W porównaniu do meczu Pucharu Polski, który był rozgrywany we wtorek w Zabrzu, w składzie Górnika nastąpiło aż sześć zmian. Lechia zagrała w niemal niezmienionym zestawieniu, jedynie kontuzjowanego Bedi Buvala zastąpił Paweł Buzała, który zresztą był jednym z kluczowych zawodników Lechii w tym spotkaniu. Pierwszy kwadrans gry nie dostarczył spodziewanych emocji. Piłkarze obu drużyn skupili się przede wszystkim na grze obronnej i nie dochodzili do sytuacji bramkowej. Wszystko zmieniła akcja z 17 minuty. Wtedy to indywidualną akcję przeprowadził Abdou Razack Traore, minął kilku rywali i stojąc kilka metrów przed linią pola karnego ku zaskoczeniu wielu... postanowił strzelić. Okazało się, że ta decyzja była jak najbardziej słuszna, bo piłka przeleciała po rękach Adama Stachowiaka i wpadła do bramki. - Miałem po prostu wolną przestrzeń i udało mi się strzelić bramkę. Nawet nie wiem z ilu metrów udało mi się zdobyć tego gola. Po prostu wykorzystałem swoją szansę, taka jest piłka nożna - powiedział po meczu Traore.
Strzelenie bramki tylko pobudziło ambicje gdańszczan, którzy zaczęli atakować coraz śmielej. W 20 minucie po znakomitym dośrodkowaniu Huberta Wołąkiewicza, piłkę z pięciu metrów głową strzelał Ivans Lukjanovs, ale tym razem Stachowiak odkupił swoje winy i nie dał się pokonać Łotyszowi. Gdy przez kolejne minuty po raz kolejny szarpali w różnych akcjach zawodnicy Lechii, bramkę zdobył... Górnik. Ładną akcją popisał się Marcin Wodecki, który ośmieszył obrońców biało-zielonych, strzelił w sam środek bramki i pokonał Pawła Kapsę, po którego rękach przeszła piłka. - Zgodzę się, że to była akcja z niczego. Lechia przeważała przez cały mecz i było to widać - przyznał szczery Wodecki.
Gdy coraz lepiej zaczęli grać zabrzanie, kolejną bramkę zdobyli piłkarze Lechii! Lewą stroną przebiegł Buzała, wrzucił piłkę w pole karne, piłkę przepuścił Lukjanovs, a Marko Bajić długo się nie zastanawiał i strzelił na bramkę Stachowiaka. Jak się okazało, udało się Serbowi strzelić drugiego gola dla Lechii. - Na treningach jest trenowanych pełno takich akcji, tym razem mi się udało - powiedział strzelec drugiej bramki dla biało-zielonych.
Po golu Bajicia nastąpiło prawdziwe oblężenie bramki zawodników ze Śląska. Lechia co chwila próbowała atakować. Już dwie minuty po drugiej bramce po potknięciu się Mariusza Magiery, akcją dwóch na jednego wyszli Buzała i Traore. Ten pierwszy podał piłkę koledze z Wybrzeża Kości Słoniowej, ale w znakomity sposób strzał obronił Stachowiak. Bramkarz ten chwilę później musiał bronić strzały Lukjanovsa i Traore, a w 41 minucie po raz kolejny pokazała się dwójka Buzała – Traore. Tym razem Paweł Buzała ograł Mariusza Przybylskiego i wrzucił piłkę Traore, ale strzał byłego zawodnika Rosenborga Trondheim został zablokowany. W 43 minucie swoich sił próbował Paweł Nowak, ale Stachowiak wybił piłkę na rzut rożny.
Od początku drugiej połowy inicjatywę zachowała Lechia. Szczególnie aktywni byli Traore i Buzała. Ten drugi niejednokrotnie urywał się obrońcom i wbiegał na sytuacje sam na sam ze Stachowiakiem, natomiast piłkarz rodem z Afryki w 51 minucie uderzył w poprzeczkę. Na bramkę kibice czekali do 61 minuty, kiedy to wreszcie Buzała dopiął swego. Dostał on piłkę od Pawła Nowaka, wyszedł sam na sam ze Stachowiakiem i strzelił w kierunku bramkarza. Piłka przeleciała jeszcze po rękach strzegącego bramki Górnika, ale i tak wpadła do bramki.
To nie było wszystko na co było stać podopiecznych Tomasza Kafarskiego. W 75 minucie gdańszczanie popisali się wieloma podaniami, ostatecznie Lukjanovs podał piłkę do Traore, a ten strzelił z najbliższej odległości drugą bramkę w meczu. - Dostałem znakomite podanie od Ivansa i wystarczyło dostawić stopę - powiedział Iworyjczyk. - Miałem dużo szans do strzelenia bramek, ale taka jest piłka nożna, nie wszystko wpada do bramki. Jestem zadowolony ze strzelenia dwóch bramek, ale mogłoby być ich jeszcze więcej - dodał ulubieniec gdańskiej publiczności w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Gdy gdańszczanie prowadzili wysoko, trener Kafarski postanowił wpuścić rezerwowych, w tym Aliaksandra Sazankoua i Jakuba Popielarza, którzy nie mieli dotychczas zbyt wielu szans na grę w pierwszej drużynie. Białorusin wszedł w 76 minucie, a już kilkanaście sekund później mógł strzelić bramkę! Czego mu się jednak nie udało wtedy, udało się trzy minuty później, kiedy po uderzeniu piłki w słupek przez Krzysztofa Bąka, zawodnik z Białorusi strzelił piątą bramkę dla Lechii. - W pierwszej sytuacji po prostu piłka mi odskoczyła. Cieszę się jednak z pierwszej bramki dla Lechii. Dobrze czuję się w tej drużynie - przyznał Sazankou po meczu. - Śmieję się, że nie strzelę bramki w tej rundzie, ale cieszę się, że piłka znowu mnie szuka. Było coraz bliżej, dobrze że po moim uderzeniu padła bramka - dodał Bąk.
W ostatnich minutach gry szansę na zdobycie drugiej bramki dla zespołu z Zabrza miał Grzegorz Bonin. W tej sytuacji jednak znakomicie zachował się Deleu, który w ekwilibrystyczny sposób wybił piłkę z linii bramkowej, broniąc zespół przed utratą bramki. Mecz zakończył się wynikiem 5:1 i nawet według piłkarzy Górnika, odzwierciedlał on sytuację na boisku. - Nie uważam, że to jest największy wymiar kary. To po prostu zasłużone zwycięstwo Lechii - przyznał Mariusz Jop.
Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 5:1 (2:1)
1:0 - Traore 17'
1:1 - Wodecki 26'
2:1 - Bajić 32'
3:1 - Buzała 61'
4:1 - Traore 75'
5:1 - Sazankou 79'
Składy:
Lechia Gdańsk:Kapsa - Bąk, Deleu, Wołąkiewicz, Kożans - Surma, Bajić (85' Pietrowski), Nowak (82' Popielarz) - Lukjanovs, Traore, Buzała (78' Sazankou)
Górnik Zabrze: Stachowiak - Bemben (78' Danch), Banaś, Jop, Magiera - Bonin, Przybylski, Kwiek, Wodecki (76' Sobczak) - Sikorski (60' Świątek), Zahorski
Żółte kartki: Bajić, Wołąkiewicz (Lechia), Banaś, Zahorski (Górnik).
Strzały: Lechia - 23, Górnik - 6.
Strzały celne: Lechia - 12, Górnik - 1.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 6.255.
Ocena Lechii: - 5.0 Wynik 5:1 i bramki zdobyte przez aż czterech piłkarzy muszą budzić respekt. Gdańszczanie po prostu zmiażdżyli zespół Górnika Zabrze, co potwierdza ilość strzałów na bramkę rywali. Można być też pod wrażeniem postawy trenera i zawodników, którzy po spotkaniu narzekali na... skuteczność. Trzeba im przyznać jednak trochę rację, ale nieczęsto zdarza się, że zespół stwarza sobie 23 sytuacje, z czego 12 razy kończy swoje akcje celnym strzałem, a dwukrotnie uderza w słupek, bądź w poprzeczkę. W tym przypadku wynik odzwierciedlał to, co działo się na boisku.
Ocena Górnika: - 1.5 Piłkarze Górnika grali tak, jakby nie mieli jakiejkolwiek koncepcji na grę w meczu w Gdańsku. Równorzędnym rywalem byli dla gdańszczan tylko przez krótki okres gry. Jeśli mielibyśmy doszukiwać się jakichś plusów gry zespołu z Zabrza, to ewentualnie mogą nimi być niektóre interwencje Adama Stachowiaka i bramka Wodeckiego.