Witold Mroziewski (trener Sokoła): Muszę powiedzieć, że warunki były wyjątkowo trudne. Ciężko rozgrywa się akcje na bardzo nasiąkniętej płycie boiska. Widowisko oceniam jako wielki bój. Mój zespół jeszcze uczy się drugoligowej gry, stąd w każdym meczu trzeba wybiegać swoje i powalczyć. Nadarzyła nam się okazja i po rzucie karnym utrzymaliśmy ten wynik do końca, chociaż łatwo nie było, bo akcje Motoru z minuty na minutę były coraz groźniejsze. Chcę zaznaczyć, że te trzy punkty przesunęły nas do środka tabeli, co uważam za nasze dobre osiągnięcie. Natomiast uczciwie muszę powiedzieć, że pozycja, jaką zajmuje Motor nie jest adekwatna do tego, co dzisiaj pokazał, bo to naprawdę dobrze funkcjonujący mechanizm. Sądzę, że z kolejki na kolejkę może być tylko lepiej. Przed nami daleka droga do Sokółki. Musimy bardzo mądrze się zregenerować, ponieważ w niedzielę czeka nas kolejny bój - derby Podlasia z Ruchem Wysokie Mazowieckie.
Bohdan Bławacki (trener Motoru): Na początku chciałbym przeprosić wszystkich kibiców za wyniki, jakie osiąga Motor. Moim pierwszym błędem było, że nie naciskałem dostatecznie mocno, aby cały zespół Spartakusa Szarowola trafił do Lublina. Jeśli ta drużyna byłaby tutaj i nadal gralibyśmy w ustawieniu 3-4-3, to mielibyśmy może nawet 13 punktów. Do tego zespołu trzeba było dołączyć kilku innych zawodników, jak Popławski, Wojdyga czy Wójcik i w tym momencie drużyna na pewno wyglądałaby lepiej. Jako pracownik klubu z pokorą schylę głowę przed panią prezes, ponieważ nie zrobiłem tego, co ona oczekiwała. Zastanawia mnie jedna rzecz. Wygraliśmy z Puszczą Niepołomice 1:0 i to był nasz najlepszy mecz, a później przegraliśmy z Pelikanem. Co stało się z zespołem na przestrzeni kilku dni? Tu kłania się psychologia. Zawodnicy nie mogą tak obniżać poziomu, a kilku z nich nie odpowiada drugoligowym wymaganiom. Od 16 lat pracuję jako trener i pierwszy raz moja drużyna jest na ostatnim miejscu. Jeśli nie ma wyników, to głównym winowajcą staje się szkoleniowiec. Jutro mogę pójść do pani prezes, złożę dymisję i niech przyjdzie drugi trener, może będzie lepiej. Z panem Jurijem (Gilem, II trenerem - przyp. red.) robiliśmy wszystko, co mogliśmy. Nie zasłużyłem na to, co kibice krzyczeli z trybuny, spotkałem się z czymś takim pierwszy raz od 16 lat. Wszystkie mecze przegraliśmy po indywidualnych błędach bramkarza czy obrońców, nawet 0:4 w Otwocku. Od początku środkowym obrońcom drżały kolana, to jak oni mogą grać na takim poziomie?
Grzegorz Jóźwiak (obrońca, strzelec bramki dla Sokoła): Zwycięstwo jest wymęczone i bardzo cenne. We wcześniejszych meczach graliśmy dobrą piłkę, stwarzaliśmy dużo sytuacji, ale tak naprawdę nic z tego nie wynikało - byliśmy nieskuteczni. Dzisiaj zagraliśmy może nie ładnie dla oka, ale przede wszystkim skutecznie. Z mojego punktu widzenia, był ewidentny rzut karny, ponieważ "Angelo" przyjął piłkę głową, bramkarz po prostu wpadł w niego i sędzia nie miał chwili zawahania.
Łukasz Trudnos (bramkarz Sokoła): Uważam, że mieliśmy dużo szczęścia, bo parę strzałów było bardzo blisko bramki, uderzenie w poprzeczkę i dużo sytuacji. Moim zdaniem, Motorowi zabrakło farta. Kibice też powinni docenić, że zespół cały czas starał się odrobić straty. W piłce tak czasami jest, że nie idzie i tyle. Naszym celem jest utrzymanie. Dążymy do niego ciężką pracą. To nie jest trzecia liga, gdzie wygraliśmy 22 mecze. Mamy w miarę młody zespół i brakuje nam troszkę doświadczenia.
Marek Fundakowski (napastnik Motoru): Graliśmy z zespołem, który był tuż przed nami. Z kim mamy wygrywać, jak nie z takimi drużynami? Mamy wygrać z Zniczem Pruszków czy Wisłą Płock, jak my nie potrafimy sobie poradzić z Sokołem Sokółka? Mam szacunek do każdego zawodnika, ale taki klub, jak Motor Lublin nie powinien pozwolić sobie na tę porażkę.
Grzegorz Wojdyga (obrońca Motoru): Znowu dostaliśmy bramkę z niczego. Trzeba powiedzieć wprost, że jesteśmy bandą nieodpowiedzialnych ludzi. To już któryś mecz z rzędu, kiedy praktycznie sami strzelamy sobie bramkę, rywale się cofają i my walimy głową w mur. Inaczej się gra, kiedy wynik jest otwarty i można próbować kombinacyjnej gry, gdy przeciwnik nie broni się całą drużyną, jak to wyglądało w drugiej połowie w wykonaniu Sokółki. To naprawdę zaczyna męczyć, bo przegrywamy kolejny mecz i zagrzebujemy się w dole tabeli.