O zajęciu miejsca w strefie zagrożonej spadkiem zadecydowała porażka w ostatniej kolejce z Kolejarzem Stróże. Poznaniacy rozegrali tam katastrofalny mecz, na co wpływ miał fatalny stan boiska. - Po 30 minutach można było wyjść ze stadionu. Byliśmy zaskoczeniu położeniem stadionu i stanem murawy oraz trybun. Zdziwiliśmy się, że nasz Ogródek nie był dopuszczony. Mecz wyglądał jak w okręgówce. W ogóle nie graliśmy w piłkę. Nie szło wymienić kilku podań i byliśmy mocno zdezorientowani. Zawodnicy Kolejarza dobrze wykorzystali swoje warunki fizyczne i stałe fragmenty gry - opowiada Damian Pawlak.
Dlatego teraz niezwykle istotne będzie zwycięstwo w ostatnim tegorocznym meczu. Rywalem Zielonych będzie Górnik Polkowice. - Po ostatnim niepowodzeniu w Stróżach..., zresztą lepiej nie wracać do tego meczu, bo nie był to mecz piłkarski. Tylko zwycięstwo wchodzi w grę, bo ono ratuje nas przed ciężką zimą. Na pewno w szatni z całych sił się mobilizujemy, żeby wygrać. Jest to jedno z najważniejszych spotkań, które musimy wygrać - dodaje młody zawodnik Warty.
Nawet gdy uda się wygrać z Górnikiem sytuacja poznaniaków i tak będzie nie do pozazdroszczenia. Klub ma spore zaległości finansowe, więc zimą może być bardzo nerwowo. - Opóźnienia zbliżają się do pół roku. Nie jest za wesoło, ale z przyjściem trenerów powiedzieliśmy sobie, że nie warto o tym rozmawiać. Na boisku trzeba robić swoje, a o pieniądzach będziemy rozmawiać po ostatnim meczu - kontynuuje Pawlak.
Nie wiadomo jeszcze jaka będzie przyszłość Ryszarda Łukasika, który w październiku objął stanowisko trenera Warty po zawieszeniu Marka Czerniawskiego. - Ten temat nie był jeszcze ruszany - zdradza szkoleniowiec.