Nie taki lider straszny jak go malują - relacja z meczu Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie takiego występu Jagiellonii spodziewali się fani tej drużyny. Popularne Żubry z Podlasia w niczym nie przypominały lidera tabeli i zasłużenie przegrały w Gdyni z Arką 0:1. O ile w poprzednich spotkaniach na grę Jagi przyjemnie było popatrzeć, o tyle teraz to waleczni gospodarze mają powody do radości. Bohaterem spotkania został strzelec jedynej bramki, Tadas Labukas.

W porównaniu do poprzedniego spotkania obaj trenerzy zdecydowali się na jedną zmianę w wyjściowej jedenastce. Trener gospodarzy, Dariusz Pasieka w miejsce Michała Płotki posłał na plac gry Ante Rozica. Z kolei Michał Probierz zamienił Tadasa Kijanskasa na Marcina Burkhardta. Starszy z braci nie wytrwał na boisku nawet do końca pierwszej połowy z powodu kontuzji. W 35. minucie zmienił go Mladen Kascelan.

Przed meczem piłkarze Arki zgodnie twierdzili, iż przed liderem nie zamierzają "pękać". Słowa postanowili wcielić w czyn i od początku widać było, że zależy im jedynie na zwycięstwie. Gdynianie większe umiejętności technicznie rywali postanowili zredukować poprzez wysoki pressing, agresywną grę i nieustępliwą walkę...i od początku ruszyli do przodu. Strzał Miroslava Bożoka minął jednak bramkę gości. W odpowiedzi Burkhardt, ale jego próba również nie przyniosła efektu.

Jagiellonia w niczym nie przypominała lidera ekstraklasy. To Arka była stroną dyktującą warunki gry. Aktywny zwykle Kamil Grosicki długo nie mógł "wejść" w ten mecz. Gospodarze natomiast atakowali. W 18. minucie ładnym uderzeniem popisał się Wojciech Wilczyński. Świetną interwencją popisał się jednak Grzegorz Sandomierski. Za chwilę ponownie w roli głównej Wilczyński. Tym razem na posterunku obrońcy gości.

Również próby Glaviny nie znalazły drogi do siatki. Chorwat uderzał dwukrotnie w odstępie zaledwie minuty. Najpierw z 30 metrów. Za chwilę nieco bliżej. Goście z Białegostoku wciąż nie potrafili zagrozić bramce Norberta Witkowskiego. Mógł uczynić to Rafał Grzyb, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem. W efekcie został zablokowany. Arka jeszcze przed przerwą mogła objąć prowadzenie. W 42. minucie zakotłowało się pod bramką Jagiellonii. Piłka po rzucie rożnym trafiła na głowę Labukasa, ale ten znacznie chybił celu.

Po pierwszej połowie kibice Arki mogli być usatysfakcjonowani. Gdynianie nie ustępowali pola rywalom, ba będąc nawet zespołem stwarzającym więcej dogodnych okazji. Oczy ze zdumienia mogli za to przecierać fani Żubrów. Ci bowiem nie potrafili znaleźć recepty na agresywnie i walecznie grający zespół gospodarzy.

- Od początku spotkania nie potrafiliśmy uporządkować gry i utrzymać się przy piłce - narzekał po spotkaniu szkoleniowiec lider ekstraklasy.

W drugiej połowie goście wyraźnie przyśpieszyli. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 49. minucie Frankowski idealnie obsłużył podaniem Grosickiego, który fatalnie skiksował. Kilka minut później uderzył Lato, ale został zablokowany.

Jagiellonia w końcu zaczęła atakować, co zbytnio jej nie wychodziło w pierwszej połowie. Arka jednak wcale nie pozostawała bierna i również usilnie dążyła do pierwszej bramki. W pole karne Jagi wpadł Ivanovski, ale jego uderzenie nogami wybronił Sandomierski. Napastnik żółto-niebieskich był bardzo aktywny od początku meczu i w tym okresie gry. Również Grosicki jakby się przebudził.

Cios zadał jednak Tadas Labukas, który wykorzystał nieporadność obrony gości, po czym wparował w pole karne i uderzeniem w długi róg zmusił golkipera Jagiellonii do kapitulacji. Arka mogła podwyższyć, ale wprowadzony wcześniej Mawaye trafił w słupek.

Gdynianie ostatnie kilkanaście minut musieli bronić się w osłabieniu. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Ante Rozić. Podopieczni trenera Pasieki dowieźli jednobramkowe prowadzenie do końca. Jaga mimo przewagi nie potrafiła poważnie zagrozić bramce Arki, a ta z kolei pod koniec meczu była bliska zdobycia drugiej bramki.

I tak niespodzianka stała się faktem. Ambitnie grająca Arka pokonał lidera tabeli. W pełni zasłużenie. Jagiellonia rozczarowała. Mimo porażki pozostaje jednak na czele.

- Wiedzieliśmy, że kiedyś ta porażka musi przyjść ale nie spodziewaliśmy się, że właśnie w Gdyni - stwierdził po meczu trener Michał Probierz.

Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 1:0 (0:0)

1:0 - Labukas 68'

Składy:

Arka Gdynia: Witkowski - Bruma, Rozić, Szmatiuk (71' Zawistowski), Noll, Wilczyński, Budziński, Bozok, Glavina (62' Mawaye, 80' Płotka), Labukas, Ivanovski.

Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Alexis, Skerla, Cionek, Lato, Grosicki (79' Trytko), Grzyb (83' Makuszewski), Hermes, Kupisz, Marcin Burkhardt (35' Kascelan), Frankowski.

Żółte kartki: Glavina, Rozić (Arka) oraz Grosicki, Lato (Jagiellonia).

Czerwona kartka: Rozić /78' za drugą żółtą/ (Arka).

Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).

Widzów: 3200.

Ocena Arki - 4: Arka zagrała mądrze, konsekwentnie no i odważnie. W niczym nie ustępowała liderowi ekstraklasy. Odniosła w pełni zasłużone zwycięstwo nad Jagiellonią, udowadniając, iż nie taki lider straszny.

Ocena Jagielloni - 2: Gdzie jest ten lider zastanawiali się kibice. Podopieczni trenera Probierz potknęli się w Gdyni, ale wciąż są liderami, za co nota nie jest aż tak niska. Za grę wielki minus. Może to efekt sztucznej murawy?

Źródło artykułu: