ME: Wojskowi liderem po prestiżowym zwycięstwie - relacja z meczu Lech Poznań - Legia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Legia Warszawa liderem Młodej Ekstraklasy. Wojskowi awansowali na 1. miejsce w tabeli dzięki zwycięstwu w trudnym wyjazdowym pojedynku z Lechem Poznań. Triumf ekipy ze stolicy jest zasłużony, bowiem w przekroju całego spotkania zaprezentowała się ona lepiej niż gospodarze.

Rywalizacja rozpoczęła się piorunująco, bo już w 2. minucie oglądaliśmy pierwszego gola. Lechici nie potrafili oddalić niebezpieczeństwa po oskrzydlającej akcji rywali, w efekcie piłka spadła pod nogi niekrytego na 18. metrze Daniela Łukasika. Pomocnik Legii uderzył płasko przy słupku i Gerard Bieszczad nie miał szans na skuteczną interwencję.

Warszawiacy rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia, ale Kolejorz nie załamał się takim obrotem sprawy i w 7. minucie doprowadził do wyrównania. Mateusz Możdżeń dośrodkował z prawego skrzydła pomiędzy obrońców a bramkarza Wojskowych. Dezorientację całej defensywy skrzętnie wykorzystał Bartłomiej Olejniczak, który zamknął akcję na lewej stronie pola karnego i bez trudu umieścił piłkę w siatce.

Kolejne minuty tak obfite w emocje już nie były, choć na tempo nie można było narzekać. Oba zespoły grały ofensywnie i z dużym zaangażowaniem. Momentami nawet zbyt dużym, gdyż mnożyły się faule, po których sędzia niejednokrotnie wyjmował z kieszeni żółtą kartkę.

W 30. minucie podopieczni Karola Brodowskiego powinni objąć prowadzenie. Kapitalną okazję zmarnowali jednak Jan Zapotoka i Kamil Drygas. Ten pierwszy przegrał pojedynek sam na sam z Jakubem Szumskim, z kolei Drygas koszmarnie spudłował przy dobitce.

Minęło raptem sześć minut i to Legia zdobyła drugą bramkę. Sporą winę w tej sytuacji ponosi Patryk Walasek. Defensor Kolejorza stoczył pojedynek biegowy z Michałem Efirem i niepotrzebnie zdecydował się na wślizg. Nie sięgnął futbolówki, a zawodnik gości popędził samotnie na bramkę. Efir miał tyle swobody w polu karnym, że z łatwością zacentrował do nadbiegającego Rafała Wolskiego, a ten trafił do siatki atomowym uderzeniem pod poprzeczkę.

Do przerwy rezultat nie uległ już zmianie, natomiast tuż po wznowieniu gry w drugiej połowie lechici mieli dwie wyborne okazje, by wyrównać. Najpierw zimnej krwi zabrakło Olejniczakowi, który przegrał pojedynek sam na sam z Szumskim. Z kolei chwilę później po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi niekrytego na 12. metrze Drygasa, lecz rosły pomocnik strzelił tuż nad poprzeczką.

Poznaniacy nie potrafili kontynuować szturmu na bramkę Legii i w dalszej części spotkania grali bardzo słabo. Efekt? Już do końca nie stworzyli ani jednej klarownej sytuacji. Wojskowi natomiast nie forsowali tempa, bo nie musieli tego robić. Widząc ofensywną niemoc rywali, spokojnie utrzymywali się przy piłce i odliczali cenne minuty ostatniego gwizdka sędziego. Zespół ze stolicy nie popełnił żadnego błędu i nie dał poznaniakom najmniejszej szansy na wywalczenie remisu.

Po zakończeniu rywalizacji warszawiacy mogli cieszyć się z awansu na 1. miejsce w tabeli. - Na to zwycięstwo zapracowała cała drużyna. Wszyscy wykonywali swoje obowiązki bez zarzutu, nasz futbol był poukładany. W drugiej połowie staraliśmy się grać spokojnie, bo przy nieustannie padającym deszczu jeden błąd mógł zniweczyć cały nasz wysiłek - powiedział drugi trener Wojskowych, Cesar Sanjuan.

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:2 (1:2)

0:1 - Łukasik 2'

1:1 - Olejniczak 7'

1:2 - Wolski 36'

Składy:

Lech Poznań: Bieszczad - Gajda, Ankudowicz, Walasek, Marynowicz, Zapotoka (46' Drewniak), Drygas (63' Chromiński), Możdżeń (63' Byszewski), Wolkiewicz (90' Olszak), Olejniczak, Jurga.

Legia Warszawa: Szumski - Lisowski, Lisiecki (46' Cichocki), Augustyniak, Wawrzyniak, Wolski, Łukasik, Kopczyński (33' Duda), Majkowski (69' Starek), Rosłoń, Efir (89' Rozwandowicz).

Żółte kartki: Gajda, Walasek, Chromiński (Lech) oraz Lisiecki, Augustyniak, Rosłoń (Legia).

Sędzia: Jarosław Rynkiewicz (Szczecin).

Widzów: 120.

Źródło artykułu: