Spotkanie rozgrywane było w fatalnych warunkach. Padał rzęsisty deszcz, było zimno i wiało. Mimo niesprzyjającej aury obie drużyny stworzyły dobre widowisko. Portowcy rozegrali jeden z lepszych meczów w rundzie jesiennej. Można rzec, że Pogoń grała jak nigdy, ale przegrała jak zawsze.
Portowcy mieli przewagę od pierwszych minut spotkania, gospodarze byli bardziej aktywni i umiejętnie zatrzymywali akcje gości. Jednak to katowiczanie w 20. minucie wyszli na prowadzenie. Piłkę w siatce umieścił Przemysław Pitry, który z zimną krwią wykończył akcję oskrzydlającą swojej drużyny. Radość gości nie trwała długo. Chwilę później podopieczni Artura Płatka doprowadzili do wyrównania. Po centrze Łukasza Matuszczyka skutecznym strzałem głową popisał się Bartosz Ława. W 24. minucie Portowcy mogli jeszcze wyjść na prowadzenie. Niewiele zabrakło, a futbolówka zagrana długim lobem wpadłaby za kołnierz bramkarza z Katowic. Do końca pierwszej części meczu obie ekipy stwarzały sobie sytuacje, jednak albo brakowało wykończenia, albo na posterunku był bramkarz, albo piłka uderzana była niecelnie. Piłkarze schodzili na przerwę przy stanie 1:1.
Gospodarze zaczęli drugą połowę wyśmienicie. W 48. minucie swoją drugą bramkę w meczu zdobył Bartosz Ława, który wykorzystał podanie od Piotra Petasza. Ty samym Pogoń prowadziła w spotkaniu 2:1. Portowcy grali w drugiej połowie bardzo ofensywnie, atakowali, stwarzali sobie wiele sytuacji, a jednocześnie nie zapominali o defensywie. Taka postawa piłkarzy Artura Płatka przyniosła efekty. W 60. minucie Mikołaj Lebedyński wywalczył rzut karny. Sędzia Michał Mularczyk odgwizdał faul golkipera gości - Andrzeja Wiśniewskiego. Okazję do wyjścia na prowadzenie wykorzystał Piotr Petasz, oddając skuteczny strzał w prawy róg bramki. Gospodarze prowadzili 3:1.
Trener Pogoni Szczecin w 73. minucie wpuścił na boisko młodego debiutanta - Marcina Juszczaka, który zastąpił Maksymiliana Rogalskiego. Szczeciński napastnik mógł mieć debiut marzeń. Dwie minuty po wejściu młody zawodnik dostał kapitalne podanie z prawego skrzydła, ale przestrzelił z kilku metrów. To była doskonała okazja Portowców do podwyższenia prowadzenia. Chwilę później Juszczak oddał kąśliwy strzał na bramkę GKS-u, lecz na posterunku był bramkarz gości. Stare piłkarskie przysłowie mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Tak było i tym razem.
W 84. minucie goście w zamieszaniu podbramkowym zdobyli kontaktowego gola, którego autorem był Bartosz Karwan. Od tej chwili na stadionie im. Floriana Krygiera rozpoczął się prawdziwy horror dla kibiców Pogoni. Kilka chwil po stracie bramki, w polu karnym Omar Jarun sfaulował jednego z zawodników gości, a sędzia nie wahając się ani chwili wskazał na rzut karny, który został wykorzystany przez Janusza Dziedzica. Gdy fani Portowców modlili się o końcowy gwizdek sędziego w 92. minucie padła czwarta bramka dla GKS-u. Po zamieszaniu w polu karnym piłkę głową do siatki wpakował Gabriel Nowak.
To, co wydawało się nieprawdopodobne stało się faktem. Katowiczanie doprowadzili najpierw do wyrównania, a następnie do prowadzenia. Portowcy w 8. minut stracili trzy bramki, a mogli, wręcz powinni spotkanie z GKS-em wygrać. Podopieczni Wojciecha Stawowego rzutem na taśmę wyrwali szczecinianom komplet punktów.
Pogoń Szczecin - GKS Katowice 3:4 (1:1)
0:1 - Pitry 20'
1:1 - Ława 21'
2:1 - Ława 48'
3:1 - Petasz (k.) 61'
3:2 - Karwan 84'
3:3 - Dziedzic (k.) 88'
3:4 - Gabriel Nowak 90+2'
Składy:
Pogoń Szczecin: Janukiewicz - Rydzak, Jarun, Hrymowicz, Matuszczyk, Rogalski (73' Juszczak), Zawadzki (78' Moskalewicz), Mandrysz, Petasz, Ława, Lebedyński (63' Ropiejko).
GKS Katowice: Wiśniewski - Olkowski, Szala, Kowalczyk, Sokołowski, Goncerz (69' Karwan), Plewnia, Dziedzic, Pitry (86' Gabriel Nowak), Kaliciak (58' Sadowski), Zieliński.
Żółte kartki: Lebedyński, Mandrysz, Jarun (Pogoń) oraz Goncerz (GKS).
Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice).
Widzów: 500.