- Zawsze gdy za przeciwnika ma się drużynę naszpikowaną gwiazdami, w dodatku tak bogatą, to trudno stawiać siebie w roli faworyta. Sprawiliśmy jednak niespodziankę i myślę, że z tego sukcesu cieszą się nie tylko kibice z Poznania, ale także z innych miast. To wielka chwila dla całego polskiego futbolu - ocenił Siergiej Kriwiec.
W opinii wielu obserwatorów ekipa z Manchesteru nie zagrała na sto procent możliwości, zwłaszcza w drugiej połowie, gdy w pewnym momencie sprawiała wrażenie zadowolonej z remisu. Czy podobnie czuli lechici? - Być może było tak, że to nam bardziej zależało na zwycięstwie. Wiadomo, że pokonanie takiej drużyny to wielka sprawa i każdy dawał z siebie wszystko - stwierdził białoruski pomocnik.
Po ograniu ekipy Roberto Manciniego poznaniacy wrócili na pozycję lidera grupy A. Awans jest już bardzo blisko. Czy lechici będą walczyć o zakończenie rywalizacji na 1. miejscu? - Z takimi deklaracjami trzeba się wstrzymać. Zostały nam dwa mecze do rozegrania. Nie uważam, że potyczki z Juventusem czy nawet Salzburgiem będą dla nas łatwiejsze. Trzeba się zmobilizować i nastawiać na twardą walkę - dodał Kriwiec.
Lech przygotowywał się do czwartkowego spotkania pod wodzą nowego trenera. Czy w ciągu dwóch dni pracy w Kolejorzu Jose Maria Bakero zdążył wywrzeć jakiś wpływ na zespół? - Nie ma się co oszukiwać, że trener nie robił wielkich zmian. Czasu miał niewiele, poza tym dokonywanie wstrząsu byłoby ryzykowne i pozbawione sensu - zakończył 24-letni piłkarz.