać szansę Wierzbickiemu. To była pierwsza myśl, która padła od trenera Gabora.
Jakie są pana plany na najbliższe dni?
- Ciężka praca i dobre przygotowanie zespołu do meczu z Ruchem Radzionków. Będzie to spotkanie derbowe, więc nie możemy zejść poniżej poziomu jaki zaprezentowaliśmy w meczu z GKP.