- Muszę na nowo uczyć się gry w pierwszej lidze. Gieksa nie jest drużyną, którą rywale lekceważą. Wręcz przeciwnie, wszyscy na mecze z nami się dodatkowo motywują. Musimy być gotowi na to, że rywale w meczach z nami nastawiają się na grę z kontry i wyciągać wnioski z błędów, jakie popełnialiśmy w poprzednich spotkaniach - przestrzega doświadczony obrońca GKS-u.
Przed niemalże całą swoja karierę Wojciech Szala występował na boiskach ekstraklasy. Jeszcze rok temu walczył o miejsce w składzie Legii Warszawa, a kiedy latem wygasł kontrakt wiążący weterana ze stołecznym klubem zdecydował się na powrót do klubu z Bukowej.
- Jestem w trakcie poznawania drużyny. Nie przyglądałem się jeszcze grze każdego z chłopaków z osobna, ale widać, że każdy z nich potrafi grać w piłkę. Dziwi mnie powszechna opinia, że między ekstraklasą, a pierwszą ligą jest przepaść. O tym, że tak nie jest pokazują mecze pucharowe, kiedy pretendent przyjeżdża na boisko potencjalnie słabszej drużyny i odpada. Sam miałem wątpliwą przyjemność odpaść tak z rozgrywek z Legią, po meczu ze Stalą Sanok. Różnice między ligami jakieś są, ale nie są to przepaście w bezpośrednich meczach się zacierają - przekonuje gracz śląskiej drużyny.
W opinii doświadczonego zawodnika największą bolączką w grze Gieksy jest brak konsekwencji taktycznej, który często owocuje stratą punktów w meczach, które katowiczanie powinni bez problemu wygrać.
- Ciężko jest komentować naszą grę, kiedy kolejny mecz gramy dobrze, stwarzamy sobie sytuacje i strzelamy bramki, a potem w nasze szeregi wdziera się jakieś rozluźnienie i brak konsekwencji, w efekcie których tracimy bramki i punkty. Musimy skupić się na poprawie grze w destrukcji, bo ciężko myśleć o dobrym wyniku, kiedy bramka, dwie albo trzy w meczu padają po naszych prostych błędach. Sami sobie tym robimy smród. Kolejne spotkania muszą być w naszym wykonaniu lepsze, bo nie możemy ciągle prowadzić gry i przegrywać meczów - irytuje się 34-letni obrońca drużyny z Bukowej.