Chciałbym tu jeszcze kiedyś wrócić - rozmowa z Maciejem Sadlokiem, obrońcą Ruchu Chorzów

Maciej Sadlok wiosną będzie występował w Polonii Warszawa. Za tydzień, w pojedynku z Lechią Gdańsk reprezentacyjny obrońca po raz ostatni zagra w barwach 14-krotnych mistrzów Polski.

Michał Piegza
Michał Piegza

Michał Piegza: Obrońcę musi radować, że jego zespół w pojedynku z bardzo skutecznym liderem ekstraklasy zachował czyste konto?

Maciej Sadlok: Zero z tyłu na pewno cieszy. Od tego zawsze zaczyna się wszelkie analizy. Trochę boli, że nic nie wpadło do bramki rywala. Może zabrakło trochę szczęścia. Gdyby ono było po naszej stronie, to wywalczylibyśmy trzy punkty.

Czyli po remisie z Jagiellonią Białystok nie ma pełni satysfakcji?

- Nie ma co narzekać. Graliśmy z liderem. Wywalczyliśmy remis. Łatwo nie było. W następnym meczu musimy już jednak zwyciężyć, bo zespoły przed nami uciekają i musimy szybko nadrobić straty.

Lider chyba zawiódł. Jedynie Frankowski mógł was pogrążyć. W końcówce to wy mogliście strzelić gola, ale strzał Piecha obronił Sandomierski.

- Wszyscy dobrze wiedzą, że Arek, pomimo niskiego wzrostu, głową potrafi bardzo dobrze grać. Szkoda, że nie wpadło, bo byłaby wielka "radocha”. A co do sytuacji Frankowskiego, to powstała luka na środku boiska. Momentalnie zostało to wykorzystane i Tomek Frankowski wyszedł na sam na sam. Naprawdę wielki szacunek dla Matko Perdijicia, że to wybronił. Mogliśmy niezasłużenie przegrać z liderem.

Przyznasz, że mecz w waszym i rywali wykonaniu nie był porywający. W kilku jesiennych spotkaniach pokazaliście się z lepszej strony.

- Niestety, ale muszę się z tym zgodzić. Na naszą obronę mogę powiedzieć, że rywalizacja z mocnymi przeciwnikami wygląda dużo lepiej. Praktycznie z wielką trójką wygrywaliśmy. Teraz zagraliśmy z liderem Jagiellonią i myślę, że goście łatwo nie mieli. Musimy jednak pamiętać, że ligi nie gra się tylko z czołówką, ale i z innymi drużynami. I tam również trzeba szukać punktów.

Po wygranej nad Lechem wydawało się, że pożar został ugaszony. Tymczasem dwie wyjazdowe porażki z Polonią Warszawa i Śląskiem Wrocław, a następnie remis z Jagiellonią Białystok spowodowały, że strefa spadkowa jest bardzo blisko.

- Ciężko mi powiedzieć, czemu tak się dzieje. Skład jest wprawdzie trochę przemeblowany, ale tak źle nie powinno to wyglądać. Może nie mamy tyle szczęścia, co w zeszłym sezonie. Wtedy mieliśmy go nawet nadmiar. Mam nadzieję, że chłopcy zimą dobrze się przygotują do wiosny. Ja niestety z nimi już nie będę, bo jak wiadomo odchodzę do Polonii Warszawa. Myślę, że Ruch po solidnie przepracowanych obozach zacznie piąć się w górę tabeli.

Jakie to uczucie być kapitanem tak utytułowanego klubu?

- Nie co dzień się zdarza, aby w wieku 21 lat dyrygować drużyną. Dla mnie to bardzo duże wyróżnienie, szczególnie gdy na boisko wyprowadza się starszych zawodników, którzy w lidze już dość dużo pograli. Taka była decyzja trenera, trzeba było wziąć opaskę i... robić swoje.

Za tydzień po raz ostatni przywdziejesz koszulkę Ruchu Chorzów. Nie będzie łatwo odchodzić z Cichej?

- Z dużą przykrością przyjdzie mi opuszczać ten klub. Chciałbym tu jeszcze kiedyś wrócić i pomóc klubowi. A to, że z Lechią będziemy grali o zwycięstwo jest pewne. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że całe serce zostawię na boisku.

Wiosną dziwnie się będziesz czuł jako piłkarz Polonii Warszawa przy Cichej?

- Niestety przyjdzie mi zagrać z Ruchem jako jego rywal. Cóż zrobić, takie jest życie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×