Zdobyta twierdza - relacja z meczu PGE GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

GKS Bełchatów nie podtrzymał swojej dość długiej serii meczów bez porażki na własnym boisku. Zdobywcami twierdzy okazali się być piłkarze Oresta Lenczyka, którzy zatrzymali zegar na liczbie 10 meczów bez przegranej bełchatowian przy Sportowej 3.

Mecz zaczął się od dość ostrej, ale nie brutalnej gry. Pierwsi swój atak zdołali przeprowadzić gospodarze. Janusz Gol posłał prostopadłym podanie do Marcina Żewłakowa, który zaraz po przyjęciu piłki uderzył ją na bramkę Mariana Kelemena. Futbolówka trafiła prosto w ręce golkipera Śląska.

Kilka chwil później kolejną dobrą okazję do zdobycia gola miał GKS. Piłkę ponownie przyjął Żewłakow. Mając na plecach obrońcę zdołał się jednak odwrócić i podać na skrzydło do wbiegającego Tomasza Wróbla. Jednak pomocnik bełchatowian zamiast uderzać piłkę lewą nogą, zaczął przekładać ją na prawą. Robił to tak długo, że piłkę zabrali mu wrocławscy obrońcy.

W 21. minucie meczu na strzał z za pola karnego zdecydował się Macieja Małkowski, ale piłka poleciała wysoko nad bramką Kelemena. 2 minuty później kolejną okazję mieli gospodarze. Tym razem dogrywał Wróbel a strzelał Marcus da Silva. Strzał tego ostatniego został zablokowany przez podopiecznyCH trenera Oresta Lenczyka i piłka poszybowała na rzut rożny.

W 39. minucie pojedynku kolejną znakomitą okazję mieli Brunatni. Po krótkim rozegraniu stałego fragmentu gry piłkę w pole karne gości posłał da Silva. Futbolówka spadła wprost na głowę niepilnowanego Zlatko Tanevskiego, który w tylko sobie wiadomy sposób nie umieścił piłki w siatce Śląska.

Po pierwszej połowie w Bełchatowie 0:0. Mimo przewagi w posiadaniu piłki piłkarze Macieja Bartoszka nie potrafili zdobyć bramki. Zmarnowali natomiast kilka dogodnych sytuacji. Śląsk praktycznie nie istniał w pierwszej części spotkania. Dość powiedzieć, że nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę Łukasza Budziłka.

Drugą połowę z większym animuszem zaczęli goście i to oni kilka minut po wznowieniu gry po regulaminowej przerwie zdobyli bramkę. W 53. minucie meczu zaspała defensywa gospodarzy, co bez skrupułów wykorzystali wrocławianie. Piłkę przed pole karne GKS od Sebastiana Mili dostał Łukasz Gikiewicz, po czym odegrał ją na bok do Vuka Sotirovicia. Napastnik Śląska uderzył piłkę w długi róg Budziłka i ta wpadła do bramki. Sytuacja wyglądała bliźniaczo podobnie do tej, którą zmarnował Wróbel.

Po tej bramce goście ograniczyli się tylko do wyprowadzania kontr i właśnie po jednej z nich Gikiewicz mógł podwyższyć prowadzenie. Najpierw w polu karnym gospodarzy przepchnął Marcina Drzymonta, a upadając na ziemie po starciu z bełchatowskim obrońcą zdołał oddać strzał, po którym piłka przeleciała minimetry obok bramki młodego golkipera gospodarzy.

W 70. minucie meczu bełchatowianie mieli okazję do wyrównania, ale piękną paradą popisał się Kelemen, który obronił strzał Małkowskigo z ok. 20 metrów.

W kolejnych minutach atakowali raz jedni raz drudzy, ale obie drużyny nie potrafiły zdobyć bramki. Najpierw w 76. minucie dobrą okazję do podwyższenia wyniku zepsuł Sotirović, który nie trafił w bramkę z kilku metrów. W rewanżu wprowadzony po przerwie Dawid Nowak uderza piłę 2 metry obok bramki gości.

Do końca spotkania Śląsk nie oddał swojego skromnego, ale za to bardzo cennego prowadzenia. Ekipa Oresta Lenczyka pokonała bełchatowian na ich własnym terenie 1:0. Tym samym wrocławianie przerwali znakomitą serię Bełchatowa 10 meczów bez porażki na własnym boisku.

PGE GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław 0:1 (0:0)

0:1 - Sotirović 50'

Składy:

PGE GKS: Budziłek - Popek, Lacić, Drzymont, Tanevski, Małkowski, Gol, Baran (79' Cetnarski), Wróbel (55' Nowak), da Silva, Żewłakow (62' Kuświk).

Śląsk: Kelemen - Wołczek, Celeban, Fojut, Socha, Sobota (68' Madej), Sztylka, Kaźmierczak, Mila, Sotirović (85' Jezierski), Gikiewicz.

Żółte kartki: Sotirović, Wołczek (Śląsk).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Ocena GKS Bełchatów: 3. Mimo dobrej gry w pierwszej połowie nie udało im się zdobyć bramki. Po przerwie zawiódł przede wszystkim Gol, który nie potrafił celnie podać piłki do żadnego z partnerów. Brawa należą się Maciejowi Małkowskiemu, który niestety dla fanów Bełchatowa był osamotniony w atakach na bramkę gości.

Ocena Śląska Wrocław: 4,5. Wrocławianie pod wodzą Oresta Lenczyka jeszcze nie przegrali. Nie inaczej było i tym razem. Dali się zepchnąć do głębokiej defensywy po strzeleniu gola w drugiej połowie, ale umiejętnie dowieźli korzystny dla nich wynik do końca spotkania. Brawa należą się całej drużynie za determinacje i zaangażowanie w grę.

Źródło artykułu: