Może i poziom rywalizacji nieprzepadających za sobą zespołów nie rozczarował, bo spotkanie było toczone w szybkim tempie, ale zabrakło najważniejszego: bramek. Najdogodniejsze sytuacje zmarnowali: Diego Milito, Maicon i Fabio Quagliarella. Trenerzy obu ekip po końcowym gwizdku sędziego byli jednak zadowoleni z postawy swoich zawodników. - Stworzyliśmy sobie dwie czy trzy niemal stuprocentowe okazje strzeleckie. Mogliśmy wygrać - mówił Rafael Benitez. Hiszpan narzekał na sytuację kadrową Nerazzurri. Nie mógł bowiem skorzystać z usług kilku kluczowych zawodników. - Nie jest łatwo, kiedy ma się w zespole czterech kontuzjowanych. Kiedy ci piłkarze wrócą do gry, na pewno będziemy silniejsi - wyjaśniał.
Zadowolenia z wywalczonego punktu na trudnym terenie San Siro nie krył Luigi Del Neri. - Ten remis można uznać za sprawiedliwy. Mieliśmy swoje okazje, ale miał je też Inter. Poprawiła się nasza gra obronna. Jestem zadowolony z tego postępu. Teraz nawet w meczach z takimi rywalami jak Inter i Manchester City nasza defensywa jest zwarta i skoncentrowana - cieszył się.
Po tym remisie Inter stracił pozycję lidera rozgrywek. Ligowej stawce przewodzi rzymskie Lazio. Benitez może się jednak martwić nie tylko tym. Na trenera obraził się Ghańczyk, Sulley Muntari. Kiedy zawodnik dowiedział się, że nie zmieścił się w meczowej osiemnastce i spotkanie zobaczy z wysokości trybun, najzwyczajniej w świecie zabrał swoje rzeczy i opuścił stadion. Hiszpan starał się tłumaczyć swojego podopiecznego, ale problem jest, bo niezadowolony człowiek w zespole nie wróży niczego dobrego. - Ja jako trener tylko wykonuję swoja pracę. Żaden piłkarz nie jest zadowolony, gdy nie gra. W kadrze meczowej zmieści się tylko 18 zawodników. Tym razem padło na Muntariego i on miał udać się na trybuny. Jakby jednak nie patrzeć są to sprawy, o których porozmawiam z nim prywatnie - wyjaśnił Hiszpan.
Niedzielne starcie oglądał były już napastnik Interu, Mario Balotelli. Zawodnik Manchesteru City chciał zobaczyć w akcji swoich kolegów z Mediolanu. Tradycyjnie już skupił na sobie uwagę dziennikarzy i nie tylko. Kiedy kibice Juventusu dowiedzieli się, że nielubiany przez nich 20-latek siedzi na trybunach, zaczęli wykrzykiwać: "Jeżeli podskoczysz, umrze Balotelli". Włoch nie pozostał im dłużny. Wstał, zwrócił się w kierunku fanów Starej Damy i ostentacyjnie pokazał im środkowy palec.