Bramkarze górą - relacja z meczu Ruch Chorzów - Jagiellonia Białystok

Ruch nie dał się liderowi z Białegostoku, który w ekstraklasie jeszcze przy Cichej nie zwyciężył. Najwięcej powodów do radości miał po spotkaniu golkiper Jagiellonii Grzegorz Sandomierski, który dopiero w trzecim meczu w Chorzowie zachował czyste konto. Wcześniej, w dwóch grach, łącznie puścił aż dziewięć goli.

- Wiedzieliśmy, że Ruch na nas ruszy - przyznał po meczu Niebieskich z Jagiellonią, trener gości Michał Probierz. I rzeczywiście od początku spotkania przewagę uzyskali Niebiescy, którzy atakowali głównie prawą stroną. Tam zamęt w defensywie lidera siał głównie Wojciech Grzyb, który chciał zrehabilitować się za samobójczego gola ze spotkania ze Śląskiem przed tygodniem.

Już w 3 minucie, po rzucie rożnym zakotłowało się pod bramką Grzegorza Sandomierskiego, ale przyjezdni ostatecznie wyszli z sytuacji obronną ręką. Piłkarskie szachy trwały od pierwszej minuty, gra toczyła się głównie w środku pola, a strzałów było niewiele.

W 19 minucie chorzowianie powinni prowadzić. Z linii pola karnego strzelił Andrej Komac, ale Sandomierski popisał się znakomitym refleksem i obronił trudny strzał.

Goście próbowali grać z kontry, ale z przodu niewiele im się udawało. - Cieszę się, że udało nam się zneutralizować najgroźniejszych graczy lidera - z zadowoleniem mówił trener Niebieskich Waldemar Fornalik. Wprawdzie Kamil Grosicki kilka razy urwał się defensywie Ruchu, ale chorzowianie dobrze nawzajem się asekurowali i "Grosik" pod bramką Matko Perdijicia niewiele zdziałał.

Po przerwie obydwa zespoły chciały rozstrzygnąć losy gry na swoją stronę. Więcej strzelali Niebiescy, ale ich uderzenia były niecelne. Dwukrotnie z rzutów wolnych szczęścia próbował Maciej Sadlok, ale za każdym razem piłka o kilka centymetrów mijała bramkę Sandomierskiego.

Goście liczyli przede wszystkim na wspomnianego Grosickiego oraz na wprowadzonego jeszcze przed przerwą Tomasza Frankowskiego. Jednak najbliżej szczęścia był w 61 Tomasz Kupisz. Jego zaskakujące uderzenie z narożnika pola karnego w niewielkiej odległości minęło bramkę gospodarzy.

W 73 minucie zakotłowało się pod bramką Niebieskich, ale desperackie interwencje obrońców 14-krotnych mistrzów Polski zapobiegły utracie gola. To był przedsmak emocji, które oglądali zmarznięci kibice w ostatnich minutach.

Siedem minut przed końcem Grosicki z ostrego kąta strzelił ponad bramką. Jednak piłkę meczową w zespole gości miał Frankowski. "Franek" znalazł się sam przed Perdijiciem, podciął piłkę, ale Chorwat w niebieskich barwach popisał się znakomitą interwencją i odbił piłkę. - To był nasz ewidentny błąd. W środku pola powstała na chwilę duża dziura i Jagiellonia była bliska objęcia prowadzenia - przyznał po spotkaniu kapitan gospodarzy Maciej Sadlok, który za tydzień żegna się z Ruchem.

W doliczonym czasie gry swój meczbol mieli Niebiescy, ale po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkę Arkadiusza Piecha świetnie na linii obronił Sandomierski.

Więcej sytuacji obydwa zespoły nie stworzyły i pojedynek zakończył się podziałem punktów, który nie krzywdzi żadnej z drużyn.

Ruch Chorzów - Jagiellonia Białystok 0:0

Składy:

Ruch Chorzów: Perdijić - Nykiel, Stawarczyk, Sadlok, Bronowicki, Malinowski, Komac (73' Olszar), Grzyb, Straka, Janoszka (86' Piech), Jankowski.

Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Kijanskas (41' Frankowski), Skerla, Cionek, Norambuena, Kupisz (83' Makuszewski), Kascelan, Hermes, Lato, Burkhardt (75' Essomba), Grosicki.

Żółte kartki: Straka, Malinowski (Ruch) oraz Kaszczelan, Lato (Jagiellonia).

Sędzia: Marcin Szulc (Warszawa).

Widzów: 5000.

Oceny drużyn:

Ruch Chorzów: 3,0: Walka na całym boisku, dużo ambicji, kilka groźnych strzałów. Ostatecznie Niebiescy do siatki lidera nie trafili, ale pozostawili po sobie dobre wrażenie.

Jagiellonia Białystok: 2,5: Od lidera oczekuje się dużo więcej niż kilka sprintów Grosickiego i doskonała, choć niewykorzystana, sytuacja Frankowskiego. Punkt białostoczan ucieszył, ale gra Jagi pasjonatów piłki nie do końca mogła zadowolić.

Źródło artykułu: