Górnik do meczu pucharowego z Lechią przystąpił osłabiony. W kadrze zabrzan zabrakło m.in. Adama Stachowiaka, Adama Banasia i Daniela Sikorskiego. - Chcieliśmy włączyć się do walki o Puchar Polski, ale Lechia była w tym meczu zdecydowanie lepsza i zasłużenie awansowała do kolejnej fazy rozgrywek - powiedział po końcowym gwizdku sędziego rozgrywający beniaminka ekstraklasy, Aleksander Kwiek.
W starciu z gdańszczanami Górnik niczym nie przypominał drużyny walczącej w ekstraklasie. Nieliczne akcje podbramkowe podopieczni trenera Adama Nawałki marnowali, przy czym sprzyjało im szczęście, bo goście z Pomorza także mieli tego dnia słabo nastawione celowniki.
- Ciężko powiedzieć co zadecydowało o naszej porażce. Byliśmy zespołem słabszym i przegraliśmy. Na pewno po tym spotkaniu dokonamy szczegółowej analizy i będziemy wiedzieli czego wystrzegać się przed sobotnim meczem w Gdańsku - dodał 27-letni pomocnik Górnika.
W obozie śląskiej drużyny nie gaśnie duch walki. Trójkolorowi myślami są już przy sobotnim meczu ligowym z gdańszczanami.
- Zależało nam na dwóch zwycięstwach nad Lechią. Wiemy już, że nam się nie uda i odpadliśmy z Pucharu Polski, ale nasze nastawienie przed sobotnim meczem się nie zmienia. Rywal jest w naszym zasięgu i jeżeli zagramy w optymalnym zestawieniu stać nas będzie na wywiezienie z Gdańska trzech punktów - przekonuje Kwiek.
Były pomocnik Odry Wodzisław Śląski w drugiej połowie spotkania walczył wręcz z kapitanem Lechii, Łukaszem Surmą. Na boisku się zakotłowało, a mecz w końcowej fazie się zaostrzył.
- W ferworze walki na boisku tak bywa. Łukasz atakował mnie łokciem, ja nie pozostawałem mu dłużny. Nie było w naszym zachowaniu jakiejś złośliwości. Na pewno podamy sobie ręce i w sobotę, jeżeli zagramy oboje, znów będziemy walczyć o punkty dla swojej drużyny - zakończył pomocnik Górnika.