Csaba Horvath - szczęśliwy ojciec

Córeczka Csaby Horvatha ma już dwa tygodnie, ale ojciec jeszcze nie widział jej na żywo. Dopiero po meczu KGHM Zagłębia Lubin z Cracovią Słowak mógł ruszyć do kraju, gdzie zobaczył swoją córeczkę. Na razie nie przywiezie jej do Polski.

- Teraz mogę o niej myśleć, wcześniej koncentrowałem się na meczach - mówi obrońca Miedziowych. Po spotkaniu z Cracovią Marek Bajor w niedzielę zarządził rozruch, ale poniedziałek i wtorek są dniami wolnymi od zajęć. To idealna okazja dla Horvatha, aby zobaczyć swoją córeczkę, pierwszy raz od narodzin, który miały miejsce dwa tygodnie temu.

- Nie sprowadzę jej jeszcze do Polski, bo jest na to za wcześnie. Zita musi jeszcze kilka tygodni zostać na Słowacji. Tam ma wszystko urządzone. A jak jest u mnie? Pracuję nad tym - uśmiecha się Horvath.

To jeden z nielicznych zawodników Zagłębia, który od początku sezonu nie zawodzi. Wprawdzie nie ustrzega się drobnych błędów, to jednak jest najpewniejszym stoperem. W Holandii, gdzie do tej pory grał, często trafiał do siatki rywali. W Polsce jeszcze mu się nie udało zdobyć bramki, to jednak przy stałych fragmentach gry często piłki są posyłane właśnie do niego.

- Ćwiczymy takie zagrania na treningach i wtedy piłka wpada do siatki. W meczach jakoś nie chce - kręci głową stoper Zagłębia. W pojedynku z Cracovią o mały włos futbolówki do własnej bramki nie skierował Michał Stasiak. - Chwała Bogu, że Bojan to wyciągnął - mówi Horvath, który w pojedynku z Arką Gdynia w podobnej sytuacji trafił piłką w słupek.

Komentarze (0)