Spotkanie z Pele było niezapomniane - rozmowa z piłkarzem norweskiego Sandnes Ulf Zeynem S-Latefem

Zeyn Alabidyn S-Latef 20-letni piłkarz norweskiego Sandness Ulf. W swojej przygodzie z futbolem miał okazję występować na boiskach Szwecji, Polski, Holandii, Anglii i Norwegii. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl S-Latef opowiada o swojej karierze, występach dla reprezentacji Polski, spotkaniu z Pele.

Rafał Krząpa: Jak na Polaka masz egzotycznie brzmiące imię i nazwisko, opowiedz o swoich polskich korzeniach.

Zeyn S-Latef: Urodziłem się w Szwecji w Helsingborgu. Tata jest Irakijczykiem, natomiast moja mama pochodzi z Polski. Mam rodzinę w Poznaniu i Rawiczu.

Paszportami jakich krajów dysponujesz?

- Posiadam polski i szwedzki paszport.

Przejdźmy do kwestii stricte piłkarskich. Jak rozpoczęła się twoja przygoda z futbolem?

- W piłkę zacząłem grać wcześnie, do tego sportu zachęcił mnie mój trzy lata starszy brat. Zawsze kopałem z nim piłkę, grałem przeważnie z dziećmi starszymi ode mnie o 2-3 lata. Swoje pierwsze treningi rozpocząłem w szwedzkim klubie Kavlinge Gif.

Jak wspominasz swoje pierwsze kroki w futbolu stawiane w tym klubie?

- To był naprawdę mały klub, była tam kameralna atmosfera, ale wspominam ten pobyt bardzo miło. Rozpocząłem tam treningi w wieku chyba siedmiu lat. Graliśmy tam z mniejszymi drużynami. Najważniejsze jest to, że złapałem tam większego bakcyla do piłki. Nie pograłem tam niestety długo, bo musieliśmy się przeprowadzić.

Następnie przeniosłeś się do Helsingborga.

- To było związane z przeprowadzką mojej rodziny do tego miasta. Zamieszkaliśmy tam na stałe, a ja postanowiłem wraz z rodzicami, że spróbuje swoich sił w miejscowym klubie. Tutaj nabierałem szlifów i kształtowałem się piłkarsko.

Później przygoda w Polsce - treningi w Olimpii Poznań.

- Jak miałem 12 lat, rodzice chcieli zamieszkać w Polsce. Mama tęskniła za ojczyzną i chciała, żebyśmy zamieszkali na stałe w Poznaniu. Próbowałem otrzymać angaż w różnych poznańskich klubach, ostatecznie przez rok trenowałem w Olimpii.

W Polsce nie zagrzałeś zbyt długo miejsca, bo przeniosłeś się do Feyenoordu Rotterdam.

- Miałem wtedy bodajże 13 lat. Byłem obserwowany przez scoutów i po jakimś czasie otrzymałem propozycje z Holandii. Ja byłem bardzo zadowolony z tej propozycji, klub też nie miał do mnie zastrzeżeń, więc postanowiliśmy, że spróbuje tam swoich sił. Nie wiem jak dokładnie wyglądała kwestia obserwowania mojej gry, nie mam na ten temat wiedzy. Niestety w Holandii trenowałem niespełna rok, ale o szczegółach nie chcę mówić.

Następnie Helsingborgs IF podejście drugie.

- Moje przenosiny były spowodowane głównie ponowną przeprowadzką mojej rodziny do Szwecji. To nie była w pełni moja decyzja. Działacze w klubie byli bardzo otwarci i nie odmówili mi, mogłem swobodnie z nimi trenować. W dłuższej perspektywie powrót do Szwecji pozwolił mi nabrać ogromnego doświadczenia, oraz zadebiutować w reprezentacji, co jest chyba najważniejsze.

Prawdziwy z ciebie podróżnik. Wkrótce ponownie zmieniłeś klub, a twoim kolejnym pracodawcą został angielski Sheffield United.

- Ten transfer, to głównie pokłosie występów w młodzieżowej reprezentacji Polski. Otrzymałem propozycję testów, które przeszedłem pozytywnie i zdecydowałem się podpisać kontrakt na 3,5 roku. Miałem wtedy 17 lat.

Jak wspominasz występy w Sheffield United.

- Grałem na początku w drużynach młodzieżowych, a następnie w zespole rezerw. Nabrałem ogromnego doświadczenia, byłem szczęśliwy, że mogę trenować w Anglii. Mecze w rezerwach były trudne, bo miałem styczność z bardzo silnymi defensorami, ale nadrabiałem to swoją szybkością i zwrotnością.

Kolejnym przystankiem w twojej karierze jest norweskie Sandnes Ulf.

- Te przenosiny to była moja decyzja i mój pomysł. Chciałem za wszelką cenę grać w pierwszym składzie, by nabierać jeszcze większego doświadczenia. Klub zmieniłem za darmo.

Nie wiedzie ci się jednak w tym klubie. Zagrałeś jedynie w trzech meczach, a na boisku przebywałeś łącznie tylko 25 minut.

- Miałem bardzo ciężki sezon. Odniosłem kontuzję, miałem złamaną nogę w trzech miejscach. Urazu doznałem dość nietypowo, bo podczas biegu po boisku, nikt mnie nie atakował. Miałem wiele kłopotów z tą nogą, bo gdy już wydawało się, że wyleczyłem kontuzję, to za chwilę coś się odnawiało i nie mogłem trenować na sto procent. Teraz jest już wszystko dobrze, czuje się zdrowy i głodny piłki.

Rozgrywki ligowe właśnie się zakończyły, jakie masz plany na nadchodzący sezon?

- W przyszłym tygodniu spotykam się z moim agentem i porozmawiam z nim na temat aktualnych ofert. Niestety teraz nie mogę powiedzieć jakie konkretnie kluby wchodzą w grę.

Miałeś okazję trenować w Szwecji, Polsce, Holandii, Anglii i Norwegii. W którym z tych miejsc grało ci się najlepiej?

- Każde z tych miejsc różniło się kulturą, stylem życia. Odnośnie kwestii piłkarskich to w każdym klubie trenowało mi się dobrze, jestem jeszcze młody, więc byłem początkującym piłkarzem. Dla mnie najważniejsze było, żeby nabierać coraz więcej doświadczenia. Oczywiście były też złe momenty, ale tak to jest w życiu, są dobre i złe chwile.

W 2009 roku w prasie pojawiły się spekulacje na temat twoich przenosin do Wisły Płock. Ponoć wpadłeś w oko trenerowi Kubickiemu.

- Tak byłem chyba przez tydzień w Płocku na testach. Historia o której mówisz jest prawdziwa, ale finalnie nie porozumieliśmy się w pewnych kwestiach.

Szwedzka legenda Henrik Larsson powiedział o tobie "Polski Zidane". Jak się do tego odniesiesz.

- Ja zawsze z honorem przyjmuje takie porównania, to bardzo miłe. Wszyscy jednak wiemy, że Zidane to jest legendą i wiele mi do niego brakuje. Być może kiedyś osiągnę część tego co on.

Miałeś okazję występować w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Jak wspominasz występy w kadrze.

- Swój debiut zaliczyłem w kadrze U-17 w spotkaniu przeciwko Rosji. To był turniej Syrenka Cup. Łącznie zaliczyłem 28 meczy w reprezentacji, mam nadzieje, że to nie jest jeszcze koniec moich występów.

W kadrze U-19 w meczu przeciwko Litwie zaliczyłeś hat-tricka.

- Szczerze to moim zdaniem ja wtedy strzeliłem dwie bramki, ale jeżeli statystycy i sędzia zaliczają mi trzy trafienia, to ja to honoruje. To był świetny mecz, bo pokonaliśmy naszych rywali aż 8:0.

Prasa rozpisywała się o o twoim konflikcie z trenerem Globiszem.

- Mieliśmy małe spięcie po meczu. Z szacunkiem wziąłem sobie uwagi trenera do siebie. Na łamach prasy nie chcę wywlekać starych tematów. Teraz wszystko jest już dobrze.

Będąc piłkarzem Sheffield United miałeś okazję zagrać w turnieju "Pele Challenge". Po ostatnim meczu, otrzymałeś zaproszenie na krótką rozmowę od samego Pele.

- Tak, rozmawiałem z nim w hotelu, ale była to dość krótka rozmowa. Chciałbym kiedyś być takim piłkarzem jak on, ten człowiek to legenda. Zostałem wtedy najlepszym piłkarzem turnieju, więc do taka mała nagroda. Spotkanie z Pele było niezapomniane!

Już od długiego czasu grasz w piłkę, gdzie najbardziej lubisz występować?

- Najlepiej czuje się na pozycji środkowego pomocnika, ale mogę właściwie występować w każdym miejscu drugiej linii. Jeśli trzeba jako napastnik też sobie poradzę.

Jakie są twoje największe piłkarskie zalety?

- Myślę, że jestem dość szybki i potrafię operować piłką przy małej ilości wolnego miejsca. Wydaje mi się, że mam też dobry przegląd pola. Najlepiej jednak moją grę mogą ocenić trenerzy i kibice.

Twoje pełne imię i nazwisko brzmią Zeyn Alabidyn S-Latef. Dla kogoś kto cię pierwszy raz spotyka to dość skomplikowane, masz może jakiś pseudonim?

- Tak, rodzina i znajomi czasami mówi na mnie Zino.

Posługujesz się językiem polskim?

- Tak, mówię po polsku, potrafię też czytać, ale wolno. Wygodniej jednak rozmawia mi się po angielsku (śmiech).

Jakie są twoje piłkarskie marzenia?

- Chciałbym zostać dobrym zawodowym piłkarzem. Chciałbym też związać się z futbolem na całe swoje życie. Mam nadzieje, że otrzymam jeszcze szansę gry dla reprezentacji Polski. Marzę o występach w Barcelonie.

Komentarze (0)