Spotkanie sparingowe pomiędzy Polonią a Zagłębiem Lubin nie było widowiskiem najwyższych lotów. Obie drużyny grały zachowawczo, widać było, że mecz nie jest toczony o stawkę. Prawdziwa walka zaczęła się w ostatnim kwadransie, kiedy dość niespodziewanie po rzucie rożnym bramkę dla bytomskiej drużyny zdobył Mateusz Żytko.
Drużyna Marka Bajora wzięła się do roboty i choć długo biła głową w mur, ostatecznie w ostatnich minutach gry najpierw doprowadziła do wyrównania za sprawą trafienia Szymona Pawłowskiego, a w ostatniej akcji meczu niepewną interwencję Szymona Gąsińskiego wykorzystał Wojciech Kędziora, zapewniając swojej drużynie sparingowe zwycięstwo nad niebiesko-czerwonymi.
- Cieszy to, że pokazaliśmy charakter i wygraliśmy sparing. Gra może nie wyglądała najlepiej, ale cieszy to, że strzeliliśmy dwie bramki i udało nam się szalę zwycięstwa przechylić na naszą stronę - mówił po końcowym gwizdku sędziego pomocnik lubinian, Kamil Wilczek.
Spotkanie sparingowe było dla obu drużyn okazją do eksperymentów. - Było to spotkanie, po którym można było się spodziewać właściwie każdego wyniku. Sparingi, to mecze, w których próbuje się często nowych wariantów taktycznych. Polonia wysoko zawiesiła nam poprzeczkę, ale my graliśmy do końca i wygraliśmy - dodał 22-letni pomocnik Zagłębia.
W zespole z Dialog Arena przerwa reprezentacyjna jest okazją do szlifów formy, przed kolejnymi meczami ligowymi. - Musimy popracować nad komunikacją na boisku, więcej sobie podpowiadać. Trzeba też poprawić skuteczność i dokładność podań. To jest nasz priorytet przed kolejnymi meczami o stawkę - uważa Wilczek.