Lech niczym dzieci zagubione we mgle

W tym sezonie w meczach ligowych piłkarze Lecha Poznań przypominają dziecko zagubione w ciemnym lesie, które w żaden sposób nie może znaleźć wyjścia, a mama jest daleko. Czy w końcu znajdzie się rozwiązanie beznadziejnej sytuacji?

Na swoim pierwszym spotkaniu z dziennikarzami Jose Bakero deklarował, że zna Lecha nie od dziś i wie, co zrobić, żeby Lech wrócił na szczyt ligowej tabeli. Jak się okazuje, nie wie. Przyczyny wciąż nie mogą znaleźć także piłkarze Kolejorza, o czym świadczy chociażby ta wypowiedź Ivana Djurdjevicia. - Nie wiem, co się z nami dzieje, musimy szybko wyjść ze strefy spadkowej, bo nie tam nasze miejsce. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo jak przekonać zawodników, żeby potrafili się zmobilizować i skoncentrować nie tylko na pojedynek z Manchesterem City, ale z Ruchem, czy Polonią Warszawa też? Czy poznańscy piłkarze mają problemy z koncentracją? Bramkę w meczu z Ruchem Chorzów strzelił głową niewysoki Łukasz Janoszka. - W meczu z Ruchem Chorzów straciliśmy bramkę, która była efektem gapiostwa i rozkojarzenia. Po raz kolejny bowiem przeciwnicy strzelili gola ze stałego fragmentu - twierdzi Djurdjević.

Oczywiście od razu należy zadać sobie pytanie, czy to jedyna przyczyna. Stare porzekadło mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Medialne doniesienia wskazywały, że klub do tej pory nie rozliczył się z Robertem Lewandowskim, co oznaczałoby, że także wobec obecnych zawodników ma jakieś zaległości. Tyle że takie rewelacje dementuje sam zawodnik. - Tu nie chodzi o pieniądze, z tym nie ma problemu. Zresztą, kiedy grałem w Portugalii, bywało, że był poślizg z wypłatami, a robiliśmy swoje na boisku... Tu w Lechu wszystko mamy zapewnione, nie można narzekać - tłumaczy popularny "Djuka". W tym tygodniu Lecha czekają tylko mecze w polskiej lidze, więc piłkarze nie będą rozkojarzeni występami w Europie. Drużyna Bakero aż dwa razy zagra u siebie - najpierw w środę zaległy mecz z Polonią Warszawa, a w weekend z Lechią Gdańsk. Dramat Lecha w strefie spadkowej nie może przecież trwać wiecznie. Aby coś drgnęło, drużyna przed własną publicznością musi zdobyć w dwóch meczach komplet punktów. - Doskonale zdajemy sobie sprawę ze swojego położenia, ale zawsze jesteśmy zobowiązani do wygrywania. Skoro zdobyliśmy w zeszłym sezonie tytuł, to stać nas na wiele. To zobowiązuje do walki na całego. Teraz po prostu gramy poniżej możliwości. Przed naszymi kibicami nie wolno nam po raz kolejny zawieść - mówi Djurdjević.

Fani w stolicy Wielkopolski są coraz mniej cierpliwi, bo ile można patrzeć na to, jak Lech kompromituje się w lidze polskiej i "dostaje baty" od drużyn wcale nie lepszych? - Prawda jest taka, że nawet teraz nie możemy spojrzeć fanom prosto w oczy. Wychodząc na ulice, spotykamy ludzi, którzy tak nam dobrze życzą, a my ich zawodzimy. Dla nas to też trudna sytuacja. Wiemy o ich wielkim zawodzie, ale wierzę, że już niedługo znowu będą mieli powody do radości - próbuje jakoś optymistycznie patrzeć na najbliższe dni zastępca kapitana. Kolejorz przegrywa w kompromitującym stylu, ale teraz potrzebne są punkty, a nie efektowne mecze. Każde zwycięstwo może być wymęczone, ale musi dać wyjście ze strefy spadkowej. - Nie wiem, jak to zrobimy, ale musimy zacząć wygrywać.

Czy dla Djurdjevicia i kolegów widać jakąś szansę na dosłownie lepsze jutro. W końcu w środę Kolejorz powalczy z Polonią. - W końcu los musi się odmienić, nie wierzę, że nie wyjdziemy z tej sytuacji. Jestem przekonany o wartości drużyny - twierdzi nasz rozmówca.

Komentarze (0)