W spotkaniu z Górnikiem Zabrze piłkarze Śląska Wrocław zdobyli cztery gole. Trzy z nich padły po stałych fragmentach gry. Ten element wrocławianie mają bardzo dobrze opracowany, bowiem ostatnio często tak właśnie zaskakują rywali. - Wiedzieliśmy, że Śląsk ma bardzo groźne stałe fragmenty gry, dlatego bardzo dużo czasu poświęciliśmy, aby się temu przeciwstawić. Niestety okazało się, że jeszcze widocznie za mało tego czasu mieliśmy - mówił szkoleniowiec zabrzan Adam Nawałka.
W podobnym tonie w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wypowiedział się także Tomasz Zahorski. - Wiedzieliśmy, że Śląsk też bazuje na stałych fragmentach gry i naprawdę, tak nam się wydawało, że mieliśmy przeciwnika dobrze rozpracowanego. Życie i boisko zweryfikowało to tak, że jednak było troszeczkę inaczej i znowu po stałych fragmentach straciliśmy bramki - stwierdził napastnik zabrzan.
Sami piłkarze drużyny prowadzonej przez Oresta Lenczyka także zdają sobie sprawę, gdzie leży ich siła. - Stałe fragmenty nam bardzo dobrze wychodzą. W prawie każdym meczu strzelamy bramkę, albo mamy sytuację. Jest dobrze - zaznaczył Vuk Sotirović.
W tym przypadku duże zasługi ma także kapitan WKS-u, Sebastian Mila. To on w większości posyła piłkę do partnerów z drużyny. - Trenujemy wiele na treningach i możemy liczyć na Sebastiana Milę, bo bardzo dobrze uderza czy to z rzutów rożnych czy wolnych. Myślę, że tylko my musimy trafić w odpowiednie miejsce, wbiec w nie i możemy liczyć na jego bardzo dobre dośrodkowania - podsumował Przemysław Kaźmierczak, który ostatnio gole strzela jak na zawołanie.