W czterech ostatnich meczach Lech nie zdobył żadnego punktu, a do siatki rywala trafił tylko raz - pod koniec września w meczu z Legią Warszawa. Wtedy na listę strzelców wpisał się Siergiej Kriwiec, który jednego gola zdobył również w meczu z Wisłą Kraków. Białorusin zazwyczaj zdobywa bramki w tych najważniejszych spotkaniach, tak jak choćby w zeszłym sezonie przeciwko Ruchowi Chorzów. - Może to przypadek, może klasa. Nie mam pojęcia - mówi Kriwiec.
Pomocnik Kolejorza po spotkaniu z Wisłą był w bardzo dobrym humorze. Lech wygrał w pełni zasłużenie, bo od pierwszej minuty zdominował gości i nie pozwolił im w tym meczu na zbyt wiele. - Wisła grała tak jak my jej pozwoliliśmy - uważa Kriwiec. To jednak Biała Gwiazda objęła prowadzenie, ale cieszyła się z niego tylko trzy minuty. - Straciliśmy pierwszy bramkę, ale nie chwyciliśmy się za głowy - dodaje Białorusin, który mimo wszystko komplementował rywala. - Wisła to bardzo mocna drużyna. Podoba mi się jej gra po przyjściu Roberta Maaskanta.
W poczynaniach lechitów było widać dużo większe zaangażowanie niż w poprzednich meczach. Od pierwszej do ostatniej minuty każdy dawał z siebie wszystko, a to przyniosło efekty w postaci trzech punktów. - My nie dzielimy meczów na ekstraklasę i Ligę Europejską. We wszystkich meczach chcemy grać na swoim poziomie - zapewnia Kriwiec, który jednak zdaje sobie sprawę, że pojedynki z Białą Gwiazdą są szczególne. - Mecze z Wisłą przypominają derby. Są bardzo ważne dla piłkarzy i kibiców, dlatego trzeba je wygrywać.
W minionym tygodniu podopieczni Jacka Zielińskiego odnieśli dwa zwycięstwa i strzelili aż osiem bramek. Czy to zwiastuje lepsze czasy? W czwartek Kolejorza czeka niezwykle ciężkie zadanie, bowiem do Poznania przyjeżdża Manchester City. - Doczekaliśmy się zwycięstw i mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej. Wierzę w możliwość wygranej z Manchesterem City. Inaczej nie byłoby sensu wychodzić na boisko - zakończył białoruski pomocnik.