Dwie piłki na boisku - Niebiescy zniesmaczeni i zażenowani

Końcówka meczu Śląska Wrocław z Ruchem Chorzów. Na tablicy 2:1 dla gospodarzy, groźna akcja Niebieskich i nagle... dwie piłki na boisku. Po akcji. Rzut wolny. Skąd się wzięła dodatkowa futbolówka? To wzbudza wiele kontrowersji.

Artur Długosz
Artur Długosz

Dochodziła 91. minuta gry we Wrocławiu. Gospodarze, zawodnicy Śląska prowadzili 2:1. Na boisku leżał Łukasz Gikiewicz, a Niebiescy wyprowadzali kontrę. Przy piłce był Damian Świerblewski, do pola karnego nie było już daleko, a tu nagle, pod nogi pomocnika Ruchu potoczyła się... druga piłka.

Kto ją wrzucił na murawę? Skąd ona się tam wzięła? Oto jest pytanie, bo nikt tego dokładnie nie wie. Wie zapewne tylko jedna osoba - ta, która sprawiła, że groźnie zapowiadają się akcja Ruchu została przerwana. To właśnie ta sytuacja po meczu głównym punktem rozmów. - Nagle pojawiła się druga piłka. Słyszałem, że pojawiła się ona z ławki rezerwowych. Nie chcę na gorąco tego oceniać. Kojarzy mi się to z sytuacjami, które czasami są w Grecji, gdzie różnymi sposobami miejscowi kibice utrudniają grę przeciwnikowi. Zresztą doskonale przekonała się o tym Jagiellonia w europejskich pucharach. Nie wiem dlaczego tak się stało, są od tego odpowiednie komisje, ludzie którzy powinni się tym zająć. Fakt, że była to groźna kontra którą... Pewnie można gdybać, ale być może mogła przynieść jakieś powodzenie - mówił Wojciech Grzyb.

- Według mnie to sytuacja bardzo kontrowersyjna, kuriozalna. Może zdarza się na stadionach IV ligi bądź niższych natomiast nie powinno się na pewno zdarzyć na stadionie ekstraklasy - dodał po chwili piłkarz Ruchu.

W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl jeszcze ostrzej o całej sprawie wypowiedział się Grzegorz Bronowicki. - Szczerze mówiąc dokładnie nie wiem skąd ona wypadła. Jeżeli wypadła z ławki rezerwowych to... W ogóle skąd by nie wypadła to po pierwsze to jest skandal, żeby w dzisiejszych czasach do takich sytuacji dochodziło. Jeżeli wypadła z ławki rezerwowych to nawet nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo to powinno się skończyć naprawdę wielką, wielką karą - komentował były reprezentant Polski. - Słyszałem, że to było z ławki rezerwowych. Dopóki tego nie zobaczę to nie mogę kogoś osądzać. To nie przystoi w ogóle w dzisiejszych czasach tak postępować - dodał obrońca Niebieskich.

Byli też tacy zawodnicy, którzy nie chcieli zbytnio wypowiadać się na ten temat. - Nie chcę się na razie na ten temat wypowiadać. Nie jestem pewny, bo byłem po drugiej stronie boiska, ale jakaś taka troszeczkę na pewno nie czysta ta sytuacja. Nie powinno coś takiego się zdarzać w sytuacji, gdzie wychodzimy z groźną kontrą. Na pewno mieliśmy przewagę tam. Z dwóch zawodników od nas było więcej w tej sytuacji. Mogło się różnie skończyć - zaznaczył w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Sebastian Olszar. W podobnym tonie wypowiedział się Maciej Sadlok. - W ogóle nie wiem skąd ona się tam wzięła, kto ją wrzucił. Szliśmy chyba z dobrą akcją, a niestety... Trochę bez sensu sytuacja. Wydaje mi się, że takiego czegoś w ogóle nie powinno być - wyjawił kadrowicz kadry prowadzonej przez Franciszka Smudę.

Z obozu Niebieskich cały czas dochodziły głosy, że futbolówka na murawę trafiła z okolic ławki WKS-u, a wrzucić ją mógł nawet jeden z piłkarzy. Nikt jednak oficjalnie nie chciał tego powiedzieć. Możliwe także, że wturlała ją osoba od podawania piłek. Powtórki telewizyjne nie pokazują jednak dokładnie całej sytuacji. Co o całym zamieszaniu sądzą wrocławianie? - Każdy sposób jest dobry, żeby odnieść zwycięstwo. Szczerze to nie widziałem jak ta piłka wpadła. Drugą miałem jeszcze pod koszulką jakby co, ale tej nie zdążyłem wykorzystać (śmiech) - obrócił w żart Remigiusz Jezierski.

Wzburzony sprawą był Waldemar Fornalik, opiekun Niebieskich. - Wydarzenie z końcówki, gdzie została wybita piłka z ławki Śląska to było po prostu chamstwo. Taki poziom trochę okręgówki. Niesmak w tym meczu, dobrym meczu, gdzie było sporo dobrej piłki - komentował szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej.

Orest Lenczyk, trener WKS-u też nie powiedział jakim cudem druga piłka znalazła się na murawie. - Przysięgam, że ja tej piłki nie rzuciłem. Ławka rezerwowych ma dziesięć metrów. Ja patrzę na boisko. Nie sądzę, żeby to było aż tak przebiegłe ze strony naszych zawodników. Część z nich była na rozgrzewce. Doktora o to nie podejrzewam, tym bardziej kierownika - w swoim stylu wypowiedział się "Nestor" polskich trenerów.

Ostatecznie Śląsk Wrocław spotkanie wygrał. Wydaje się jednak, że za ten incydent wrocławian spotka kara. Warto jednak podkreślić, że w momencie gdy Niebiescy wyprowadzali swoją akcję na murawie leżał jeden z piłkarzy gospodarzy. Tego, co rzucił piłkę nic jednak usprawiedliwiać na pewno nie może. Całą sytuację można obejrzeć tutaj.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×