- Latem byłem trochę zaskoczony i trochę zdezorientowany postępowaniem klubu. Nie potrafiłem zrozumieć, skąd wzięły się te głosy, że jestem na sprzedaż. Poczułem więc potrzebę wyjaśnienia wszystkim, że nie opuszczę Florencji. Podjąłem taką decyzję jako profesjonalista. Nasza współpraca układa się teraz bez zarzutów - wyjaśnił Francuz.
Sebastien Frey w letnim okienku transferowym był łączony z wieloma klubami, w tym z Manchesterem City. Kiedy Fiorentina sprowadziła Artura Boruca, wydawało się, że odejście byłego reprezentanta Francji stanie się faktem. - Nie sądzę, by akurat pozyskanie nowego bramkarza było Fiorentinie tak bardzo potrzebne. Byłem zaskoczony, gdy kupiono Boruca, ale klub ma przecież prawo sprowadzać, kogo chce - powiedział numer jeden Violi.
Pojawiły się głosy, że Frey był bliski zmiany otoczenia, bo jego współpraca z byłym już trenerem Fiorentiny, Cesare Prandellim nie układała się najlepiej. - Na mój temat sporo się mówiło: że nie chce mnie Prandelli, że odchodzę z klubu, że mam nadwagę. Fakt, mam problemy z kolanem, ale zobaczcie na średnią ocen za moje występy. Nie uważam, bym kiedykolwiek był problemem dla Fiorentiny. Z Prandellim i jego sztabem szkoleniowym rzeczywiście świetnych relacji nie mieliśmy. Nigdy nie usłyszałem od niego słowa dziękuję, czy jakiegoś komplementu. To już jednak przeszłość. Nie chcę rozmawiać na jego temat.
We Włoszech krążą plotki, że pojawienie się Boruca zmobilizowało Freya i ten zrzucił kilka kilogramów. On jednak dementuje te informacje. - Ważę tyle samo co przed rokiem. Jeżeli nie prowadziłbym sportowego trybu życia, już dawno zakończyłbym karierę - zapewnił Francuz.