- (...) Ćwiczę zagrania do niego, bo on doskonale czuje, gdzie trzeba się ustawić. Nauczyłem się uderzać piłkę w najbardziej niebezpieczne miejsce, tam gdzie nie może sięgnąć jej bramkarz. Zawsze próbuję znaleźć taki punkt. Czasami się uda, czasem nie, ale trzeba przyznać, że te zagrania mamy wyćwiczone. Tak samo było w meczu z Dniepropietrowsku, gdy asystowałem przy golu Arboledy. Nasze akcje zaczynają być znakiem firmowym Lecha - mówi w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Semir Stilić.
Bośniaka w czwartkowym meczu na stadionie oglądała mama. Natomiast w kraju poprzez polską telewizję poczynania swojego syna śledził również ojciec.
Cały wywiad w Przeglądzie Sportowym.