Do końca rundy nie damy się już pokonać - rozmowa z Dariuszem Kłusem, pomocnikiem ŁKS-u Łódź

Łódzki Klub Sportowy pewnie prowadzi w tabeli pierwszej ligi. Łodzianie w miniony weekend bez problemów rozprawili się z Gieksą, a w najbliższej kolejce czeka ich ciężkie starcie z Sandecją. - Walczymy o spokojną zimę i przychylność władz Łodzi, żeby zrozumiały, że nowy stadion dla ŁKS-u to konieczność - powiedział Dariusz Kłus.

Marcin Ziach: W trakcie meczu z Gieksą przeszliście drogę z piłkarskiego piekła do samego nieba.

Dariusz Kłus: Zdarzały nam się już słabsze mecze i nie zawsze je wygrywaliśmy. W spotkaniu z GKS-em w pierwszej połowie rzeczywiście zagraliśmy słabo, ale w drugiej połowie na boisku pojawił się ten lepszy ŁKS. Grało nam się bardzo ciężko, rywal postawił nam bardzo trudne warunki, ale wygraliśmy i to jest najważniejsze.

Patrząc na boiskowe wydarzenia wcale nie było widać przepaści, jaka obie drużyny dzieli w ligowej tabeli.

- Był to ciężki mecz, ale wiedzieliśmy, że GKS to nie będzie łatwy rywal. W pierwszych minutach meczu daliśmy się zaskoczyć. Gieksa była zdeterminowana, by strzelić bramkę i wszystko postawiła na jedną kartę. Kiedy katowiczanie dopięli swego trochę odpuścili i próbowali gry z kontrataku. Na szczęście nie udało im się podwyższyć prowadzenia, bo gdyby padła druga bramka byłoby bardzo ciężko o punkty.

Punktem zwrotnym całego meczu były pierwsze minuty gry po zmianie stron, kiedy strzeliliście trzy bramki i właściwie odebraliście Gieksie wszelkie marzenia na jakąkolwiek zdobycz punktową.

- W przerwie w szatni porozmawialiśmy sobie bardzo poważnie. Już przed meczem wiedzieliśmy, że Gieksa na własnym stadionie gra ofensywnie, że musimy długo rozgrywać piłkę i podejść wysoko, a zagraliśmy zupełnie inaczej niż sobie to zakładaliśmy. Pokazaliśmy jednak charakter, podnieśliśmy się i w pierwszym kwadransie drugiej połowy przeprowadziliśmy szturm na bramkę, trafiliśmy trzy razy i nie było szans, żeby po takim nokaucie Gieksa się podniosła.

Strzeliliście trzy bramki, ale było także kilka kolejnych okazji strzeleckich, w których zabrakło wam skuteczności.

- Graliśmy swoją piłkę i stwarzaliśmy sobie sytuacje. Faktycznie zabrakło nam troszeczkę skuteczności, ale myślę, że nie mamy powodów do narzekań. Gieksa prócz główki Pitrego w drugiej połowie nie stworzyła sobie żadnych sytuacji. Po słabej pierwszej połowie mieliśmy mecz pod kontrolą i wydaje mi się, że wygraliśmy w pełni zasłużenie.

Na boisku kilkukrotnie się zakotłowało. Nie brakowało starć o piłkę, ale także walki wręcz.

- Poprzepychaliśmy się trochę z Jankiem [Januszem Dziedzicem - przyp. red.], bo miał do mnie pretensje, że nie wybiłem piłki, kiedy jeden z jego kolegów leżał na boisku, bo w walce o piłkę dostał łokciem. Ostatnio padła jednak dyrektywa, że takie sytuacje rozstrzyga sędzia, dlatego ja krzyczałem do moich kolegów żeby grali. Nie oznacza to, że jestem za brutalną grą. Jestem za ostrą grą, ale grą fair. Nie chodzi o to, żeby rozbijać sobie nosy na boisku.

Przed ŁKS-em spotkanie z Sandecją Nowy Sącz, która ostatnimi czasy głośno zgłaszała swoje aspiracje sięgające awansu do ekstraklasy.

- Sandecja jest ciężkim przeciwnikiem. Na pewno będzie to dla nas kolejne wymagające spotkanie, ale nowosądeczanie prezentują klasę podobną do Gieksy. Myślę nawet, że gdyby te dwa zespoły ze sobą porównać to więcej plusów byłoby po stronie katowiczan. Nie ma jednak mowy żebyśmy zlekceważyli rywala. Sandecja jest wysoko w tabeli i prezentuje całkiem niezły styl. Obserwowaliśmy ich sobotnie spotkanie z Podbeskidziem i udało nam się zyskać wiele ciekawych spostrzeżeń. Na pewno przystąpimy do tego meczu w optymalnej dyspozycji, z wiarą w zwycięstwo.

W spotkaniu z Sandecją ŁKS będzie musiał poradzić sobie bez pauzującego za kartki Marcina Smolińskiego.

- Nie będzie Marcina, ale za to wraca Marcin Mięciel. Na pewno kilka rotacji w składzie znowu będzie, ale jestem pewien, że naszą passę meczów bez porażki przedłużymy i do końca rundy jesiennej nikomu nie damy już się pokonać. W meczu z Sandecją powalczymy o spokojną zimę i jeżeli uda nam się wygrać będziemy mieli powody do zadowolenia.

Zwycięstwo w starciu z Sandecją da wam także komfort psychiczny. Jedenaście punktów przewagi nad jednym z głównych rywali na półmetku sezonu to znaczna różnica.

- Zależy nam na tym, by do przerwy zimowej odskoczyć jak najdalej Piastowi i Sandecji. Jedynie Podbeskidzie to jak na razie drużyna, która potrafi dotrzymać nam kroku. My przede wszystkim patrzymy jednak na siebie. Jeżeli uda nam się punktować do końca tej rundy to zima będzie znacznie spokojniejsza. Nie będzie niepotrzebnej presji, łatwiej będzie sprowadzić do klubu nowych zawodników czy nowego sponsora. Walczymy też o wsparcie kibiców i przychylność władz Łodzi, żeby zrozumiały, że nowy stadion dla ŁKS-u jest niezbędny.

Komentarze (0)