Niedosyt Widzewa

Piłkarze Widzewa byli blisko odniesienia kolejnego zwycięstwa. Łodzianie od 37 minuty prowadzili w Chorzowie. Jednak do pełni szczęścia zabrakło im dwunastu minut. Wtedy to pogrążył beniaminka ich były zawodnik - Arkadiusz Piech.

Dwunastu minut zabrakło piłkarzom Widzewa do odniesienia w Chorzowie wygranej. W 37 minucie Piotr Grzelczak zdobył bramkę do przyjezdnych. W drugiej odsłonie, pomimo kilku okazji, Widzew nie podwyższył wyniku meczu i w konsekwencji gola stracił. - Jesteśmy rozczarowani. Długo prowadziliśmy, liczyliśmy, że wynik dowieziemy do końca. Niestety nie udało nam się to - smucił się po spotkaniu kapitan beniaminka Maciej Mielcarz. - Szkoda straconych punktów. Przecież mogliśmy dobić Ruch, szczególnie po przerwie - dodał strzelec bramki dla Widzewa. - Sam mogłem zdobyć drugiego gola, ale źle trafiłem w piłkę i minęła ona bramkę. Szkoda straty dwóch punktów - podsumował przebieg gry załamany Grzelczak.

Łodzian, oprócz straty punktów, zabolał fakt, że bramkę strzelił im ich były kolega. - Arkadiusz Piech. - Wiedzieliśmy, że trzeba na niego uważać. Już kilka takich goli strzelił w lidze strzelił. Wyrósł w polu karnym jak spod ziemi i przeciął wrzutkę - opisał sytuację bramkową Mielcarz. - Dziwne, że przy rosłych obrońcach wyskoczył wyżej. Pozostaje mi tylko pogratulować mu - dodał Piotr Grzelczak.

Komentarze (0)